Mam do Państwa ciekawe pytanie. Czy znacie Państwo takie zwierzę, które zapada cyklicznie w czteroletni sen? Budzi się na kilka miesięcy i znów zasypia na kolejne cztery lata? Nie? Myślicie, że to żart? W takiej sytuacji pozwolę sobie na uchylenie rąbka tajemnicy i ukazanie takiego organizmu (być może jeszcze przez stosowne działy biologii niesklasyfikowanego – bo co by nie mówić, to wielki entomolog Stefan Niesiołowski zapewne zajmuje się teraz mieszaniem kolejnego kubła z pomyjami, którego przeznaczeniem ma być głowa znienawidzonego "Kaczora", więc na odkrycia naukowe czasu ma mało; ale też i z innej przyczyny mógł rzeczony gatunek ujść uwadze tak wytrawnego tropiciela wszelkiego robactwa – z powodu tożsamości badacza z przedmiotem badanym, o czym niżej). Organizmu, który zresztą żyje obok […]
Mam do Państwa ciekawe pytanie. Czy znacie Państwo takie zwierzę, które zapada cyklicznie w czteroletni sen? Budzi się na kilka miesięcy i znów zasypia na kolejne cztery lata? Nie? Myślicie, że to żart? W takiej sytuacji pozwolę sobie na uchylenie rąbka tajemnicy i ukazanie takiego organizmu (być może jeszcze przez stosowne działy biologii niesklasyfikowanego – bo co by nie mówić, to wielki entomolog Stefan Niesiołowski zapewne zajmuje się teraz mieszaniem kolejnego kubła z pomyjami, którego przeznaczeniem ma być głowa znienawidzonego "Kaczora", więc na odkrycia naukowe czasu ma mało; ale też i z innej przyczyny mógł rzeczony gatunek ujść uwadze tak wytrawnego tropiciela wszelkiego robactwa – z powodu tożsamości badacza z przedmiotem badanym, o czym niżej). Organizmu, który zresztą żyje obok nas, wśród nas i jedynie jego umiejętności kamuflowania się mogą tłumaczyć, że wielu z nas jeszcze go nie odkryło lub nie zdefiniowało. Pokażę go, choć będzie to raczej zdemaskowanie świetnie się ukrywającego kameleona, który idealnie dostosowuje się do wymagań otoczenia.
Od pewnego czasu – jakoś wcale mnie nie dziwi, że akurat takiego, który można wiązać z wyraźną inicjacją swędzenia pewnych części ciała niektórych polityków, a związaną z początkiem okresu refleksji przedwyborczej, czy też może ujawnianiem się syndromu końca kadencji, przejawiającym się w uświadomieniu sobie istnienia zdania "po czynach ich poznacie" – obserwuję coraz liczniejsze, groteskowe i nad wyraz komiczne (a raczej tragikomiczne, bo to śmiech przez łzy jednej z milionów ofiar tego niesmacznego dowcipu) wystąpienia polityków koalicji rządzącej (z wyraźnym wskazaniem na przedstawicieli PO; widać PSL ma mocniejsze nerwy albo po prostu jest bardziej "męski" i nie pęka), którzy w wielkich słowach przekazują nam, czego to rząd PO dokona przez kolejne 4 lata rządzenia.
Jaką to świetlaną przyszłość nam zbuduje? Poszczególni ministrowie wskazują w licznych wywiadach, jak bogate plany mają na polepszenie wszelkich sfer naszego życia, jak dzięki temu będzie nam dobrze i miło. Jednym słowem – znów druga Irlandia na horyzoncie (ciekawe, czy ta z czasów wielkiego głodu, czy ta zbankrutowana z dnia dzisiejszego?; ale to już jest wiedza dla nas niedostępna, schowana głęboko, za coraz bardziej kwaśnym uśmiechem naszego Słoneczka Peru, Pinokia Tuska). Z wypowiedzi tych "światłych umysłów" przebija geniusz odkrywców. Otóż dziś odkryli oni nagle szereg idealnych rozwiązań, jakie w mig postawią Polskę na nogi i uczynią z nas ludzi bogatych i szczęśliwych (oczywiście w ciągu kolejnych czterech lat). Uświadomiwszy to sobie, bieżą szybko (niektórzy, sądząc po płytkości wypowiedzi, zdają się naśladować Archimedesa i stają przed nami "nadzy", acz w przeciwieństwie do niego – intelektualnie), aby nam tę radosną nowinę przekazać (mam nadzieję, że zbieżność terminowa ogłaszania tych nowin z Bożym Narodzeniem nie jest aby kolejnym przejawem manii wielkości Pana Premiera i nie chce przebić tamtej Dobrej Nowiny i ustanowić swojej "nowej świeckiej tradycji"). Oczywiście, w swej wrodzonej naiwności są przekonani, że nikt nie zapyta o minione cztery lata. To nieważne, liczy się przyszłość, wstecz patrzą zaściankowcy i zacofańcy.
Osobiście jestem dość odporny na błazenadę, miałem okazję współpracować z pewnym politykiem, który był mistrzem w tej materii, i niespecjalnie interesują mnie kolejne odkrycia Panów Grabarczyka, Grada czy Zdrojewskiego (bo o Panu Rostowskim czy Namiestniku Privislanskovo Kraja Komorowskim warto napisać osobne, długie elaboraty – to jednak postacie wyjątkowe w swej rozbrajającej śmieszności). Jednak urzekł mnie specjalnie ostatni tekst Posła Jarosława Gowina w "Rzeczpospolitej" (29.12.2010r.) na temat potrzeby prywatyzacji kolei. Przyczepiłem się akurat do tego tekstu, choć oczywiście daleko mu do szeregu innych złotych odkryć końca kadencji artykułowanych przez jego partyjnych kolegów, bo raczej mam o Panu Gowinie pozytywne zdanie. A tu proszę, także jego nie ominął syndrom "śpiocha". Obudził się nagle i już wie, jak uzdrowić kolej w Polsce. Jak to zrobić? Prywatyzować!!! Mój Boże, cóż za odkrycie, co za geniusz, jakie to nowatorskie! Czy ja czasem już nie słyszałem tego wiele lat temu z szeregów pogardzanej w kręgach salonu UPR? No tak, ale przecież nieważne, co się głosi, tylko kto głosi. Teraz to jest dobre rozwiązanie. Ale dlaczego Pan Gowin zrozumiał to dopiero teraz? Cztery lata myślał, myślał, myślał i u kresu swojej kadencji wymyślił? Cud! I od razu Pan Poseł prezentuje nam kompleksowo, jak tego dokonać. Ciekawe, poseł partii rządzącej mówi, że wie, jak prosto dokonać czegoś, czego z kolegami nie dokonali przez cztery lata. Nie dokonali, bo…? Bo spali.
Wygląda na to, że takie zachowanie nie jest przypadkowe, a jego powtarzalność i zasięg partyjny zdają się wskazywać, iż nie jest to przypadłość chorobowa. To jest cecha gatunkowa!!! Uff. Kamień spadł mi z serca. Czyli to nie będzie zaraźliwe i może jednak nie dojdzie do kolejnej pandemii, przed którą bohatersko obroni nas rząd. Jest więc jeszcze szansa dla Polski. Jest nadzieja, aby organizmy posiadające tę cechę wyeliminować z rządzenia (co przy długotrwałym braku dostępu do władzy może poskutkować ewolucyjną zmianą adaptacyjną, usuwającą tę cechę jako nieprzydatną).
Czyli? Już wszyscy wiemy, jaki to organizm tak długo sypia, by później, po przebudzeniu, w krótkim czasie uczynić wszystko i to wszelkimi metodami (głównie PR) oraz środkami (tu zestaw jest przebogaty: groźby, kłamstwa, niedomówienia, szkalowanie, wyśmiewanie, wzywanie do przemocy itp.), aby zapewnić sobie znów spokojny i komfortowy czteroletni sen. To w tym krótkim okresie aktywności przedstawiciele tego gatunku w piorunującym tempie adaptują się do aktualnych warunków niszy, w której przychodzi im funkcjonować – jednak jako organizmy dość prymitywne korzystają jedynie z jednej zmiennej: sondażu; niekiedy dwóch – zdania Premiera Putina i Kanclerz Merkel). Organizm ten to oczywiście polityk PO! Gatunek wyjątkowo ekspansywny i ostatnio wielce rozpowszechniony. Niestety, dość szkodliwy dla Polski. Proste? Pewnie, że proste. Ale właśnie ze względu na swą prostotę i oczywistość tak trudny do odkrycia, zdefiniowania i opanowania. Tak trudny do zrozumienia dla wielu z nas, o czym świadczą sondaże.
PS
Pragnę jednocześnie zapewnić część członków PO, iż postawiona diagnoza na 100% odnosi się do członków PO sprawujących władzę od szczebla wojewódzkiego wzwyż. Na szczeblach niższych mogą występować i występują w PO organizmy innych gatunków, znacznie przyjaźniejszych dla Polski czy wręcz pożytecznych. Sam w swoim najbliższym otoczeniu znam szereg takich osób (choć nie ukrywam, że wielu z nich ma na koncie przeszłość konserwatywno-liberalną – w rozumieniu członkostwa lub otarcia się o UPR). Jednocześnie gatunków szkodliwych jest oczywiście więcej, a osobników zatruwających inne ugrupowania jeszcze więcej. Niestety, niektóre nawet nie zasługują na opisywanie (np. środowisko Posła Palikota).
Bartosz Józwiak
"Trzymasz w reku gazete niezwykla. Juz sam tytul "idz POD PR¥D" sugeruje, ze na naszych lamach spotkasz sie z pogladami stojacymi w konflikcie z powszechnie lansowanymi opiniami."