Bez kategorii
Like

Jak urzędnicy zarządzający drogami zarabiają na swoje pensje

20/08/2012
540 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Pensje pobierane przez kilkanaście tysięcy urzędników od zarządzania dróg to mały procent pieniędzy, które dzięki nim trafiają do budżetu z portfeli kierowców.

0


Z Węgrowa oddalonego od Warszawy około 80 kilometrów wracałem wczoraj do Warszawy prawie 3 godziny. Dlaczego? Dlatego, że główna droga (przez Stanisławów i Dobre) jest rozkopana od dwóch lat, więc pozostaje droga przez Łochów lub Kałuszyn do Mińska Mazowieckiego. W obu przypadkach wiąże się to z utratą czasu albo na korek w Mińsku Mazowieckim, albo na remonty w poblizu tego miasteczka.

Problemu oczywiście nie byłoby, gdyby nie zainwestowano iluś tysięcy złotych w zupełnie niepotrzebne ronda (w Mińsku naliczyłem dwa) i równie niepotrzebne znaki nakazujące jazdę z prawej strony. Postawiono ich w ostatnich latach taką ilość, że od wyjazdu z Warszawy aż do wjazdu na obwodnicę Siedlec (80 km) nie ma ani jednego kawałka do wyprzedzania. Największym paradoksem jest to, ze stawiając niepotrzebne znaki, urzędnicy stworzyli trzeci pas jezdni, który automatycznie wyłączyli z ruchu. Na jednym pasie jest ruch wjedną stronę, na drugim w stronę przeciwna, na trzecim znak za znakiem. Kto ma pecha i znajdzie się za ciężarówką czy traktorem nie ma możliwości wyprzedzania. To kretyńskie rozwiązanie sprawiło, że pokonanie drogi z Warszawy do mińska Mazowieckiego zajmuje godzinę, przejazd przez Mińsk druga godzinę, dojazd do Siedlec 45 minut. W ten sposób z Warszawy do Siedlec (80 km) jedziemy prawie trzy godziny. Jadąc i klnąc widzimy nowoczesne fotoradary i dziurę za dziurą. Można byłoby oczywiscie zamiast w radary, znaki na środku drogi i ronda zainwestowac w naprawę nawierzchni, ale wtedy byłoby zbyt prosto.

Kierowca nie jedzie już z Siedlec godzinę. Jedzie prawie trzy godziny. Cwaniacy, ktorzy będą próbowali objechać przez Kołbiel i Górę Kalwiarię również nie przyspieszą. Także im ustawiono już znaki na środku jezdni. Czas się wydłuża znacznie, ale wydłuża sie też zuzycie paliwa. Pokonanie 80 kilometrów w ciągu godziny to dla diesla spalenie 5,5 litra paliwa, dla benzyniaka jakieś 7 litrów. Pokonanie tego samego dystansu w ciągu trzech godzin to grubo ponad 10 litrów paliwa, czyli 10 złotych więcej z akcyzy. Jesli w ten sam sposób wydłużono czas jazdy każdemu z kilk milionów polskich kierowców, to oznacza, ze każdego dnia dzięki wynalazkom drogowej biurokracji do kasy państwowej wpływa kilkadziesiat milionów złotych z akcyzy. Miesięcznie jest to więc około półtora miliarda złotych, a więc kilka razy więcej niż państwo płaci armii urzędników. W ten sposób biurokracja generuje "zysk". Oczywiście znacznie wieksze od tego "zysku" sa straty nas – kierowców, ponoszone wskutek straconego czasu. Tego jednak już nikt nie zauważy.

W interesie nas – kierowców – jest to, aby tą bandę urzędniczą jak najszybciej rozgonić na cztery wiatry, a skutki jej dzialalności usunąć. Czyli zlikwidowac niepotrzbne ronda, niepotrzebne światla i niepotrzebne zanki drogowe na wyłączanych z ruchu środkowych pasach jezdni. Inaczej umrzemy z nudów w korkach będacych skutkiem dzialalności tych urzędasów.

Rację miał kiedyś Korwin – Mikke, gdy powiedział, że znacznie lepsze skutki byłyby wtedy, gdyby ta armia urzędników za swoje pensje siedziała w domu i nic nie robiła. Wówczas byłaby tylko kosztowna. Teraz jest kosztowna i szkodliwa. O czym wczoraj myślałem, przez prawie trzy godziny wrzucając na zmianę pierwszy i drugi bieg i mierząc się z wynalazkami klasy urzędniczej.

 

0

Leszek Szymowski

Niezale

132 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758