Nie będziemy pisać o Facebooku, jak może się wydawać po tytule. Użyjemy go tylko do porównań a pisać będziemy o tych polubieniach, od których nie możemy się uwolnić. A właściwie generalnym polubieniu nas przez politykę i polityków. I chociaż definitywnie jest to polubienie działające w jedną stronę, czyli pozbawione symetrii, a więc wydawałoby się chwiejne, trzyma się mocno. Na bazie dyktatu, czyli zapisanej organizacyjno-prawnie formuły państwa. I tak, jak w przestrzeni mediów Facebook wydaje się mieć monopol, (co najmniej dominację), tak państwo osiągnęło absolutną dominację nad nami i naszymi potrzebami. Są jeszcze, co najmniej dwa podobieństwa pomiędzy Facebookiem a państwem. Tak, jak Facebook okrada nas z prywatności (za naszą i wiedzą i zgodą) i handluje naszymi biografiami (danymi), tak […]
Nie będziemy pisać o Facebooku, jak może się wydawać po tytule. Użyjemy go tylko do porównań a pisać będziemy o tych polubieniach, od których nie możemy się uwolnić. A właściwie generalnym polubieniu nas przez politykę i polityków. I chociaż definitywnie jest to polubienie działające w jedną stronę, czyli pozbawione symetrii, a więc wydawałoby się chwiejne, trzyma się mocno. Na bazie dyktatu, czyli zapisanej organizacyjno-prawnie formuły państwa. I tak, jak w przestrzeni mediów Facebook wydaje się mieć monopol, (co najmniej dominację), tak państwo osiągnęło absolutną dominację nad nami i naszymi potrzebami.
Są jeszcze, co najmniej dwa podobieństwa pomiędzy Facebookiem a państwem. Tak, jak Facebook okrada nas z prywatności (za naszą i wiedzą i zgodą) i handluje naszymi biografiami (danymi), tak Państwo poddaje nas (za naszą wiedzą i zgodą) nieustannej kontroli i wystawia na handel naszą przyszłość. Tak, jak Zuckerberga chroni się wydając miliony dolarów, tak państwo ma zapisane w sobie obronne mechanizmy trwania i ochrony przed obywatelami i ich niezadowoleniem.
Państwo (czytaj politycy i urzędnicy) polubili nas uczuciem wyjątkowym i zdaje się dozgonnym. I jest nawet pewne, że w tym związku dwojga (nie partnerów) jedno pasożytuje, a drugie pozwala się wykorzystywać. Bywa, że miłość jest dozgonna, związek państwa i obywatela na pewno dozgonnym jest! Ważnym pytaniem w takim razie jest, jak przebiega wspólne pożycie? Bo niby jesteśmy razem i winniśmy razem o siebie się troszczyć, ale to jednak my obywatele płacimy państwu alimenty, za które otrzymujemy miskę polewki, kromkę razowego chleba i pryczę w kącie.
I nie powinniśmy się domagać, żeby do zupy wrzucono kawałek mięsa, chleb posmarowano masłem, a na pryczę położono materac, jak to ma miejsce. Powinniśmy domagać się, żeby wypuszczano nas z baraku. Żebyśmy, jak najdłużej mogli pozostawać w przestrzeni nie zamykanej czterema ścianami regulacji i ograniczeń. Żebyśmy sami mogli zadbać o większość swoich potrzeb.
Wtedy przestanie być tak istotnym, czy wybieramy zdefiniowanych oszustów i hipokrytów, czy już tylko dyletantów i idiotów.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję