Moja walka o nawiązanie ciągłości państwa polskiego do niepodległej Polski powstałej przed stu laty natrafia ciągle na opór, czemu się nie dziwię, jeżeli dotyczy to spadkobierców PRL. Gorzej jest w przypadku występujących w obronie demokracji uważających, że po zamachu majowym państwo polskie przybrało inną formę i nie może być uznawane za kontynuatora państwa odrodzonego w 1918 roku. Użyto nawet sformułowania, że „powstało państwo kolesiów marszałka”. Zamach majowy zamierzony jako tylko demonstracja siły przerodził się za sprawą niespodziewanego dla Piłsudskiego oporu prezydenta Wojciechowskiego w wojnę domową. A to już wiąże się z pojęciem zbrodni stanu i w razie przegranej jej sprawcom z Piłsudskim i Orlicz – Dreszerem na czele groziła kara śmierci. Talleyrand powiedziałby, że to co zrobił Piłsudski to coś […]
Moja walka o nawiązanie ciągłości państwa polskiego do niepodległej Polski powstałej przed stu laty natrafia ciągle na opór, czemu się nie dziwię, jeżeli dotyczy to spadkobierców PRL. Gorzej jest w przypadku występujących w obronie demokracji uważających, że po zamachu majowym państwo polskie przybrało inną formę i nie może być uznawane za kontynuatora państwa odrodzonego w 1918 roku.
Użyto nawet sformułowania, że „powstało państwo kolesiów marszałka”.
Zamach majowy zamierzony jako tylko demonstracja siły przerodził się za sprawą niespodziewanego dla Piłsudskiego oporu prezydenta Wojciechowskiego w wojnę domową.
A to już wiąże się z pojęciem zbrodni stanu i w razie przegranej jej sprawcom z Piłsudskim i Orlicz – Dreszerem na czele groziła kara śmierci.
Talleyrand powiedziałby, że to co zrobił Piłsudski to coś znacznie gorszego niż zbrodnia, gdyż to był oczywisty błąd polityczny.
Miał on otwartą drogę do władzy, bowiem nawet premier Wincenty Witos zdając sobie sprawę ze słabości rządu oświadczył żeby Piłsudski zdeklarował się i objął ster rządów. Marszałkowi jednak takie rozwiązanie będące w zasięgu ręki nie odpowiadało, gdyż oznaczało to uznanie dla znienawidzonej przezeń konstytucji marcowej. Demonstracja wojskowa miała na celu ominięcie tej konstytucji.
Na skutek przedwczesnej, zdaniem niektórych, kapitulacji prezydenta, otworzyło się pole do zalegalizowania powstałego stanu. Dokonał tego sejm wybrany przed zamachem majowym, dodatkowo jeszcze honorując zamachowca przez wybór na prezydenta, który Piłsudski odrzucił.
Nie rządził samodzielnie pozwalając na prowadzenie rządów przez ludzi mniej lub więcej zaufanych, zastrzegając jednak sobie wyłączne prawo do sterowania sprawami wojska i częściowo polityki zagranicznej.
Wobec ustąpienia prezydenta Wojciechowskiego zaistniała konieczność wyboru nowego prezydenta, po odmowie Piłsudskiego zgromadzenie narodowe pochodzące z wyborów sprzed zamachu, wybrało wysuniętego przez niego kandydata w osobie Ignacego Mościckiego.
Z racji wieku /Piłsudski urodzony 5 grudnia 1867 roku, a Mościcki 25 grudnia tegoż roku/, a także dość luźnej współpracy w PPS na emigracji mogli obaj uchodzić za „kolesiów”. Jednakże ich stosunki nigdy nie wyszły poza dość sztywne ramy obowiązujące w ówczesnym oficjalnym obyczaju zarówno urzędowym jak i towarzyskim.
Trzeba wiedzieć, że osoba Mościckiego nie była przypadkowa, miał za sobą osiągnięcia naukowe na skalę światową i wielkie zasługi w tworzeniu polskiego przemysłu chemicznego nie mówiąc o prezencji i nieskazitelnych manierach, znajomości języków i obycia zagranicą.
Nie może być zatem traktowany jako „koleś” niezależnie od roli jaką spełniał na stanowisku prezydenta RP.
Kto należał do grona ludzi zaufanych, lub przynajmniej tolerowanych na stanowisku premiera i ministrów kolejnych rządów za życia Piłsudskiego?
Najpierw premierzy: -pierwszym był Bartel, wybitny profesor politechniki lwowskiej niezwiązany bliżej z poprzednią działalnością marszałka, potem jedyni dwaj ludzie, którzy mogli się uważać za najbliższych mu jeszcze z czasów młodości – Sławek i Prystor, przy czym relacje ze Sławkiem były najbliższe, był jedynym z całego otoczenia, który był po imieniu z Piłsudskim i jedynym spadkobiercą jego idei.
Pozostali premierzy: Jędrzejewicz, Świtalski, Kozłowski – zarówno z tytułu różnicy wieku jak i poziomu zaangażowania we współpracy w przeszłości, mieli zbyt duży dystans ażeby znaleźć się w najbliższych relacjach z Piłsudskim.
W obsadę stanowisk ministerialnych ingerował rzadko, nawet w MSZ przez dłuższy czas tolerował Augusta Zaleskiego, mimo że miał pretensje o jego zbytnią uległość wobec Francji. Dopiero w 1930 roku skierował na stanowisko wiceministra MSZ Józefa Becka, który w dwa lata później po ustąpieniu Zaleskiego został ministrem.
Beck zresztą jak i wielu innych należał do grona wiernych wykonawców woli marszałka, jednak żaden z nich nie był dopuszczony do bliższej konfidencji.
Z wojskowych niewątpliwie najbliższym mu był Kazimierz Sosnkowski, szef sztabu z I Brygady, ale i poprzednio bardzo blisko z nim związany. Piłsudski odzywał się do niego zawsze per „szefie” nawiązując do czasów legionowych, a Sosnkowski zwracał się do Piłsudskiego per „komendancie”, co było zastrzeżone jedynie najbliższym współpracownikom.
Pozostali wojskowi ze służby w Legionach byli na statusie uczniów, nie wyłączając jego następcy Śmigłego – Rydza.
O żadnych koleżeńskich stosunkach nie mogło być mowy.
Ten dystans, specyficzny urok postaci i wiara w nieomylność decyzji marszałka stworzyły wokół niego bardzo liczną kadrę gotową do wykonywania wszelkich rozkazów. W tym leżała przewaga Piłsudskiego nad jego przeciwnikami politycznymi, z których żaden nie potrafił sobie wychować takiej gromady uczniów.
Byli wśród nich ludzie bardzo miernego intelektu i charakteru, ale byli też i ludzie wybitni. Najlepszą weryfikacją okazał się rok 1939, w którym okazało się, kto z ludzi Piłsudskiego zawiódł, a kto zasłużył na pamięć historii.
Cokolwiek by się jednak nie powiedziało na temat „Polski Piłsudskiego” to jednak musi się uwzględnić, że był to kraj suwerenny rządzony przez ludzi, którzy swoimi życiorysami potwierdzili gotowość do poświęceń na rzecz sprawy ojczystej.
Nie można tego porównywać z „III Rzeczpospolitą” nazywaną też „republiką kolesiów” ze względu na natłok karierowiczów nie mówiąc już o różnorakich agentach, którzy w niej dorwali się do władzy.
Uczciwszy wszelkie błędy i niedociągnięcia możemy z całą pewnością państwo polskie, odrodzone w 1918 roku uznać za niedościgniony wzór dla obecnej rzeczywistości rządów sprawowanych w Polsce nawet pomijając istotny czynnik legalności.
Trzeba też mieć na uwadze, że pokojowa egzystencja tego państwa to zaledwie niecałe osiemnaście lat. W tym okresie zostały dokonane wiekopomne dzieła, takie jak zjednoczenie dzielnic rozbiorowych i stworzenie administracji państwa i zwycięskiej w trzech wojnach armii, budowa Gdyni, COP’u, rozbudowa i nadanie charakteru godnego stolicy Warszawie, stworzenie polskiego szkolnictwa, kodyfikacja prawa, a chociażby organizacja najsprawniejszej w Europie komunikacji kolejowej. Czy cokolwiek z ubiegłego trzydziestolecia da się porównać z osiągnięciami przedwojennymi mimo nieporównywalnie lepszych warunków startu.
W sumie mamy wiele powodów do nawiązania charakteru współczesnej Polski do odrodzonego państwa polskiego.
Decydujący jest jednak status niezawisłości państwowej.