Ich siła wynika z Twojej niewiedzy.-jj
Co prawda, specjalnym szacunkiem nie darzę p. prof. Zolla, szczególnie za jego okres przewodniczenia Komisji Wyborczej, kiedy to na pismo prof. prof. M. Dakowskiego i J. Przystawy o fałszowaniu wyborów nawet nie raczył odpowiedzieć, ale to twierdzenie całkowicie popieram.
Powstały co prawda nowe ministerstwa i urzędy w randze ministerstw, ale jaki jest ich prawdziwy cel i komu służą, w żaden sposób zorientować się nie można.
Przykładem mogą być wypowiedzi ministra rolnictwa, Stanisława Kalemby. Minister rolnictwa powinien z założenia bronić polskich rolników, z tego chociażby powodu, że sam nic nie wytwarza, a pensję otrzymuje właśnie z pracy m.in. rolników. Niestety, zamiast ich bronić, to opowiada bajki o jakimś efekcie cieplarnianym i globalnym ociepleniu. No, jeżeli p. Minister reprezentuje taki poziom wiedzy fachowej, to trudno się dziwić, że rolnicy mają problemy. A przecież już nawet NASA przyznała, że to globalne ocieplenie, to zwykły kit, wciskany tym na dole, aby ci, co u góry, mogli zarabiać więcej. Przykładem jest jeden z czołowych celebrytów tej filozofii, Al Gore. Pan ten zarobił kilkaset milionów na tym spektaklu. No, chyba że inni także pragną coś z tego sukna wykroić dla siebie. Ostatnio straciliśmy, jako społeczeństwo, 100 000 000 złotych na urządzenie spotkania tej sekty w Warszawie.
Inne bzdury opowiadane przez p. Ministra, to stepowienie z powodu wycinania lasów, zamiast przyznać się, że to kopalnie odkrywkowe, np. Konin, tak niszczą najlepsze gleby w Polsce. Już nawet jezioro Gopło, kolebka państwowości polskiej, wysycha.
Ale jak już podałem, trudno ustalić cele tego ministerstwa.
Obecnie sytuacja w rolnictwie jest taka, że mleka od krowy na wsi już nie kupisz, przynajmniej na Pomorzu nie można. Podobnie zresztą z jajami, czy kurami. A jeszcze w stanie wojennym, wieś była w stanie spokojnie zaopatrzyć miasto. Wiem to z autopsji, ponieważ sam szmuglowałem. I pomyśleć, że wystarczyło ok. 20 lat, aby tak ogolić chłopów, że sami stoją w kolejce do sklepu po zakup jaj, czy mleka.
Od ładnych kilku lat, tj. od wejścia do Unii, systematycznie spada pogłowie bydła. W 2012 roku bydła mięsnego mieliśmy już tylko 23794 sztuki w 894 gospodarstwach. Średniacy już nie posiadali krów. Jeszcze gorzej wygląda sprawa ze świniami. A za naszą zachodnią granicą, w byłym NRD, hodowla przy pomocy polskich parobków aż kwitnie.
O Afrykańskim, czy też jak woli jeden z p. Posłów, Tropikalnym Pomorze Świń, już pisałem, że jest to bardzo dziwna sprawa. Jak nie byliśmy w Unii, to i pomoru nie mieliśmy. Jest to o tyle dziwne, że po raz pierwszy opisano go w Kenii w 1921 roku [inne źródła podają, że w 1903 roku w RPA]. Wyraźnie widać, że wcale ta choroba taka niebezpieczna nie jest:
http://www.farmer.pl/produkcja-zwierzeca/trzoda-chlewna/
Chociaż jest to podobno wyjątkowo zjadliwa choroba dla świń, to pomimo braku specjalnej ustawy weterynaryjnej itd, dopiero w 1957 roku pojawiła się w Portugalii. I pomimo otwarcia granic w latach 1970-tych, jakoś nikt w Polsce o niej nie słyszał. Zresztą nie tylko w Polsce.
W Rosji pojawiła się nagle, nie wiadomo skąd, w 2007 roku? Nikt nie próbuje uzasadnić, jak to się stało, że przeskoczyła całą Europę, tak na oko jakieś 3 000 km i nikogo nie zaraziła? Jakimś cudownym losu zrządzeniem i wyjątkowym bóstw chronieniem, kraje Europy zachodniej zostały oszczędzone, ponieważ wirus nie zagościł w żadnej dużej farmie we Francji, Niemczech, czy Danii i Holandii, tylko od razu sobie Rosję upodobał.
Już w ubiegłym roku straszono nas tą zarazą. Nikt też nie wiedział, dlaczego, jeżeli wystąpiła w Moskwie, to zaraz potem była na Białorusi. Bez wodki tego nie zrozumiesz, zwykły śmiertelniku, to już tylko specjalne Komisje Unijne są w stanie uzasadnić. Tym bardziej, że chłopi białoruscy twierdzili, że to była świnia podrzucona do zagrody za wsią. I podobnie jak u nas, określone służby od razu wiedziały co i na co badać.
W tym samym 2007 roku mieliśmy, tuż przed świętami, ptasią grypę, rozpoznaną na podstawie dwóch padłych łabędzi pod Toruniem. To nic, że normalnie i latem i zimą ptaki padają. To nic, że w zimie pada ich więcej. To nic, że żaden mały ptaszek nie padł, a o ile wierzyć ornitologom, to np. takie wróble, sikorki, na zimę od nas nie odlatują, a mimo tego nie zachorowały na ptasią grypę. Ale dwa duże ptaki, które łatwo przewieźć w bagażniku i łatwo dać kijem w łeb, zachorowały. Pozwoliło to na wybicie kilku milionów kur tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Sami rozumiecie Szanowni Czytelnicy, że trzeba było sprowadzić z innych krajów ten podstawowy towar świąteczny. Podobno największym dostawcą drobiu na rynek europejski jest Izrael. Oczywiście, Broń Panie Boże, niczego nie sugeruję. I jeżeli ktoś coś sobie myśli, to jest to tylko jego prywatna, chorej wyobraźni sprawa. Całkowicie się odcinam od takich bezeceństw.
Tak w ogóle, to te epidemie, mniej lub bardziej widoczne, zaczęły się od naszych kontaktów z NATO, po 1990 roku. Przedtem jakoś było spokojniej w tym przedmiocie.
Główny lekarz Weterynarii, p. Janusz Związek, już poinformował o przyjściu do nas tego Tropikalno-Afrykańskiego pomoru i Komisję Europejską i Światową Organizację Zdrowia Zwierząt i na pewno inne, istotne Instytucje. Tylko na podstawie czego wyciągnął takie wnioski?
A to jest duży problem. Zawsze jak dochodzimy do konkretów, to zaczynają się schody.
I tak: jeżeli pomór przyszedł ze strony Białorusi, to dlaczego przez pół roku była kompletna cisza w mas mediach o tym, że na Białorusi, tuż przy granicy, panuje taka straszna inaczej choroba? Można samemu sprawdzić, ponieważ na portalu Ministerstwa Rosyjskiego mamy na bieżąco monitorowanie tej choroby. Liczba ognisk na 22 milionach km kwadratowych powierzchni, wynosiła 215 w 2012 roku. Rosjanie podają, że znaleziono padłe sztuki na Litwie, ale „nasz” tak czujny Inspektor, nie wstrzymał handlu mięsem z Litwą. Na granicy nie było żadnych, mniej lub bardziej rygorystycznych, utrudnień w ruchu.
Czyli na Litwie panuje pomór, a my nic. Nasza wieś śpi spokojnie.
Rosja podaje także, że pomór świń wystąpił w obwodzie kaliningradzkim. A u nas spokojnie, ani śladu jakiś rygorów sanitarnych?
Załączona mapa pokazuje, że o wiele większy pomór panuje na Ukrainie. Ale tam rewolucja, za 20 milionów dolarów dziennie, i nie wolno przeszkadzać.
No to jest ta epidemia, czy jej niema? I dlaczego ten dzik, znaleziony w gminie Studziałowo, został od razu przebadany na Pomór? [Farmer 14.02.14 12:07]. Przecież to nie jest tanie badanie i podobnie, jak badanie ptaków nikt, nigdy, nie badał tych zwierząt z byle powodu. Wiem coś niecoś na ten temat, ponieważ badaliśmy fluorozę, czy zatrucia ołowiem u ptactwa, w celu porównania, jak to u ludzi bywa [województwo pomorskie ma największe skażenie fluorem w Polsce].
A najciekawsze jest to, że podobno to jest śmiertelna dla świń i dzików choroba, a oni znaleźli jednego dzika i już epidemia. Przecie o ile mi wiadomo, dzik to nie słoń i nie żyje samotnie, tylko w stadzie. W stadzie są warchlaki, a tutaj choruje jeden dorosły, a małe nie? Widocznie z pokarmem matki nabrały odporności. I jaki to przemyślny ten wirus, wie, że Pan inspektor dużego zwierzaka dostrzeże, a taki mały, to gdzieś tam pod śniegiem przeleżałby i dopiero w maju, rozkładającą się padlinę by ktoś znalazł. I jak potem to badać, śmierdzi…
Podobnie wyglądała ta ptasia grypa. Też w całej Polsce znaleziono dwa łabędzie pod Toruniem, a od razu EPIDEMIA ptasiej grypy. I oczywiście 50 milionów na walkę z epidemią wyszło z pieniędzy społecznych. Oczywiście, pod pretekstem ratowania głupiego ludka. To wszystko dla naszego dobra przecież!
Zresztą Ci urzędnicy, to mają jakiś dziwny wzrok, zawsze widzą w setkach tysięcy. W 2009 roku, rozpoznając epidemię świńskiej grypy, wróżyli o dziesiątkach tysięcy zgonów w samym USA. Podobno miało umrzeć ponad 90 000 ludzi. Naprawdę, na 320 milionów Amerykanów, na grypę zmarło w tej strasznej epidemii 18 osób!!! Normalnie umiera rocznie co najmniej kilkaset osób. No, ale strach zrobił swoje i rządy wydały ponad 4 miliardy dolarów, na zakup nikomu niepotrzebnych leków. To się nazywa interes.
Wracając do świńskiego pomoru.
20 lutego HYPERLINK „http://Farmer.pl” \t „_blank” Farmer.pl podał, że to Litwa zaostrza kontrolę handlu wieprzowiną z Polską.
Niesamowita historia, od co najmniej roku, jak informuje Moskwa, na Litwie panuje pomór świński, nasz czcigodny Rząd nic nie robi, a teraz znaleźli jednego padniętego dzika i od razu embargo na cały eksport z Polski?!
Jeszcze ciekawsze jest to, że Litwini zaprzęgli do kontroli Służby do Badań Przestępstw Finansowych. Jak wiadomo, te organa są wyspecjalizowane w szukaniu wirusów pomoru świń.
Oczywiście wszyscy podkreślają, jaka to wysoce zjadliwa i niebezpieczna choroba. Jedna dorosła świnia na 312 000 km kwadratowych i od razu epidemia?!?!
Ale Farmer, za PAP, 20 lutego podaje jednoznacznie, o co chodzi. Polska w 2013 roku sprzedała na Litwę 11 800 000 kg wieprzowiny, o wartości 22.4 miliona euro.
A w 2012 roku to było 9 000 000 kg, o wartości 19 milionów euro. Czyli nasz eksport zwiększał się. Wyraźnie to zaniepokoiło innych handlarzy.
I najciekawsza sprawa. Jak podał prezes Pini Polonia, Duńczycy już 10 dni wcześniej, na targach Prodexpo, odbywających się w Moskwie wiedzieli, że w Polsce znaleziono chorego dzika. Czyli ci dzielni potomkowie wikingów, na pewno na podstawie run, odczytali przyszłość i wracając z wystawy ją urzeczywistnili? Oczywiście, są to bajdurzenia dyletanta, ale skuteczność prognozy jest oszałamiająca. A realne prawdopodobieństwo takiej wróżby, mniej aniżeli zerowe. Tym bardziej, że Dania rozwija na potęgę hodowlę świń, karmiąc je oczywiście genetycznie modyfikowaną paszą. No, oni tego nie muszą konsumować, to idzie na wschód.
Przypomina mi to opowiadanie studenta, pracującego w czasie wakacji w Niemczech. W piątek przychodzi majster i mówi, że teraz do proszku do prania mają zakręcić detergent i od połowy dosypać sodę i coś tam. Bo przez weekend produkujemy na wschód.
I o co ten cały ambaras, kiedy choroba jest zupełnie niegroźna dla ludzi, jak zapewniają wszystkie portale i wypowiadający się na nich eksperci? Jak twierdzi Główny Lekarz Weterynarii, p. Jakubowski, nawet gdyby człowiek jadł mięso takiej świni, to nic mu nie grozi.
Czyli wybijanie świń nie ma żadnego sensu, ponieważ po usmażeniu można to mięso zjeść!!! To dlaczego, jeżeli znajdą jednego dzika, wybijają świnie hodowlane tysiącami?
I kolejna wątpliwość, czyli drugie dno. Czy nie jest to czasami próba, pod pretekstem walki z epidemią, wyeliminowania uboju prywatnego? Przypomnę, że wydano postanowienie, że nikomu nie wolno już bić świni samemu tylko musi zawozić ją do specjalnego zakładu. A to powoduje znaczne koszta. Czy pod pozorem siania strachu nie chcą odzwyczaić ludzików od uboju gospodarskiego?
29 stycznia Rosja wprowadziła zakaz importu mięsa z Unii Europejskiej.
CIEKAWE, PONIEWAŻ TO BYŁO CO NAJMNIEJ NA 10 DNI PRZED ZNALEZIENIEM TEGO DZIKA W POLSCE, A ROK PO TYM, JAK POMÓR WYSTĘPOWAŁ NA LITWIE.
Czyli, jak na Litwie była epidemia, to nie miała znaczenia. Za mały kraj, co on tam eksportuje? Co innego duża Polska!
W tym samym czasie pogłowie świń np. w Niemczech, wzrosło w porównaniu rok do roku o prawie 1.5%, do 12,4 miliona sztuk, a liczebność loch o 3 %, do 2.1 miliona sztuk.
Tylko co to ma wspólnego z medycyną czy weterynarią? Widać wyraźnie, że starsi i mądrzejsi w Unii, niewybieralni, czyli tzw. Komisja, bardziej dba o świnie, aniżeli o ludzi. Ponieważ w 2013 roku wprowadziła zakaz kojców pojedynczych dla loch i nakaz wprowadzenia nowych grupowych systemów hodowli. To jest tak, jak z zakazem hodowli krzywych ogórków.
Przysłuchiwałem się debacie Komisji na temat wprowadzenia przepisów, dotyczących pyłku kwiatowego, dla zdrowia pszczół i produkowanego miodu. Poziom był żenujący. Coś pomiędzy budką z piwem, a bazarem. Dyskusja dotyczyła retoryki słownej poszczególnych wypowiadających się. Wyraźnie widoczny był lobbing producentów GMO. Ani jedna osoba nie potrafiła wskazać na badania wyjaśniające, jakie znaczenie dla pszczół ma takie długoterminowe odżywianie się GMO. Nie potrafili także wskazać na badania, czy tak zmodyfikowany miód, ma te same właściwości dla człowieka, jakie ma miód naturalny, czy też nie. Co nie przeszkadzało im przez ponad 2 godziny ględzić za nasze pieniądze!
No ale to są przecież unijni eksperci inaczej.
Ps.1. Jak podał GUS 04.02.2014. 21:49, ponad pół miliona dzieci w Polsce nie dojada, „bo ich rodziców nie stać, na to aby chociaż co drugi dzień zapewnić im posiłek z mięsa czy drobiu”.
W opracowaniu „Warunki życia rodzin w Polsce” GUS podaje także, że 450 000 dzieci nie ma podręczników, ponieważ ich rodziców na to nie stać. Z powodu biedy 530 000 dzieci nie jest leczonych specjalistycznie, a ponad 600 000 nie chodzi do dentysty. Ogółem na 8.9 miliona dzieci, w niedostatku lub biedzie żyje 1 400 000 dzieci. Czy tych świń nie można przekazać tym ludziom?
I stąd moje pytanie: kogo reprezentują ministerstwa?
Więcej na stronach Rosselchoznadzor.
Rozmowy z inicjatywy strony rosyjskiej odbyły się już 30 stycznia. W tym samym dniu toczyły się rozmowy z Białorusią, w celu powstrzymania eksportu z Unii.
Takie same rozmowy prowadzono już 25 stycznia z Litwą, ponieważ tam także znaleziono dwa padłe dziki.
Już 20 lutego Białoruś wprowadziła embargo na przywóz i tranzyt wieprzowiny. Oczywiście zrobili to w związku z opublikowaniem przez Polskę informacji o znalezieniu tego dzika i w trosce o swoje hodowle, w których już od 2 lat panuje pomór. I tak na wszelki wypadek, dotyczy to nie tylko wieprzowiny, ale karmy dla psów, kotów, drobiu i ryb.
Polska była w 2013 roku największym eksporterem wieprzowiny na Białoruś. W całym roku, wg danych Białorusi, wwieziono na teren tego państwa 24 000 000 kg wieprzowiny, o wartości 79 milionów euro.
Innymi slowy, straty polskich rolników i producentów, to ok. 500 000 000 euro. Oczywiście do budżetu nie wpłynie podatek od tej kwoty, coś ok.100 000 000 euro. No ale rząd jest bogaty, co to znaczy, do 3 bilionów długu dorzucić jakieś 400 milionów?
P.s.2. Wszystko wskazuje, że tak zwane epidemie wśród zwierząt od 20 lat maja tak naprawdę tylko jeden cel : wybicie konkurencji. Ani jedna „wywołana” epidemia nigdy niespełnaiłą cech prawdziwej epidemii. Nigdy nie było ogniska epidemii i koncentrycznie rozprzestrznianijącej się zarazy. Ewentualnie zarazy rozprzestrzeniajacej sie wg jakiegoś szlaku – drogi. Straty z powodu „epidemii” wynosiły kilka sztuk padnietych i parę milionów ukatrupionych jak np. z epidemia owiec w Anglii, czy kur w Polsce.
I co najciekawsze bez względu w jakim kraju to się dzieje mąrzy inaczej urzędnicy siedzą cicho i realizują określony plan.
Rozpowszechniane wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane.
Dr Jerzy Jaśkowski
kontakt: jerzy.jaśkowski@o2.pl
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl
Jeden komentarz