Bez kategorii
Like

Kto powinien wypłacać odszkodowania za krzywdy i szkody wyrządzone obywatelom polskim przez ZSRR, PRL i Solidarność?

23/01/2013
872 Wyświetlenia
0 Komentarze
24 minut czytania
no-cover

Logika elementarna sprawiedliwość wskazują, że za szkody i krzywdy wyrządzone obywatelom polskim powinni wypłacić odszkodowanie wyłącznie ich sprawcy:

0


tzn.  Sowieci ( obecnie  spadkobiercy Związku Radzieckiego, czyli współczesna Rosja), byli, wyżsi funkcjonariusze  PRL, PZPR i ich spadkobiercy SLD.

Ale także za krzywy i szkody uczynione już po 1980 i !989 roku w III RP milionom obywateli przez kolejne reżimy, powinni odpowiadać finansowo i moralnie obecni lub w niedawnej przeszłości sprawujący władzę pod szyldem Solidarności i rzekomo Niepodległej , w rzeczywistości wciąż zniewolonej Polski.
Ale w żadnym przypadku odszkodowań za krzywdy i szkody wyrządzone przez b. Związek Radziecki, PRL i Solidarność nie powinno płacić zbiedniałe, okradzione, społeczeństwo , a tym bardziej nowe pokolenia Polski.
Z jakiej racji mają płacić z własnej, coraz bardziej pustawych kieszeni odszkodowania , nawet tym naprawdę skrzywdzonym i represjonowanym przez PRL?
Trzeba przypomnieć, że Państwo nie ma i nigdy nie miało żadnych własnych pieniędzy , a dysponuje tylko tymi, które otrzymuje od społeczeństwa np. w formie podatków.
A po pieniądze zbiedniałego społeczeństwa coraz częściej wyciągają się ręce, wcale nie biednych, ale   wzbogaconych kosztem Narodu, byłych działaczy i pseudo działaczy dawnej opozycji.
Domagają się oni od społeczeństwa zapłaty, w setkach , a nawet milionach złotych , za to , że kiedyś władza PRL ich skrzywdziła.
Nie wiemy ile, komu dotychczas , za co, w ściślej tajemnicy przed społeczeństwem, Państwo już wypłaciło społecznych pieniędzy?. Kolejni premierzy ukrywają to przed społeczeństwem. Pojawia się też rzeczowe i ważne pytanie? Czy obywatele, którzy w trudnych, niebezpiecznych warunkach dla Narodu , w zagrożeniu własnym i swoich najbliższych podejmujący odważną walkę o sprawy społeczne i narodowe zasługują na jakieś uznanie i częściowe zrekompensowanie poniesionych przez nich strat, gdy się okaże , że ich działalność była celowa, słuszna i przyniosła pozytywne wyniki.   Jest to pytanie retoryczne. Nikt rozsądnie myślący nie może mieć wątpliwości, że zasługują na najwyższe obywatelskie uznanie ale czy także na relatywnie gigantyczne odszkodowanie za poniesione cierpienia ? Wszak nikt ich do takiej postawy nie namawiał, nie zmuszał, nawet nie zachęcał; a wręcz przeciwnie. Uważam, że ówcześni działacze wyciągający dziś ręce po pieniądze społeczeństwa powinni zdawać   sobie wcześniej sprawę , co ich może czekać, także w przypadku gdy zwyciężą ich cele, a władze przejmą elementy anty narodowe: vide tragiczne losy tych najbardziej aktywnych działaczy i patriotów w Polsce po utworzeniu partii Politycznej pn. Solidarność., zwanej eufemicznie III-cią RP.
Wybierając takie patriotyczne postawy działacze przedsierpniowej opozycji powinni liczyć się , i zapewne liczyli z ewentualnymi przykrymi, a niekiedy wręcz tragicznymi dla siebie i ich najbliższych skutkami.   Kierowali się zapewne przed ich podejmowaniem własnymi kryteriami moralnymi i obywatelsko patriotyczni. I za to należy się im najwyższe uznanie i podziękowanie od społeczeństwa , ale czy w także wyrażone w pieniądzach? Wypowiadam się na ten temat w oparciu własną przedsierpniową działalność opozycyjną w PRL i w Solidarności.
 Agenci SB i aktywiści PZPR najpierw przekonywali i zniechęcali łagodnie, grzecznie , dobrotliwie,  kulturalnie, cierpliwie , do zaniechania działalności, tłumaczyli że nie ma sensu podejmować żadnej formy opozycyjnej przeciw ówcześnie rządzonemu obozowi politycznemu, narażać siebie, swoich karier i losów najbliższych . Następnie nakłaniali pośrednio do tego poprzez członków rodziny, przyjaciół, znajomych, przełożonych w pracy do zaniechania działalności … Gdy perswazje nie przynosiły oczekiwanych skutków wówczas podejmowano formy coraz bardziej ostrych represji. Każdy działacz opozycji , niemal w każdej fazie represji mógł się wycofać , za co nawet mógł oczekiwać nagrody, np. w formie zaprzestanie wobec nich dalszych szykan. I wielu z tego skorzystało; rezygnowało a nawet poszło na współpracę z reżimem . Jeśli niektórzy nie zmienili swojej postawy , nie rezygnowali z walki, bo im nie pozwoliło patriotyczne sumienie , to nie mogą dziś domagać się   pieniężnej rekompensaty; za to , że zachowali się przyzwoicie, odważnie, patriotycznie. Autentyczny, prawdziwy patriotyzm nigdy nie miał i nie ma ceny pieniężnej.
Toteż wystawianie dziś rachunków społeczeństwo polskiemu przez takich ludzi jak Zbigniew Romaszewski , Adam Słomka i moralnie im podobnych , za to, że kiedyś zachowali się przyzwoicie,   zgodnie z sumieniem Polaka, patrioty, jest ze wszech miar niemoralne i wręcz bezczelne; jest przekreśleniem całej poprzedniej chlubnej postawy.
          Dr Leszek Skonka, Współorganizator i współkierujący strajkiem w sierpniu 1980 roku we Wrocławiu, b. członek prezydium w pierwszym składzie Zarządu Regionu Dolnośląskiego NSZZ, organizator przed sierpniem 1980 Wolnych Związków Zawodowych we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, organizator prowadzący pierwsze kursy ( jeszcze w czasie strajku) na temat organizowania i działania związkowego, a następnie w MKZ po zakończeniu strajku, dla działaczy i organizatorów nowych związków….). Sprzeciwiał się wprowadzaniu KOR-u i upolitycznieniu Związku, zrywaniu Umowy Gdańskiej, awanturnictwu politycznemu. Chciał by związek nie wychodził poza swój związkowy statut. Za swą postawę oskarżony został publicznie, bez jakichkolwiek podstaw o rzekome sprzyjanie PZPR, działanie na szkodę Związku, współpracę z SB. Usunięty ze wszystkich funkcji, również ze Związku i spotwarzony publicznie, bez prawa do obrony, skazany na karę śmierci cywilnej w październiku 1980 roku przez Zarząd Solidarności z Karolem Modzelewskim, Władysławem Frasyniukiem, Barbarą Labudą na czele.
 
 List otwarty do Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dr Leszka Skonki
 Listy otwarte przed sierpniem 1980 były formą porozumiewanie się opozycji ze społeczeństwem, choć formalnymi adresatami byli sprawujące wówczas władze w PRL. Z reguły nie odpowiadały one na te listy, albo reagowały represjami. Obecnie cel i forma nie zmieniły się; nadal formalnym, imiennym adresatem jest władza, a faktycznym społeczeństwo.
Wielce Szanowny Panie Prezydencie,
Niech Pan w okresie swojej kadencji załatwi bolące i nabrzmiałe sprawy.
Ludzie pokrzywdzeni przez poprzednie reżimy, wbrew pozorom i wmawianiu przez propagandę, nie pałają nienawiścią i odwetem do swych krzywdzicieli. Faktyczne ofiary nie domagają sie zemsty lecz oczekują przede wszystkim naprawy wyrządzonych im krzywd, choćby w formie satysfakcji moralnej. Natomiast, rzekomo sprawiedliwa i moralna władza od 18 lat nie zrobila nic w tym kierunku i uparcie wmawia społeczeństwu, że pokrzywdzonym chodzi głównie o zemstę i odwet. W zasadzie wiele krzywd można i trzeba było naprawić już 27 lat temu, tuż po zakończeniu sierpniowych strajków , bo była ku po temu sprzyjająca atmosfera polityczna i społeczna. Żądano od rządzących przywrócenia do pracy działaczy opozycji przedsierpniowej, To naprawdę było realne i ówczesna ekipa władzy nie stawiałaby zbyt ostrego sprzeciwu ani utrudnień nie do pokonania. Ludzie zwalniani, a właściwie wyrzuceni z pracy, wyeliminowani z zawodu, zdegradowani społecznie, socjalnie, spodziewali się, że ich postawa będzie doceniona po sierpniu 1980 roku, ale zawiedli się. Urząd Kombatantów i Osób Represjonowanych odmówił im praw kombatanckich. A przecież wiele działaczy opozycji przedsierpniowej świadomie narażało się na prześladowania i represje, Dla niektórych było to wielkie poświecenie, np. musieli zrezygnować z kierowniczych stanowisk, ulubionej pracy, umiłowanego zawodu; kierownicy , dziennikarze, nauczyciele, naukowcy, wojskowi. urzędnicy różnych instytucji i szczebli… Oni po sierpniowych porozumieniach z Rządem nie pchali się do władzy, lecz oczekiwali przywrócenia do pracy i zawodu. Było to w tym czasie możliwe, bo Umowa Sierpniowa z Rządem pozwalała na to. Jedynym człowiekiem w okresie powojennym, który to uczynił po październiku 1956 r.; choć w ograniczonym zakresie, był Władysław Gomułka. Ogłosił szeroką amnestię i rehabilitację represjonowanych, zwolnił z wiezień tysiące niewinnych obywateli, przywrócił do pracy, na te same, albo na wyższe stanowiska wielu represjonowanych w okresie stalinizmu. Ale ludzie, którzy opanowali kierownictwo NSZZ , przekształcili ten związek pracowniczy w partię polityczną i dążyli wyłącznie do zdobycia władzy, a związek potraktowali instrumentalnie. Po osiągnięciu celu, tzn. zdobyciu władzy w kraju ustawili sie przeciw Związkowi i ludziom pracy. Nie mieli, i nadal nie mają zamiaru, naprawić czegokolwiek, a zwłaszcza krzywd, działaczom opozycji przedsierpniowej i posierpniowej.
Ostatnio ekipa PiS spotęgowała dyskusję na temat tzw. lustracji, rozliczeń i dekomunizacji. Inspiratorzy ci preferują rozliczenie aparatu rządzącego w PRL, a świadome przemilczanie win obciążających ekipy rządzące pod szyldem "Solidarności". Uczciwość i sprawiedliwość wymagają, by obiektywnie ocenić błędy i nieprawości obu obozów i okresów . Największą jednak obłudą i hańbą jest świadome pomijanie problemu naprawienia krzywd wyrządzonych w PRL, i po sierpniem 1980 roku, oraz oceniania win ludzi w zależności od obecnie zajmowanego stanowiska, sympatii , przynależności do partii, obozów. Łagodnie traktuje się sprawców zła w sutannach, związanych z obozem rządzącym, a surowiej przeciwników innego obozu. Pomija się świadomie i ostentacyjnie zadanie naprawienia krzywd ofiarom kolejnych reżimów. W ogóle potrzeby naprawienia krzywd inspiratorzy rozliczeń nie dostrzegają lub spychają na drugi plan, uzasadniając, to tym, że najpierw trzeba ukarać winnych; dodajmy tylko niektórych, a później zająć się naprawianiem krzywd. W tej postawie chodzi raczej o propagandę i odsuniecie od jakichkolwiek wpływów społecznych i politycznych, faktycznych lub potencjalnych przeciwników. Zakrawa to wyraźnie na dziką prymitywną zemstę. Ofiary reżimów mniej interesuje to, czy generałowie Jaruzelski, Kiszczak, Siwicki zostaną zdegradowani do stopni szeregowca, czy odbierze się wysokie emerytury byłym dygnitarzom PRL, ale czy i kiedy faktycznym ich ofiarom zostaną naprawione krzywdy; bo większości pokrzywdzonym życia zostało już niewiele. Natomiast inicjowane procesy winnych trwać mogą latami. Komitet Pamięci Ofiar Stalinizmu od 27 lat domaga się ustawicznie, lecz dotychczas bezskutecznie. naprawienia tych zaległych bolesnych krzywd. Zwracał się do Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego, premiera Mazowieckiegoa ostatnio także do Pana Prezydenta. Tylko Aleksander Kwaśniewski na apel odpowiedział, ale skończyło się na słowach. Premier Mazowiecki w ogle nie odpowiedział, mimo, że pod apelem podpisało sie około 10 rodaków kraju i Polonii. W 2005 roku, w czasie kampanii wyborczej, Komitet zwrócił się do kandydatów na Prezydenta RP z apelem o naprawienie zaległych krzywd wyrządzonych przed o po sierpniu 1980. Komitet m.in. pisał o oczekiwaniach od przyszłego Prezydenta RP swego rodzaju autoweryfikacji już w czasie kampanii wyborczej.
"Jedną z takich form weryfikacji powinno być bardzo konsekwentne egzekwowanie zdeklarowania się kandydata w czasie kampanii wyborczej do naprawienia krzywd wyrządzonych w odległej i niedawnej przeszłości najbardziej aktywnym i wartościowym obywatelom. Ma to znaczenie nie tylko moralne, polityczne, społeczne, ale także ważne cele wychowawcze. Ludzie, którzy w przeszłości spełniali uczciwie swoje powinności obywatelskie nie muszą być za to wynagradzani, ale nie powinni być karani i gorzej traktowani od biernych obywateli, jak ma to miejsce do tej pory. W dotychczasowej praktyce bowiem, właśnie ci najaktywniejsi obywatele, są przez kolejne ekipy władzy poniżani, ignorowani, skazywani na nędzną wegetację, na emigrację zewnętrzną lub wewnętrzną, natomiast nagradzane są z reguły jednostki „mierne, bierne ale wierne”. Nieoficjalnie wciąż funkcjonuje zalecana praktyczna i wygodna dla obywateli biernych, proweniencji z PRL, rada – „nie rozrabiaj, nie podskakuj, siedź cicho i przytakuj”. Nawet nie chodzi o nagradzanie, przyznawanie przywilejów, wyrażanie publicznego uznania za aktywność obywatelską, ale o zaprzestanie szykanowania, karania, poniżania, za uczciwe spełnianie obywatelskich powinności, gdyż to, choć nie zawsze intencjonalnie, odstręcza i zniechęca do podejmowania działalności publicznej na rzecz społeczeństwa.
Kandydujący na Urząd Prezydenta RP powinni już przed elekcją ujawnić publicznie swoją postawę wobec skrzywdzonych obywateli, uwiarygodnić się poprzez działanie, a nie tylko zapewnienia werbalnie. Powinni np. zadeklarować powołanie Komitetu Naprawy Krzywd Obywatelskich np. pod przewodnictwem kandydującego na Urząd Prezydenta oraz przedstawić skład osobowy desygnowanego przez niego Komitetu, jego program, metod i form realizacji…”
Komitet proponował nawet program i formy załatwienia tego bolesnego i wstydliwego problemu narodowego pisząc m.in. :
'Mogą być różne formy i sposoby naprawienia zaległych krzywd, bez angażowania etatowego personelu i publicznych środków finansowych np. zindywidualizowane wyrażenie uznania za doznane krzywdy, okazanie publiczne współczucia, ubolewania, zapowiedź poparcia starań o przywrócenie dotyczące utraconych funkcji, stanowisk, stopni wojskowych, naukowych, odznaczeń, uhonorowanie przez desygnowanie do różnych gremiów publicznych, społecznych itd.. Większość pokrzywdzonych jest już w wieku tuż przed, lub emerytalnym i awansowanie ich lub przywrócenie im stopni wojskowych, nadanie tytułów naukowych, wyróżnień honorowych, obywatelskich, nie spowoduje skutków finansowych, zawodowych, ale będzie miało znaczenie symboliczne, będzie formą satysfakcji moralnej i może działać wychowawczo i aktywizująca na społeczeństwo. Należy bowiem pamiętać, że w przeszłości, zarówno w okresie PRL, jak i w Polsce „pookrągłostołowej” wielu obywateli o postawach niekonformistycznych nie mogło awansować społecznie, zawodowo, naukowo, ze względów politycznych i ideologicznych (nomenklatura PZPR, „Solidarności”). O możliwości awansów, karierach zawodowych, wojskowych , naukowych decydowały w PRL władze partyjne. Na uczelniach np. o awansie powyżej doktora w okresie PRL decydowała partia; wstępnie sekretarz komórki POP, a w następnej fazie Komitet Zakładowy/ Uczelniany, Wydział Nauki KW PZPR, Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego; a nie kwalifikacje merytoryczne i wartości intelektualne , (vide kierowanie na staże i stypendia zagraniczne ). Niektórzy bezpartyjni najwyżej mogli dobić się do podrzędnego stanowiska, i to tylko jeśli mieli dobre kontakty towarzyskie, koleżeńskie, układy rodzinne z członkami władz partyjnych oraz jednostki serwilistyczne, powiązane z SB, ludzie nijacy, „mierni, bierni ale wierni”. Stąd w marcu 1968 roku pojawiła się dalsza tendencja upartyjnienia nauki poprzez masowe mianowanie na stanowiska docentów i samodzielnych pracowników naukowych, partyjnych nieudaczników, nawet bez stopnia doktora, ale za to z legitymacjami PZPR (tzw. marcowi docenci).
Jest także pewna praktyczna, sprawiedliwa forma umożliwiająca naprawienia lub złagodzenie najbardziej wstydliwych i drastycznych krzywd materialnych wyrządzonych tym ludziom. Otóż Prezes Rady Ministrów ma uprawnienia, by w wyjątkowych i uzasadnionych społecznie przypadkach, przyznawać rentę lub emeryturę specjalną z funduszu ZUS; może ona wynosić do 1800 zł. miesięcznie. (art. 82, ust.1 ustawy z dnia 17.12.1998, o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych + tekst jedn. Dz. U. z 2004 r. Nr 39 poz. 353+).
Ponieważ w przeszłości niektórzy pokrzywdzeni w PRL i III RP przechodzili na rentę lub emeryturę pobierając najniższe uposażenie, ( mieli wieloletnie przerwy w zatrudnieniu i wilcze bilety – Berufverbote), zatrudniani byli na zleceniach, nie mają ciągłości pracy, to ich świadczenia rentowe lub emerytalne, niezależnie od kwalifikacji i stażu, są bardzo niskie ( od 300 do 800 zł). Forma renty lub Emerytury Specjalnej pozwoliłby im względnie godnie żyć, przynajmniej zaopatrywać się systematycznie w podstawowe lekarstwa, niezbędne do przedłużenia życia, ulżenia w cierpieniach, opłacenia czynszu mieszkaniowego, podstawowych świadczeń socjalnych, skromnego wyżywienia.
Z funduszu tego oficjalnie skorzystało już wiele osób, choć często nie te, które na to szczególnie zasługują np. Jacek Kuroń, Janusz Pałubicki, Alicja Grześkowiak, Andrzej Stelmachowski, red. Bolesław Sulik… Jeśli przyznanie takiej formy pomocy Kuroniowi i Pałubickiemu nie wzbudza wątpliwości, to zdziwienie może i powinno wywołać wspomaganie w tej formie Alicji Grześkowiak i Andrzeja Stelmachowskiego. Oboje są profesorami i nadal relatywnie zarabiają nieźle. Jest to więc jawne nadużycie. Podobno dużo osób bezpodstawnie korzysta z tego przywileju ( krewni członków rządu, wyższych urzędników, byłych parlamentarzystów, działaczy partyjnych, różni kolesie, znajomi, przyjaciele). Jednocześnie wielu zasłużonym osobom starającym się o taką formę pomocy, ukaranych za aktywność obywatelską, odmawia się jej. Toteż Kandydaci na Prezydenta powinni w trybie pilnym zwrócić się do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z żądaniem ujawnienia nazwisk osób i podstawę na jakiej w czasie ostatnich 4 lat przyznano taką pomoc oraz nazwiska i rzeczowe motywy odmowy innym.
Ofiary stalinizmu i poststalinizmu miały nadzieję, że Pan Prezydent załatwi pozytywnie ten bolący, wstydliwy i anty wychowawczy problem.
Z poważaniem dr Leszek Skonka– przewodniczący Komitetu Pamięci Ofiar Stalinizmu w Polsce
0

Persona non grata

Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji

422 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758