To taki patent dla miernot, które nie mają nic do powiedzenia. Zainteresować się jakimś syfem i go nagłośnić lub dotknąć sie czegoś porządnego zamieniając go w syf. Dziennikarze, aktorzy i politycy mają usta pełne gówna i nim jadą na odległość.
Czym większe i bardziej śmierdzące gówno tym lepiej. Czołowy gównojad Lis jest przeciwieństwem Króla Midasa, władcy Frygii, który czego się dotknął to zmieniał w złoto, czego sie dotknie Lis zmienia się w gówno i syf. Wystarczy przejrzeć wszystkie okładki Newsweeka za kadencji Lisa i wszystkie jego programy, żeby pojąć jak bardzo mam rację. To także król syfu w Internecie. Ale przecież Lis nie jest jedyny, podobnym przedstawicielem gównojadztwa jest niejaki Pasikowski i jego czołowi aktorzy, zero treści, brak rzetelności i warsztatu za to syfu i gówna po całe uszy. Niektóre stacje telewizyjne wrecz się specjalizują w rekrutacji i ekspozycji gównojadów, dlatego właśnie otwierając TVN mamy gwarancję, że poczujemy sie jak w kloace, w takiej zasranej kabince TOI TOI pod koniec imprezy masowej. Czasem trzeba i do takiej wejść, gdy jest wielka potrzeba oddania moczu i nie ma w okolicy nic innego, ale trzeba wtedy mocno przymykać oczy, zatykać nos i powstrzymywać sie przed wymiotowaniem. To ostatnie tak dla własnego samopoczucia, bo dodatkowych rzygów i tak w tym syfie, by nikt nie zauważył. W innych stacjach i gazetach jest podobnie. Jeżeli zatem ktoś oczekuje od większości dziennikarzy informacji, to uprawia podobne frajerstwo, jakby liczył na to, że idąc do bardachy zostanie poczęstowany obiadem lub chociaż kanapką. Co prawda babcie kiblowe w pracy jedzą, ale to nic nie znaczy, wszak nie wykluczam, że do dziennikarzy Gazety Wyborczej dochodzą prawdziwe informacje, tyle że zostają przez nich skonsumowane, przetrawione i wydalone w postaci czegoś, czym z sadystyczną satysfakcją karmią swoich czytelników.
Czym głupszy polityk i wieksza kanalia, tym częściej go zobaczymy w okolicach gówna wałkowanego przez media, jako ciagły gość, komentator czy dyskutant, lub wręcz jako producent nieświeżego (oględnie mówiąc) zapachu z ust, którym będą sie publicznie sztachać syfolubni teleprompterzy i teleprompterki z głownych wydań dzienników telewizyjnych w swoich stacjach. Sztachać, powielać i zamieniać na kosystencję bardziej stałą.
Jesteśmy zdominowani medialnie przez ludzi, którzy tak lgną do syfu, że nawet jak złapia jakieś choróbsko to będzie to najczęściej kiła, rzerzączka lub AIDS. I tym potem naokoło będą częstować przygodnych partnerów, partnerki i zwierzęta.
Na tym tle zupełnie inaczej wygląda sprawa Grzegorza Brauna. Ten znakomity i bardzo rzeczowy rezyser, przemilczany przez media gównojadów znalazł sposób by sie przebić. Pomógł przypadek. Zauważając w jakie gówno zamieniono dyskusje z jego udziałem w klubie literackim jedzie teraz po bandzie, podrzucając dziennisrarzom fekalia na tacy, które będą cytować jeszcze bardziej i chcąc nie chcąc robić Braunowi PR. Zły dla zjadaczy dziennikarskiego gówna, a dobry dla tych jakimś cudem odpornych i mający jeszcze śladowe umiejętności rozpoznawania smrodu, odoru i fetoru z daleka. Dzięki temu każdy kolejny film Brauna nie będzie przemilczany ani przez jednych, ani przez drugich. Ba, ba część gównojadów z pewnościa zainteresuje się wcześniejszymi filmami Brauna, oczekując smakołyków niczym muchy gówna. I bardzo dobrze, bo wiem jakie to filmy Grzegorz zamierza nakrecić i jakie już są w dystrybucji. Ludzie z normalnym smakiem trafią w ten sposób na coś smakowitego, natomiast gównojady mogą się spotkać z resocjalizującą niespodzianką, jak robacznica wylatująca z wychodka i wlatująca do kuchni, by trafić na lep.
Jeżeli ktoś myśli, że producenci gówna i syfu są tylko po jednej stronie, to niech się rozgladają na boki bo się mylą. Pewien Naczelny pewnego tygodnika ma na przykład zwyczaj obrzucania konkurencji wszelkim gównem, pomimo, iż musi wiedzieć co robi i jak jest na prawdę. Sam też posiada istnie kloackie zdolności przyciągania do produkcji gówna, a to aparatczyka z PZPR, a to byłą asystentkę Jaruzelskiego, wywaloną kiedyś na zbity pust z Tygodnika Solidarność za wynoszenie dokumentów dotyczących generała. Podobnie z politykami, na prawo są też tacy, którzy na rozkaz wpiszą się w każdy smród. Są prowokacje i brutalność policji na Marszu, ale nie w stosunku do "naszych" więc tych prowokowanych, bitych i ostrzelanych należy jeszcze dodatkowo obrzucić błotem. Najlepiej w Internecie lub towarzystwie jakiegoś lewaka z Krytyki Politycznej albo Waldemara Kuczyńskiego. Kolega partyjny bronił życia poczętego pokazujać w sugestywny sposób na czym polega lewacka produkcja prawa – furda, należy się wpisać w ten syf, którym został obrzucony, zawiesić, może wyrzucić, a na pewno dorzucić mu na łeb swego medialnego gówna.
Nie wiem czy w takiej sytuacji Coryllus dobrze robi, starajac sie walić w syfiarzy niczym Albatros odchodami. Bacz Gabriel czy ich nie karmisz, czy po Twoim osrywaniu z góry nie popierdują i przytupują z zadowolenia. W końcu to ich paliwo.
Kończę, bo zrobiło mi sie niedobrze i musze iść puścić pawia.
Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl