Rozmiary druzgocącej porażki, której doznała największa polska partia opozycyjna, Prawo i Sprawiedliwość, wprost przytłaczają w powiecie gorlickim. Przedstawicieli gorlickiej „armady” Barbary Bartuś trudno szukać na jakimkolwiek stanowisku wójta, czy burmistrza w regionie. Sromotnie przegrane wybory w Gorlicach (w dogrywce walczył KWW Witolda Kochana z Rafałem Kuklą z SLD, czyli dżuma z cholerą) i brak choćby jednego miejsca w zarządzie Powiatu Gorlickiego, o stanowisku starosty, czy wicestarosty nie wspominając, przepełniają tę czarę samorządowej goryczy, którą z zimną krwią napełniała już od dawna poseł Ziemi Gorlickiej Barbara Bartuś. I piszę to wszystko bez satysfakcji, choć od wielu lat zwracam uwagę, że pani poseł, z bardzo wielu względów, nie nadaje się do roli politycznego lidera i można odnieść wrażenie, że bardziej niż regionem interesuje się własną karierą.
Czy pamiętacie ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego. Wszędzie z ogromnych banerów reklamowych spoglądała na nas pani poseł i oświadczała, że trzeba służyć Polsce i słuchać Polaków. Takiej gigantycznej promocji naprawdę można było pozazdrościć. Skończyło się jednak tylko na kosztownej promocji, bo do PE poseł Bartuś nie dojechała. „Pijar” rządzi się jednak swoimi prawami. Hasło z banerów o służeniu i słuchaniu wyrzucono do kosza. I chociaż Gorliczanie, to też Polacy, to Gorliczan, na dłuższą metę pani poseł nie chciała słuchać (i nie będzie) i dlatego zafundowała swojej partii spektakularną klęskę w ostatnich wyborach samorządowych.
Przyglądając się kampanii wyborczej, za którą lwią część odpowiedzialności ponosi szefowa Prawa i Sprawiedliwości w Gorlicach, można było odnieść wrażenie, że obowiązywała straceńcza w istocie (dla partii) strategia popierania przegniłych i skorumpowanych lokalnych układów w naszych gminach i miasteczkach. Hasło „czas na zmiany” schowano głęboko pod dywan, bo za chwile będą wybory parlamentarne i nie warto zadzierać z lokalnymi kacykami, którzy przecież już za rok odpłacą się poparciem, bankietami, zaproszeniami i festynami. „Rąsia” „rąsię” myje. I „pijar” znowu zakwitnie. I na białym rumaku wjedziemy na Wiejską! W Polskę idziemy! Co ja bredzę?
Tutaj, na Ziemi Gorlickiej, tej Polski mamy coraz mniej. Pozostaje już tylko prywata!
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jeden komentarz