Zatem uważam że wytłumaczenie, zakrycie tego palenia się świateł w wielu oknach Pałacu Prezydenckiego było dla zamachowców niezbędne.
Każdy, kto interesuje się „katastrofą” smoleńską pamięta pogłoski z pierwszych dni o tym iż prezydent spóźnił się na samolot. Chociaż nie tylko interesujący się dzisiaj „katastrofą”. To łatwo było zapamiętać i dotarło chyba do wszystkich.
Ta powtarzana jak na komendę przez zdaje się brukowe pisma i mam takie wrażenie że puszczana w lud (jak w latach osiemdziesiątych) przez starych esbeków teza jak wiemy nie była istotna sama przez się tylko stanowić miała część prostego ciągu przyczynowo skutkowego. Samolot rozbił się bo piloci się śpieszyli– Śpieszyli się bo prezydent naciskał–Prezydent naciskał bo był spóźniony–Był spóźniony bo zaspał–Zaspał bo poprzednio dnia, ściślej poprzedniego wieczoru i nocy balował na imprezie alkoholowej.
Krąg się zamyka. Nie ma sensu tego rozwijać i ja też nie przywołuję tego tylko z powodu przypominania jak zaraz PT Czytelnicy zobaczą.
Myślałem wtedy że owo „uzasadnienie” ma na celu przede wszystkim uprawdopodobnienie przywołanego wyżej ciągu przyczynowo – skutkowego. Wymyślono zaś nocną libację ot tak sobie żeby dać jakiś powód do nacisków prezydenta na pilotów w ten sposób postępując zgodnie z bolszewickim sposobem zabicia człowieka i zbrukania jednocześnie jego dobrej pamięci. Więc taka przyczyna mnie nie zaskoczyła, choć wydawała się oczywiście ohydna. Przy okazji widziałem też w tle urbanowskie zrównania że oni wszyscy są jednakowe ziółka, my (szarzy ludzie) też przy okazji. Zatem w pamięci pojawiał się kiwający się nad grobami Kwaśniewski, no a „nasz” jak się okazuje nie lepszy, a nawet jak widać gorszy bo Kwaśniewski przynajmniej pił otwarcie i nie naciskał, w konsekwencji nie zamordował elity państwowej.
Przywołałem to, ale jak piszę nie po to by to roztrząsać i przywoływać tylko zwrócić uwagę iż ja i wielu myślało iż to ma taki cel. Uzasadnienie naturalności „wypadku lotniczego”, a przy okazji pośmiertne „załatwienie” przeciwnika. „Przyjemne z pożytecznym” . Dwie pieczenie na jednym ogniu.
Sądziłem więc że uzasadnienie spóźnienia wymyślono z powietrza bez żadnej innej przyczyny, bo trzeba było jakieś wymyślić. Wymyślono więc najprostsze, trafiające do serc i umysłów pijącego narodu przy okazji uzyskując korzyści jak wyżej.
Nie pamiętam kiedy, chyba dość szybko, w sieci pojawiła się informacja że Pałac Prezydencki był w noc poprzedzającą „wylot Delegacji do Katynia” nienaturalnie rozświetlony.
Ta informacja jednak nie zwracała uwagi tropiących tajemnicę smoleńską w tym czasie, jak ja skupiających uwagę przede wszystkim na „miejscu katastrofy” przy Siewiernym. Nie dyskutowano o niej, przemknęła niezauważona.
Ja osobiście natrafiłem na nią na tyle późno (równocześnie wydaje mi się że gdy czytałem to wpis był świeży, ale nie ma to istotnego znaczenia) że nawet nie łączyłem tego z narracją alkoholowej libacji bo też szybko ta umarła niby to śmiercią naturalną. Nie była podtrzymywana. Nie twierdzono już nie długo potem że prezydent spóźnił się bo pił (poza jednym wiadomym tzw. politykiem).
Informacja o „iluminacji” pałacu prezydenckiego długo w noc wraca. Spójrzmy na Pałac Prezydencki (swoją drogą raczej namiestnikowski, ale w kontekście zamordowanego śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego ładniej będzie pisać prezydencki) i Krakowskie Przedmieście:
Jest to miejsce gdzie przechodzi dużo ludzi. Także w nocy i nad ranem. Rano oczywiście także. Każdy kto zna specyfikę największych polskich miast (niekoniecznie tylko Warszawy) wie że najludniejszymi i najpopularniejszymi deptakami miasta w nocy i nad ranem, o różnych porach wraca dość dużo ludzi z różnych lokali. Jest tak zwłaszcza w czasie tzw. weekendu. Z piątku na sobotę, z soboty na niedzielę. Ba, nieraz wręcz są to małe tłumy. Jeśli chodzi o Krakowskie Przedmieście to wielu miało okazję się o tym przekonać osobiście, także i spoza Warszawy gdy spędzało czas pod krzyżem o różnych porach.
Miejscami takimi liczne osoby przechodzą o różnych porach nocy nie tylko wtedy gdy jest dość ciepło, ale o każdej porze roku by dodać dla tych, którzy by twierdzili że wtedy mało kto szedł bo było zimno.
Jak każdy też wie , choć lepiej to jeszcze widać na żywo niż w tv Pałac Prezydencki nie jest miejscem odosobnionym. Nie zakrywają go jak wiemy wysokie parkany, drzewa itd. Zatem to że i czy w wielu oknach palą się światła widać jak na dłoni.
Widzieć to musiało zatem wielu ludzi. Większość nie zwróciła na to uwagi, choć zapewne odnotowała, inni zastanowili się, jeszcze inni zastanawiali się po „katastrofie”.
Zatem uważam że wytłumaczenie, zakrycie tego palenia się świateł w wielu oknach Pałacu Prezydenckiego było dla zamachowców niezbędne.
Zbyt wiele ludzi tamtędy przechodziło. I trzeba było jakoś to wytłumaczyć.
Uśpić myśli, które mogły pojawić się w wielu głowach. To uśpienie było tym łatwiejsze ( co nie znaczy że mniej potrzebne) iż przecież większość tych wracających to byli młodzi wykształceni z dużych miast.
Zadbano o wytłumaczenie jednak jeszcze przed tym nim pojawiły się jakikolwiek, przecież nie podejrzewające strasznych rzeczy, pytania. No bo nawet młody, wykształcony, który jednym okiem wracając ze znajomymi z lokalu odnotował światła w Pałacu Prezydenckim mógł wiedziony naturalną ludzką potrzebą bycia w centrum wydarzeń pochwalić się znajomym i pojawiłoby się naturalnie pytanie : Dlaczego tam się świeciły wszystkie światła? No Kaczor, Pisior, kto tam Kaczora zrozumie po co on te światła świecił? Z naszych podatków ten prąd. Całą noc nie spał żeby polecieć do tego Katynia? Marta Kaczyńska z mężem i córką, z obsługą, dziadkiem może w berka się bawili ?
No, ale jakieś pytania się pojawiałyby i nie byłoby na nie odpowiedzi i to byłoby dla zamachowców niebezpieczne.
Zresztą jak widać dostawaliśmy i w pozostałych przypadkach odpowiedzi na wszystkie pytania nim jeszcze zdążyliśmy je zadać. Piloci, prezydent, Błasik, pogoda, stare samoloty, ruskie dziadostwo i niedbałość, polska niefrasobliwość, bogoojczyźnianość – niepotrzebna celebracja narodowych tragedii zamiast najpierw gospodarka durniu, itd. (Ta ostatnia wciskana do podświadomości).
Podsumowując i podkreślając to co napisałem. Uważam że główną przyczyną narracji o skacowanym i spóźnionym prezydencie był nienaturalnie rozświetlony i długo rozświetlony w nocy Pałac Prezydencki. Gdyby nie problem świateł w wielu oknach, który trzeba było wytłumaczyć uprzedzając pytania narracja o libacji nie pojawiłaby się. Zwracała ona bowiem uwagę na Pałac Prezydencki i Prezydenta w noc poprzedzającą wylot do Katynia. A tego zamachowcy nie chcieli. Musieli jednak to zrobić, ponosząc pewne ryzyko, przy okazji piekąc dwie pieczenie na jednym ogniu. I jak widać to przykrycie tej wpadki, czy też konieczności udało im się na dość długo.
Udało im się też dlatego że wszyscy ludzie prezydenta nie obalali tej narracji. Nie mówili : Było tak a tak. O tej i o tej porze mieliśmy naradę. O tej prezydent udał się na spoczynek. O tej wstał. Otrzymywał takie a takie informacje odnośnie wylotu. Ten pracownik kancelarii prezydenta o tej a o tej godzinie przyjechał rano do prezydenckiej kancelarii. Spotkał się z prezydentem o tej a o tej. Itd. Itp.
Nie mamy tych informacji zresztą do dzisiaj.
I obawiam się zresztą że takich wykazujących normalność prezydenckiego poprzedniego ranka, popołudnia, wieczoru, nocy i ranka 10 kwietnia 2010 mieć nie będziemy. Przynajmniej autentycznych, bo różne konfabulacje są oczywiście możliwe. Ale wtedy taka narracja posypie się jak domek z kart. I nie pomogą w jej uratowaniu szympansy, ciemniacy, i nawet służby zachodnie zainteresowane w utrzymaniu status quo.
Rece wyciagniete po polski majatek narodowy musza zostac odciete!