Jestem KRUS-owcem. Utrzymuję się z rolnictwa – jeszcze na jedzenie starcza, acz coraz częściej zębami zahaczam o pusty stół.
Znaczy – nierozwojowy jestem.
Też tak uważam i przeliczam, że łatwiej by mi było z zasiłku wyżyć, niż pracować. Dlatego nie jestem przeciwny zmianom w KRUS-ie; to z „miejskiej” kanapki spadnie trochę okruchów na wiejski stół. Może i czasami jakiś plasterek szynki też się trafi.
Że kosztem tej miejskiej kanapki ? Cóż, mamy jednakowe prawo do NICNIEROBIENIA.
Wczoraj dostałem druk przekazu z podaniem kwoty, jaką mam zapłacić.
No, nie jest to dużo. Niecałe 700 PLN. (Ale jak będę na zasiłku – to i tę kwotę „państwo” za mnie wyłoży).
Wraz drukiem przekazu, w załączeniu była informacja:
Liczba ubezpieczonych 1 543 574
Liczba świadczeniobiorców 1 374 654
Z wypoczynku letniego itp. Skorzystało 27 000 dzieci.
Dokonano badań przesiewowych słuchu u 300 000 dzieci w wieku wczesnoszkolnym.
Emerytura i renta podstawowa 728,18
Zasiłek macierzyński 2 912,72
Odszkodowanie za 1% utratę zdrowia 550,00
Tak się zastanawiam, czy są to wysokie obciążenia dla społeczeństwa, biorąc pod uwagę ceny surowców rolnych?
Może trzeba by było te składki podwyższyć – o ile wtedy musiałyby wzrosnąć ceny żywności, aby parytety dochodowe zrównały się?
PS. Oczywiście – właścicielom wielkich gospodarstw należałoby wytłumaczyć, że powinni część „dotacji” unijnych przeznaczyć na cele społeczne.
Zainteresowania z róznych dziedzin. Wszystko po to, aby ustalic wartosci, jakimi warto sie kierowac w wyborach.