POLSKA
Like

ESBECKA SZAJKA POD OKIEM SIKORSKIEGO.

01/04/2024
117 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

MSZ

0


AMBERD GOLD ZA ESBECKIE MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH.

ESBECKA SZAJKA POD OKIEM SIKORSKIEGO.

http://niezalezna.pl/31584-esbecka-szajka-pod-okiem-sikorskiego

Autor Jacek Dytkowski „Nasz Dziennik” 4 października 2012 roku.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych pod wodzą „dorzynającego watahę” „Radka” Sikorskiego jest w tej „niedorżniętej” jeszcze części jedną wielką agenturą tajniaków i cwaniaków.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych to znaczy urzędnicy najwyższego szczebla, dyplomaci na różnych wysokich stołkach. Nie zdarza się im spadać z wysokich stołków, chyba, że na bani.

Radek nie skąpi. Mają dobre posadki. Ale, iż dusza taka nie zwyczajna razwiedkowa zwykle za życia już pragnie do nieba, a to kosztuje, trzeba dorobić.

„Robią” więc radkowi dyplomaci np. w stolicy męczeńskiego polskiego Wołynia, Łucku również i za „doradców” najstarszych zawodów świata.

Doradztwo w tym zawodzie jest zawsze ciekawe. Korzyści jest cały pęczek. Doradca przecież nie jest płatnym klientem. Doradca w ogóle nie jest klientem. Doradca pobiera jeszcze dobre „diengi” za usługi.

Polskie Ministerstwo Spraw Agenturalnych jest chytre. Co się stało z kasą wschodnich mediów jak przejęło nad nimi władztwo?

Gdzie wyparowały pieniądze przeznaczone na obsługę Radia Lwów? Ja się idę pytać pana Radka?

To pytanie lwowskim szmoncesem. A po bałaku to: dawaj flote, bo ci ryło wyplote.

I co? I nic. Floty niet. Poszła na wspólne wypłaty dyplomatyczne, spacerkiem sutenerskim.

Jeszcze Radiu Lwów coś przyobiecali przyszłościowo na 2013 – bezkonsulat – polskiej racji bezstanu.

Bo jak na falach ukraińskich coś postrzyknie do janukowiczów i innych merów o ministerialnym fachu alfonsowskim naszych dyplomatołków to diengów do końca PO nie budiet. I szto budiet?

Wmiestie wsio amber gold, wot szto budiet.

To sie bidne Radio Lwów ze..strachało i dawajjj tępić pismaków co się podszywają pod dziennikarzy, co to ministerstwu hańby narodowej flaki wypruwają i bezczelnie ich alfonsują elektronicznie.

A pisatiel kak pisatiel, dłuższe piszesz – dalsze budiesz i dawaj dalsze w żopu im smatriet’.

W Polsce sutenerstwo (podobnie jak stręczycielstwo i kuplerstwo) jest przestępstwem, opisanym w art. 204 § 2 Kodeksu karnego, zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności (lub karą do 10 lat, jeśli osoba prostytuująca się jest małoletnia). Jest to również przestępstwo w wielu krajach świata.

Przestępcy trudniący się sutenerstwem nazywani są sutenerami, lub potocznie alfonsami. To ostatnie określenie pochodzi od głównego bohatera wydanej w 1873 r. powieści Aleksandra Dumasa (syna) pt. Monsieur Alphonse, który trudnił się tym procederem. Wcześniej sutenerów w slangu przestępczym określano słowem „luj”, co z kolei pochodziło od francuskiej wersji imienia Ludwik (Louis).

To oznacza również, że co jedenasty aktywny dzisiaj dyplomata III RP, który pracuje poza granicami Polski współpracował z cywilnymi bądź wojskowymi (WSI) służbami PRL.

W owej grupie jest siedmiu ambasadorów lub konsulów, a więc osób stojących na czele polskich placówek dyplomatycznych.

Który z nich handlował polskim wizami w Łucku, czy we Lwowie? Który z nich zajmował się sutenerstwem, skoro tak łatwo ukraińskie prostytutki pracują w Polsce, Danii, Hiszpanii, czy w Niemczech?

Skandal z radkiem – z ubeckim Ministerstwem Spraw Zagranicznych trwa! ( patrz „Esbecka szajka pod okiem Sikorskiego” – „Gigantyczna afera w polskiej dyplomacji”.

WICEMINISTER SPRAW ZAGRANICZNYCH GRAŻYNA BERNATOWICZ
CHCE DORŻNĄĆ WATACHĘ „RADKA”: SIKOESKIEGO

Z rozbrajającą szczerością dane o dyplomatach umoczonych w służby peerelowskie podała Grażyna Bernatowicz wiceminister spraw zagranicznych, zapewne zmuszona wstydem zmieszanym z farbą, która już nie chce puścić z emblematu – „dorżnąć watahę” Ministra Spraw Zagranicznych „Radka” Sikorskiego.

Konsulat polski w Łucku – stolicy męczeńskiego Wołynia – sprzedaje polskie wizy m.in. prostytutkom! (patrz „Konsulat w Łucku – bezprawie i samowola”).

W ślad za istniejącym wstydem Ministerstwa Spraw Zagranicznych red. Włodzimierz Knap „Dziennik Polski” podjął temat.

To oznacza, że co jedenasty aktywny dzisiaj dyplomata III RP, który pracuje poza granicami Polski współpracował z cywilnymi bądź wojskowymi (WSI) służbami PRL. W owej grupie jest siedmiu ambasadorów lub konsulów, a więc osób stojących na czele polskich placówek dyplomatycznych.

Który z nich handlował polskim wizami w Łucku, czy we Lwowie? Który z nich zajmował się sutenerstwem, skoro tak łatwo ukraińskie prostytutki pracują w Polsce, Danii, Hiszpanii, czy w Niemczech?

Oto jest pytanie?

Z rozbrajającą szczerością dane o dyplomatach umoczonych w służby peerelowskie podała Grażyna Bernatowicz wiceminister spraw zagranicznych, zapewne zmuszona wstydem zmieszanym z farbą, która już nie chce puścić z emblematu – „dorżnąć watahę” Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego.

M.in.podaje:

„…wizy Schengen do Francji, Danii, czy Niemiec dostawały osoby trudniące się nierządem, objęte zakazem wjazdu do tych krajów. Obywatele ukraińscy byli zmuszani do płacenia haraczu za załatwienie wiz.

Przez granicę przewożono nielegalnie dzieci…w konsulacie RP w Łucku na Ukrainie działała szajka kierowana przez byłych esbeków, a osłaniana przez polskie służby specjalne…dotarliśmy do Ukrainki, która starała się o wizę legalnie, ale zmuszono ją do zapłacenia haraczu…
Funkcjonariusz BOR poinformował mnie…że moje zaproszenie nic nie znaczy i że na tej podstawie wizy nie dostanę… ze wskazaniem do „pani Ludy”. Poszłam tam….rozmowę ze mną zaczęto od kwoty 400 – 500 euro…”

KARTA POLAKA ZA 700 EURO…

KONSULAT RAJ DLA PROSTYTUTEK…

„… W nocy przygotowują dokumenty, znoszą do zaufanych ludzi w konkretnych okienkach. Nie tylko wizami handlują. Karty Polaka też sprzedają za 700 euro. Można spotkać ogłoszenia na mieście i na Fecebooku.

Za łapówki załatwiają też wizy (na podstawie fikcyjnych zaproszeń). Konsulat raj dla prostytutek…”.

Proceder trwa pod okiem konsula Sylwestra Szostaka nadzorującego wydawanie wiz w konsulacie(„Gazeta Polska” 8 sierpnia 2012).

Bernatowicz poinformowała, że obecnie z osób pracujących w polskiej dyplomacji ok. 60% podlega lustracji.

Dlaczego 60% polskich dyplomatów nie zostało zlustrowanych przed objęciem służby – Bernatowicz nie poinformowała polskiej i światowej opinii publicznej.

Fakt zatrudnienia w polskiej dyplomacji współpracowników peerelowskiej Służby Bezpieczeństwa został ujawniony w czasie posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

O przedstawienie informacji dotyczących obecnego stanu zatrudnienia w MSZ funkcjonariuszy i tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych wystąpili w czasie posiedzenia komisji posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

Minister Grażyna Bernatowicz usiłowała przekonywać członków komisji, że o zatrudnieniu w polskiej dyplomacji przede wszystkim decydujące znaczenie mają kwalifikacje. W czasie swojego wystąpienia Bernatowicz nie sprecyzowała o jakie kwalifikacje chodzi. Czy wyłącznie moralne?

Członkowie komisji dowiedzieli się od Bernatowicz, iż polityka personalna w MSZ jest realizowana zgodnie z prawem oraz zasadami zarządzania zasobami ludzkimi, gdzie najważniejszym kryterium jest posiadanie właściwych kompetencji merytorycznych.

Zachodzi pytanie, czy współpraca z komunistycznym wywiadem, lub sutenerstwo, to wystarczające kwalifikacje dyplomatyczne w Ministerstwie Spraw Zagranicznych?

Dyplomaci umocowani dla handlu wizami przeznaczonymi dla ukraińskich prostytutek uprawiali sutenerstwo – czerpanie korzyści majątkowych z uprawiania prostytucji przez inną osobę.

Zwykle jest to powiązane ze stręczycielstwem (nakłanianiem do uprawiania prostytucji) i kuplerstwem (ułatwianiem uprawiania prostytucji), a czasami z innymi przestępstwami, jak handel ludźmi oraz stosowanie gróźb i przemocy wobec prostytutek.

Oprócz indywidualnych sutenerów, jest to jedno z pól działalności, którą zajmują się zorganizowane grupy przestępcze.

Bernatowicz zwróciła uwagę, że żaden z przepisów prawa nie nakazuje pracodawcy zwolnienia, lub niezatrudnienia pracowników, którzy złożyli zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.
Przekonywała, że usuwanie ze służby zagranicznej osób, które przyznały się w swoich oświadczeniach do współpracy jest trudne z prawnego punktu widzenia.

Dr hab. Krzysztof Szczerski, były wiceminister spraw zagranicznych, wicedyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego nie jest zaskoczony liczbą podanych przez Bernatowicz tajnych współpracowników, która potwierdziła jego opinię o polityce personalnej ministra Radosława Sikorskiego, kierującego się zasadą utrzymania status quo na kierowniczych stanowiskach w swoim resorcie.

Minister Sikorski preferuje ludzi o rodowodzie PRL-owskim, choć sam mieni się najgorętszym przeciwnikiem komunizmu.

Krzysztof Szczerski uważa, że osoby które były zaangażowane po stronie państwa komunistycznego nie powinny dzisiaj pracować w dyplomacji III RP.

Tacy ludzie służyli temu, aby Polska była państwem zniewolonym przez Związek Sowiecki, krajem zacofanym pod każdym względem.

Jego zdaniem ludzi związanych z PRL-owskimi służbami specjalnymi, a zatrudnionych obecnie w MSZ, z uwagi na ich oddanie władzom komunistycznym nie należy traktować dzisiaj jak normalnych urzędników.

Tymczasem w MSZ, na czele którego stoi Radosław Sikorski, takie osoby są nie tylko tolerowane, ale wręcz preferowane – a od upadku komunizmu minęło prawie ćwierć wieku – mówi Krzysztof Szczerski.

Natomiast Bernatowicz przekonuje, że osoby które były współpracownikami peerelowskich służb bezpieczeństwa, a teraz zajmują wysokie stanowiska państwowe w polskiej dyplomacji to profesjonaliści, których nie można dyskryminować i przez długi okres życia poświadczyli oddanie temu krajowi, który dzisiaj mamy!

Bernatowicz w swoim oświadczeniu sejmowym nie podała kwot, których nie otrzymały polskie kresowe media, ani przyczyn w jaki inny sposób rozdysponowano milionowe środki przeznaczone na doroczny, określony cel utrzymania polskich mediów na Kresach, w tym Radia Lwów.

W wyniku rozwiązania Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego (Komitiet Gosudarstwiennoj Biezopastnosti) znanego pod skrótem KGB ZSRR w październiku 1991 i rozpadzie Związku Radzieckiego dwa miesiące później (grudzień 1991), pozostał potężny system wywiadowczy i służby bezpieczeństwa.

Jak się ocenia, w latach 80. w KGB ZSRR pracowało ponad 400 tysięcy osób w tym 230-250 tysięcy w wojskach pogranicznych i ok. 50 tysięcy w jednostkach łączności oraz ochronie i obsłudze Kremla. KGB ZSRR miało kilkaset tysięcy informatorów wśród ludności oraz w kołach rządowych i siłach zbrojnych.

Placówki (rezydentury) KGB ZSRR operowały we wszystkich stolicach świata pod przykrywką konsulatu ZSRR lub ambasady ZSRR, albo po prostu jako misje i firmy handlowe.

Po likwidacji KGB ZSRR działała przejściowo od września 1991 roku do grudnia 1991 roku Centralna Służba Wywiadu, która została przeformowana zarządzeniem prezydenta Federacji Rosyjskiej Borysa Jelcyna Nr 293 z dnia 18 grudnia 1991 na Służbę Wywiadu Zagranicznego (SWR),. Podlegała pod utworzone w grudniu 1991 roku Ministerstwo Bezpieczeństwa.

Służba Wywiadu Zagranicznego FR przejęła zadania wykonywane wcześniej przez I Zarząd Główny KGB ZSRR (PGU), zajmujący się wywiadem zagranicznym.

Głównym zadaniem SWR jest m.in. dostarczanie prezydentowi i rządowi Federacji Rosyjskiej informacji politycznych, ekonomicznych, technicznych, naukowych, analiz oraz informacji o państwach, organizacjach, ludziach, o wszystkim co ma znaczenie dla prowadzenia skutecznej polityki przez prezydenta, premiera i rząd Federacji Rosyjskiej.

Rosyjskie służby w polskim kontrwywiadzie. Kilka miesięcy temu w siedzibie Służby Kontrwywiadu Wojskowego odbyła się wizyta przedstawicieli rosyjskich służb specjalnych. Na teren SKW wjechali służbowym samochodem, który wcześniej nie był sprawdzony przez Polaków – podaje Dorota Kania „Gazeta Polska Codziennie” 9 października 2012 r.

Agentura nie lubi być postrzegana. Tam gdzie jest najmniej potrzebna, tam właśnie tkwi. Ale dlaczego? Naiwne pytanie.

Bo tam gdzie nie widać, tam się najlepiej robi szmal. Przecież biedni agenci peerelowskiej bezpieki też ludzie.

Muszą z czegoś żyć. W kraju macierzystym mają ogromną konkurencję, że aż wyżyć trudno.

Na pierwszym miejscu do żłobu są bowiem ruscy agenci rozsiani zresztą po całym świecie. Oni mają pierwszeństwo. Niech się tylko ktoś spróbuje sprzeciwić to zaraz popełni samobójstwo.

Czasami nawet zbiorowe, bywa, że nawet lotnicze. Czy rosyjskie służby mogą tkwić w polskim kontrwywiadzie? Albo np. w ukraińskim? Dlaczego nie? Odpowiem pytaniem na pytanie.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych kryje agentów, byłych współpracowników służb specjalnych PRL z konsulatu w Łucku w związku z opisana wyżej aferą wizową – podaje Jacek Dytkowski „Nasz Dziennik” 4 października 2012 roku.

http://niezalezna.pl/31584-esbecka-szajka-pod-okiem-sikorskiego

Opracowanie Aleksander Szumański , świadek historii – dziennikarz niezależny, korespondent światowej prasy polonijnej, akredytowany (USA) w Polsce w latach 2005 – 2014, ścigany i skazany na śmierć przez okupantów niemieckich.

 Kombatant – Osoba Represjonowana – zaświadczenie o uprawnieniach Kombatantów i Osób Represjonowanych nr B 18668/KT3621.

 Członek Stowarzyszenia Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej. Nr leg. 122.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1426 publikacje
7 komentarze
 

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758