Oczywiście królowa ma w moich oczach również liczne zalety. Po pierwsze jest miłośniczką wyścigów konnych.
Wiele osób odebrało uroczystości 60-lecia panowania Elżbiety II jako tryumf tradycji, jako dowód przywiązania Anglików do tradycyjnych wartości. „Wygrała dobra stara Anglia”- taki ton przeważał w komentarzach.
Nie bardzo wiem jakim wzorcem moralnym może być rodzina miotana od lat skandalami obyczajowymi. Wieloletni romans księcia Karola z panią, która jak mówią złośliwi tak dużo czasu spędzała w stajni, że sama upodobniła się do konia ( akurat to budzi moją sympatię) oraz liczne romanse Diany i jej tragiczna śmierć organizowały oczywiście masową wyobraźnię, ale trudno uznać te wydarzenia za coś wzorcowego i niezwykłego. Wszelkie skandale to temat- jak się mówiło w naprawdę dobrych starych domach- dla kucharek.
Jak już pisałam zupełnie nie interesuje mnie moda, w każdym razie praktycznie. Ale seledynowe, różowe i fioletowe garsonki królowej z dobranym kolorystycznie kapelusikiem nawet mi wydają się ohydne.
Trudno mi uwierzyć, że jakkolwiek elegantka chciałaby kultywować ten styl.
Swoją drogą- nie widzę również nic pięknego w ogródkach przydomowych i bocianich gniazdach jakie noszą panie na wyścigach. Podoba mi się natomiast, że nikt ( przynajmniej jawnie) nie zwraca na to uwagi. Odnoszę wrażenie, że gdybym pokazała się w Ascot w koszu do śmieci na głowie, albo z miniaturą kolumny Zygmunta nikogo by to nie raziło.
Nie będę wypowiadać się na temat angielskiej kuchni, bo to temat zbyt zużyty..
W sprawie urody angielskich kobiet, ( która jako żywo też zupełnie mnie nie obchodzi ) wolę oddać głos nobliście, piewcy starej wiktoriańskiej Anglii, Kiplingowi: „I gadają o miłości, ale o czym tu gadają, sine krowie pyski mają, Boże o czym tu gadają” ( Mandalay , tłumaczenie M. Słomczyńskiego).
Dobra stara Anglia to obecnie edukacja seksualna w przedszkolach obejmująca techniki masturbacyjne ( pomijając wszystko inne – ma to taki sens jak uczenie dłubania w nosie) , to również legalizacja małżeństw homoseksualnych.
W tej dobrej starej Anglii tytuł barona otrzymał z rąk królowej guru „Krytyki Politycznej”, Anthony Giddens socjolog, autor programu partii Tony’ego Blaira oraz autor między innymi książki „Przemiany intymności” wydanej w Polsce przez PWN w 2006 roku.,
Giddens jest twórca koncepcji „późnej nowoczesności” czyli naszych czasów, w których (jego zdaniem ) relacje międzyludzkie się zdemokratyzowały i uwolniły od wszelkich uwarunkowań zewnętrznych. Są to „relacje czyste” utrzymywane tylko dla nich samych. Ideałem Giddens’a jest confluent love ( nie wiem jak przetłumaczyć słowo confluent w dziedzinie innej niż hydraulika), która przejawia się „ujawnianiem własnej prawdy”, komunikowaniem własnych potrzeb oraz negocjowaniem i renegocjowaniem swoich oczekiwań wobec partnera. ( uf – jakbym czytała porady w jakimś głupim kobiecym piśmie.).
Wszystko pięknie, lecz gdzie tu jest dobra stara Anglia i jej tradycyjne wartości.
Nie wszyscy też wiedzą, że królowa była bardzo zaprzyjaźniona z Blairem i skutecznie korzystała z jego porad w dziedzinie PR, co wydaje mi się mało tradycyjne. ( bardziej PR niż Blair)
Oczywiście królowa ma w moich oczach również liczne zalety. Po pierwsze jest miłośniczką wyścigów konnych . Swój jubileusz rozpoczęła od wizyty na torze w Epsom, gdzie odbył się tradycyjny konkurs kapeluszy i krawatów. Po drugie posiada 9 psów rasy pembroke welsh corgi, wyglądających jak małe biało rude kundle, równie ohydne jak jej seledynowe sukienki.
Trzeba mieć wielki charakter żeby od 70 lat pozostać wierną tej rasie i temu stylowi stroju.