Pomijając fakt, że w takim śniadaniu brakuje warzyw i owoców, obfituje ono jeszcze w fosforan (symbol E451 lub E452), który stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia, jeśli spożywany jest w nadmiarze. Fosforany dodaje się do żywności przede wszystkim dlatego, że wpływają znacznie na uwodnienie białek, a tym samym powodują wzrost wydajności gotowych produktów – w szczególności wędlin. Dodatkowo fosforany pełnią rolę stabilizatorów i regulatorów kwasowości, a także emulgatorów i przeciwutleniaczy.
Fosfor występuje naturalnie w produktach takich jak: sardynki, tuńczyk, soja, kakao, kiełki orzechy i w takiej postaci jest składnikiem niezbędnym do funkcjonowania komórek. Jednak dla większości ludzi z krajów rozwiniętych (patrz – silnie uprzemysłowionych) prawdziwym zagrożeniem jest obecnie nadmiar fosforu, wynikający ze zbyt dużej ilości fosforanów w pożywieniu. U dorosłej osoby taki nadmiar wiąże się z podwyższonym ryzykiem chorób układu krążenia, chorób nerek i kości (osteoporoza), a u dzieci powoduje nadpobudliwość, autyzm a nawet schizofrenię.
Lekarze proponują rodzicom dzieci z nadpobudliwością lub z deficytem uwagi, aby zmienili im dietę, wprowadzając produkty o niskiej zawartości fosforanów. Taka terapia nazwana została dietą Herthy Hafer od nazwiska niemieckiej farmaceutki, która stworzyła ją w latach 1970. dla swego chorującego syna.
Dieta Hafer to praktyczne zastosowanie pracy naukowej Benjamina F. Feingolda, amerykańskiego pediatry i alergologa, badającego powiązania między barwnikami i dodatkami do żywności a nadpobudliwością u dzieci. Doświadczenie zakończyło się powodzeniem i wskazało, że występuje silny związek między tym, co spożywają dzieci, a ich zachowaniem.
Zmiany w zachowaniu dziecka można zauważyć już po 4 dniach diety bez fosforanów: ustępuje nadpobudliwość, poprawia się koncentracja. Jednak powrócenie do dawnych nawyków żywieniowych powoduje nawrót objawów w przeciągu zaledwie kilku godzin.
Jak uniknąć zatrucia fosforanami? Alternatywą dla uniknięcia zatrucia fosforanami jest dieta oparta na produktach ekologicznych o niskiej zawartości fosforu lub wytwarzanych tradycyjnymi, domowymi sposobami, które nie są poddane obróbce przemysłowej.
Wydaje się to proste rozwiązanie – jednak produkty w sklepach ekologicznych są bardzo drogie, a na wytwarzanie domowych smakołyków większość rodziców po prostu nie ma czasu. Alternatywą pozostawałoby kupowanie naturalnych produktów na bazarach od drobnych przetwórców, którzy zbiory z własnych gospodarstw przerabiają tradycyjnymi, domowymi sposobami, np. z mleka robią twaróg, naturalny jogurt czy żółty ser.
Problemem w Polsce są przepisy i wyśrubowane normy sanitarno-higieniczne, które obecnie uniemożliwiają małym przetwórcom prowadzenie tego typu działalności (nierentowność sezonowej sprzedaży bezpośredniej). Małe gospodarstwa nie mogą być traktowane tak jak duże przedsiębiorstwa – jest to ogromna różnica, którą ustawodawca również powinien zrozumieć.
Sytuację tę chcą zmienić organizacje społeczne non-profit, które podejmują działania na rzecz zmian legislacyjnych, umożliwiających swobodny dostęp do naturalnej żywności bez chemii. Przygotowaną przez Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego petycję do Ministra Rolnictwa podpisało prawie 11 000 osób.
Autorstwo: Faustyna Guzowska
Źródło: Instytut Ochrony Zdrowia Naturalnego