Sprawa uboju rytualnego zdominowała dzisiejszą edycję „3obiegu”. Dlatego, żeby ostudzić trochę emocję, postanowiłem poświęcić dzisiejszy felieton redakcyjny sprawie tak błahej, ale zarazem tak pięknej i wyjątkowej, jak kwiaty mniszka lekarskiego. Może ten i ów odsapnie trochę przy lekturze tego tekściku „trochę od czapy” wśród pozostałych artykułów. Jestem pewien, że doskonale znacie Państwo ten kwiat. Bo pod koniec kwietnia i w maju wszystkie polskie łąki usiane są tą żółciutką niewielką roślinką, która jak przekwitnie, to swój kwiatostan zamienia w wiotkie, szare, podobne do puchu nasiona, i wiatr, ale także przecież dzieciaki, mogą od tej chwili z radością poświęcić się zabawie w dmuchawce-latawce i jakby mimochodem rozsiewać mniszek na cały boży świat. Botanicy nazywają go właściwie mniszkiem pospolitym (łac. Taraxacum officinale F. […]
Sprawa uboju rytualnego zdominowała dzisiejszą edycję „3obiegu”. Dlatego, żeby ostudzić trochę emocję, postanowiłem poświęcić dzisiejszy felieton redakcyjny sprawie tak błahej, ale zarazem tak pięknej i wyjątkowej, jak kwiaty mniszka lekarskiego. Może ten i ów odsapnie trochę przy lekturze tego tekściku „trochę od czapy” wśród pozostałych artykułów.
Jestem pewien, że doskonale znacie Państwo ten kwiat. Bo pod koniec kwietnia i w maju wszystkie polskie łąki usiane są tą żółciutką niewielką roślinką, która jak przekwitnie, to swój kwiatostan zamienia w wiotkie, szare, podobne do puchu nasiona, i wiatr, ale także przecież dzieciaki, mogą od tej chwili z radością poświęcić się zabawie w dmuchawce-latawce i jakby mimochodem rozsiewać mniszek na cały boży świat. Botanicy nazywają go właściwie mniszkiem pospolitym (łac. Taraxacum officinale F. H. Wigg.), ale skądinąd wiadomo, że jego korzeń posiada właściwości lecznicze, to i zasłużył sobie na miano lekarskiego. Znam kilku miłośników mniszka, gotowych za ten niezwykły kwiat duszę diabłu sprzedać, którzy potrafią nawet wyrabiać wino z jego młodych koszyczków kwiatowych. Słyszeliście Państwo o takich sztuczkach? A gdyby smakosze miodu z Azji, Afryki, Ameryki lub Australii zobaczyli i posmakowali sądeckiego miodu z mniszka lekarskiego, niechybnie porzuciliby miody lawendowe, pomarańczowe, słonecznikowe, tupola i jakie tam jeszcze na naszej kuli ziemskiej występujące i wszyscy pszczelarze świata musieliby przywędrować ze swoimi pszczołami na łąki Limanowej, Starego i Nowego Sącza, Kamionki, Librantowej, a także moich Wilczysk, bo nigdzie na świecie nie ma tyle mniszka lekarskiego, co tutaj. Biliony, a dalej za kolejnym pagórkiem jeszcze tryliony kwiatów!
Pszczoły bardzo chętnie oblatują kwiaty mniszka. I o dziwo nie zawsze dla jego nektaru, ale przede wszystkim dla niezwykle wartościowego pyłku, którego mogą przynieść do uli nawet i 260 kg z 1 ha plantacji mniszkowej. Doprawdy natura potrafi być naprawdę hojna. Natomiast miód z mniszka lekarskiego posiada niepowtarzalną barwę (tak żółtą jak w naturze kolor jego kwiatostanu), a także smak i aromat. I bardzo szybko krystalizuje; nawet w 24 godziny po odwirowaniu z plastrów. Wszelako z mniszkiem lekarskim pszczelarze, nie tylko sądeccy, mają jeden problem. Pogoda (im, pszczołom i mniszkom) musi sprzyjać. Krótko mówiąc powinno być ciepło w tzw. lotny dzień, a więc wtedy, kiedy pszczoły pragną lecieć na mniszkowy pożytek. Mniszek nie lubi chłodu, deszczu i zachmurzonego nieba. Zwija wtedy swój kwiatostan w oka mgnieniu i tyle pszczołom z jego nektaru, a nam pszczelarzom z miodu. Wszyscy musimy obejść się smakiem. Niestety Ziemię Sądecką nie zawsze w okresie kwitnienia mniszka nawiedzają ciepłe dni i czysty lazur nieba. Częściej dokuczają nam zimne noce (i jeszcze zimniejsi ogrodnicy o Zośce nie wspominając) oraz całodzienne ulewy, które odwracają naszą i pszczelarzy uwagę od tego wyjątkowego miodu, a każą nam spoglądać czy Dunajec, Biała lub Kamienica, przypadkiem nie występują ze swoich brzegów.
Razu pewnego, zamiast wirować miód mniszkowy, w popłochu (z powodu powodzi), wywoziłem swoją pasiekę z doliny Białej Dunajcowej, gdzieś w wyższe tereny do Wojnarowej, czy Krużlowej, bo „substancja” pasieczna (tzn. ule i zamieszkujące je rodziny pszczele) była najważniejsza, a miód pewnego dnia (tak uznałem) i tak będzie się lał drzwiami i oknami.
Mniszek lekarski stał się legendą Sądecczyzny. Dlaczego? Bo nie zawsze mamy okazję odwirować czysty miód (odmianowy) z jego nektaru. Jak będzie w tym roku? Znowu było chłodno, znowu padało… Tu i ówdzie powodzie! Czy najwspanialszy, wczesnowiosenny sądecki miód pozostanie tylko mirażem, fatamorganą na pustyni i zjawiskiem nieosiągalnym…? Musimy uzbroić się w cierpliwość! A jeśli nie natkniecie się Państwo w pasiekach sądeckich na tę odmianę miodu w tym roku, proszę czekajcie aż przyjdzie wreszcie urodzaj. Nie pożałujecie!
A morał z tego felietonu płynie następujący, choć niniejszy felieton dotyczył tylko jednej, małej rośliny. Proszę, szanuj Drogi Czytelniku każdy sądecki i polski kwiat, bo nigdy nie wiadomo, kiedy pszczoły będą miały szansę napić się z niego nektaru a później wytworzyć dla nas miód. Bo może znowu deszcz i chłód utrudni im ich dziejową misję?
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.