Zastanawiajace jest, jak przyszłe pokolenia ocenią historyczny epizod zwany potocznie III RP. Nie chcę w tej notce poruszać kwestii zasadniczych – takich jak rozwój gospodarczy Polski, jej międzynarodowe znaczenie, kwestii demografii, emigracji, czy poziomu stopy życiowej Polaków. To wszystko jest opisane na tysiąc sposobów i mniej więcej wiadomo dla myślących, iż nie jest dobrze (bardzo łagodnie rzecz oceniając). Interesuje mnie coś innego – mianowicie – pewna ideologiczna otoczka, jaką z upodobaniem lansują najważniejsze osoby aktualnego obozu władzy.
Otóż, nadzwyczaj ciekawy i dajacy do myślenia jest dobór „autorytetów”, na sądach i opiniach których opiera się ideologia obecnych rządów. Kiedy zestawimy sobie nazwiska tych wielce zasłużonych „olbrzymów myśli i pracy dla pokoleń, dla Polski”, kiedy prześledzimy ich przepiękne życiorysy – zarysuje się jedna wspólna ich cecha, także będąca w dużej korelacji z najwyższymi dygnitarzami w państwie.
Np.: Mazowiecki zrezygnował (wyrzucono go z I, czy tez II roku prawa) ze studiów, Wałęsa – wiadomo (multidoktor) po zawodówce, Olbrychski – 2 lata temu obronił pracę magisterską (bodaj o aktorstwie jego samego), by zostać „profesorem” – wykładowcą w szkole teatralnej. Jan Litynski – studiował matematykę, o skończeniu studiów nic nie wiadomo. Komorowski – pracę magisterska (z historii) pisał podobno 2 tygodnie pod kierunkiem prof. Samsonowicza (rekord świata) – jakie są tego skutki – widać gołym okiem. Były prezydent – Kwaśniewski – nawet oszukiwał, iż ma dyplom ukończenia studów (za komuny był za to nawet dodatek finansowy). Minister Sikorski w swoim curriculum vitae podaje ukończenie Oxfordu ze stopniem Bachelor of Since jako odpowiadajacego tytułowi magistra, co nie jest prawdą – odpowiada on stopniowi licencjata. Wprawdzie Oxford ma zwyczaj przyznawanian po kilku latach wyższego uczelnianego stopnia na wniosek absolwenta (bez dodatkowych studiów, o co Sikorski wystąpił), ale jest to wyłącznie stopień kurtuazyjno-tytulany i inaczej sie nazywa niż tytuł przyznawany po ukończeniu klasycznych pełnych studiów uniwersyteckich. Czołowy autorytet III RP – Bartoszewski „profesor” – prawdopodobnie nie legitymuje sie nawet maturą, ma także słabo udokumentowaną przeszłość ze swojego pobytu w KL Oświecim – jest pojedyńcze świadectwo (o słabej – rzeczywiście – wartości kodeksowej, iż Bartoszewski kolaborował z Niemcami), także jego zwolnienie z obozu jest dość tajemnicze (wiadomo, że siostra była w związku z esesmanem). Udział w Powstaniu Warszawskim Bartoszewskiego jest tak tajemniczy, że nie wiadomo w jakim był oddziale, czy formacji i kto to może potwierdzić…. Narodził sie jeszcze jeden „ałtorytet” – Jerzy Owsiak – ten już z maturą, osobnik nadzwyczaj inteligentny – potrafił zagospodarować naturalną skłonność Polaków – szczególnie młodego pokolenia do ofiarności na rzecz ludzi poszkodowanych prze los. Poszedł w ślady nieodżałowanego twórcy ośrodków Monaru – Marka Kotańskiego. W odróżnieniu jednak od owej nadzwyczaj pozytywnej postaci – Owsiak zachowuje się jak watażka, jak święta krowa, której wiele wolno ze wzgledu na „zasługi”. Owsiak stał się ulubieńcem III RP przede wszystkim ze wzgledu na oddziaływanie na młodzież w kierunku obowiazujacej „poprawności” – wyzbycie sie tradycyjnych wartości – „róbta, co chceta” – bawcie się bez zadnych hamulców – najprymitywniejsze instynkty podniósł do rangi obowiazującego trendy i ccool. Szczególne sukcesy odnosi rzecz jasna u przedstawicieli młodzieży wywodzacej się kręgów niedawnoe osiagających „awans społeczny” o słabo ukształtowanch wielopokoleniowych tradycyjnych wartościach Polaków.
Reasumując – III RP, to rządy nuworyszy i dlatego dobór autorytetów jest takki, a nie inny – wykształcenie – wierność ideałom i wartościom ukształtowanym przez pokolenia Polaków – to zjawiska zbędne, właściwie niepożądane i jako takie należy je tępić.
Nade wszystko – z historycznego magisterium Donalda Tuska jeszcze nic pozytywnego nie przedostało się do publicznej świadości, przeciwnie prezentuje knajacki jezyk, zwraca się do audytorium w II osobie – świadczy to o braku przyzwoitej kindersztuby; poza tym – „Polskość, to nienormalność”.