Zastanawiając się dalej nad przypadkami śmierci tak zwanych wybitnych Polaków
Zastanawiając się dalej nad przypadkami śmierci tak zwanych wybitnych Polaków w naszych czasach dochodzę do być może daleko idących wniosków lecz nie są to wcale wnioski nowe ani wyssane z palca, ale oddają tak naprawdę prawdę o otaczającej nas rzeczywistości, szczgólnie tej medialnej
Zbiorowy gwałt na świadomości.
Wychodzi na to że to co wciąż powtarzają w mediach o Polakach, że są narodem ciągle narzekającym to nie tylko sucha analiza części rzeczywustośći ale objaw czystej schizofrenii i projektowania swoich zaburzeń na otaczający świat. Tak właśnie działa schizofrenik, wyszukuje sobie niszę przez którą może poużywać. Wszak DŹWIGNIA reklamą handlu.
Patrząc na to wszystko co dzieje się w sferach elit (polityka, media, służby) wszystko się zgadza. I poznając po tych owocach widzimy z kim mamy do czynienia. Są to osoby niezdolne do niczego konstruktywnego jak tylko do ciągłego narzekania. Nie podają bowiem żadnego rozwiązania a jedynie na okrągło gadają o tym samym, co jest zasadą wypowiedzianą publicznie przez samego Gebelsa.
Można być pewnym że jest to przejawem OPĘTANIA duszy jakimiś NIEMOCAMI. Bo cała ta retoryka jest jedną wielką niemocą. Zniewoleniem. I czy chcemy czy nie bez konstruktywnych wniosków działa jak zaklęcie rzucone przez tych którzy sami nie mogą wyjść z zaklętego kręgu NIEMOCY lecz sączą go innym w wiadomym celu, aby inni przypadkiem nie ośmielili się pójść dalej. Aby nie znaleźli wyjścia z tej chorej rzeczywistości NIEMOCY DIABELSKICH. A jeszcze lepiej kiedy uda się kogoś podpuścić tak że ten upadnie. Wtedy można robić jeszcze większy GESZEFT na jego duszy.
Nikt kto ma zdrowy rozsądek i ogląd świata nie robi czegoś takiego ponieważ ma świadomość i odpowiedzialność wynikającą z tej świadomości. Dlatego też należy tym ludziom współczuć. BO są oni nie tylko spętani niemocami ale nie widzą wyjścia z tych chorych kręgów w jakich sami tkwią.
Nie jest to znowu nic takiego wyjątkowego, to typowe oznaki samozagłady do jakiej dążą ludzie mający złe moce i z nimi współpracujący. Proszę mieć to na uwadzę bo kiedy takie oznaki się pojawiają i są constans to znaczy że są to ludzie zdolni do wszystkiego.
Pamiętajmy że taka rzeczywistość wiecznie nie trwa, że wprawdzie piekło zadowala się ofiarami z niewinnych ale w końcu przychodzi też kolej na współpracowników, którzy są oczywiście wielce zaskoczen gdy im diabeł niespodziewanie do ucha szepcze – Mój Twardosiu, ta karczma RZYM się nazywa.
I pewnie też tak jest w przypadku tych gadająćych głów, że są nagle zaskoczeni tym co jest nieuchronne. I stąd te ich czary z przerzucaniem świadomości wpadki na innych. Odczynianie uroków. Wydaje im się że podpisując cyrograf są wolni od Prawa Naturalnego. Tym bardziej muszą odprawiać swoje medialne sabaty aby nie zwariować i oddalić od siebie świadomość o nieuchronnym. I tak od libacji do libacji.
To chyba tyle odnośnie moich przestróg przed KWASEM FARYZEUSZY NOWEJ ERY. ALE STRZEŻCIE SIĘ tego kwasu, uważajcie na każde ich słowo, o czym mówią, jak mówią i kiedy mówią, bo może was wypalić od środka tak jak pali ich samych.
Niezeleżnie od wszystkiego, od okoliczności, od naszych przekonań i tego co lubimy i wydaje nam się wielkie i jako takie jest przedstawiane wszem i wobec.
Uważajcie na ich czułe słówka które sączą wam do głów.
Jedzą, piją, lulki palą,
Tańce, hulanka, swawola;
Ledwie karczmy nie rozwalą,
Cha cha, chi chi, hejza, hola!
[…]
"A! Twardowski; witam, bracie!"
To mówiąc bieży obcesem:
"Cóż to, czyliż mię nie znacie?
Jestem Mefistofelesem.
Wszak ze mnąś na Łysej Górze
Robił o duszę zapisy;
Cyrograf na byczeJ skórze
Podpisaleś ty, i bisy
Miały słuchać twego rymu;
Ty, jak dwa lata przebiegą,
Miałeś pojechać do Rzymu,
By cię tam porwać jak swego.
Już i siedem lat uciekło,
Cyrograf nadal nie służy;
Ty, czarami dręcząc piekło,
Ani myślisz o podróży.
Ale zemsta, choć leniwa,
Nagnała cię w nasze sieci;
Ta karczma Rzym się nazywa,
Kładę areszt na waszeci."
Twardowski ku drzwióm się kwapił
Na takie dictum acerbum,
Diabeł za kuntusz ułapił:
"A gdzie jest nobile verbum?"
Co tu począć? kusa rada,
Przyjdzie już nałożyć głową.
Twardowski na koncept wpada
I zadaje trudność nową.
"Patrz w kontrakt, Mefistofilu,
Tam warunki takie stoją:
Po latach tylu a tylu,
Gdy przyjdziesz brać duszę moją,
Będę miał prawo trzy razy
Zaprząc ciebie do roboty?
A ty najtwardsze rozkazy
Musisz spełnić co do joty.
Patrz, oto jest karczmy godło,
Koń malowany na płótnie;
Ja chcę mu wskoczyć na siodło,
A koń niech z kopyta utnie.
Skręć mi przy tym biczyk z piasku,
Żebym miał czym konia chłostać,
I wymuruj gmach w tym lasku,
Bym miał gdzie na popas zostać.
Gmach będzie z ziarnek orzecha,
Wysoki pod szczyt Krępaku,
Z bród żydowskich ma być strzecha,
Pobita nasieniem z maku.
Patrz, oto na miarę ćwieczek,
Cal gruby. długi trzy cale,
W każde z makowych ziareczek
Wbij mi takie. trzy bratnale".
Mefistofil duchem skoczy,
Konia czyści, karmi, poi,
Potem bicz z piasku utoczy
I już w gotowości stoi.
Twardowski dosiadł biegusa,
Próbuje podskoków, zwrotów,
Stępa, galopuje, kłusa,
Patrzy, aż i gmach już gotów.
No! wygrałeś, panie bisie;
Lecz druga rzecz nic skończona,
Trzeba skąpać się w tej misie,
A to jest woda święcona.
Diabeł kurczy się i krztusi,
Aż zimny pot na nim bije;
Lecz pan każe, sługa musi,
Skąpał się biedak po szyję.
[…]