Młody wiekiem i stażem radny warszawskiej dzielnicy Żoliborz Marek Pękal (członek Prawicy Rzeczypospolitej, klub radnych PiS) naraził się Gazecie Wyborczej i Newsweekowi. Nie, żeby zrobił coś nielegalnego czy nieetycznego, ale naraził się tym „postępowym” mediom pozytywną reakcją na pismo mieszkańca, który zaprotestował wobec szkolnego festiwalu nakłaniającego uczniów do wskazania „najbardziej pozytywnego i kolorowego aspektu komunizmu”.
Radny Pękal złożył interpelację do władz dzielnicy, w której prosi o „usunięcie z informacji o festiwalu mogących oburzać sformułowań, które mogą być odczytywane jako propagowanie lub wychwalanie komunizmu”, a Gazeta Wyborcza (Jarosław Osowski, „Duszna zmiana w dzielnicy”, 5.04.2016) zinterpretowała to w charakterystyczny dla siebie sposób: „Pod rządami PiS na Żoliborzu robi się coraz bardziej duszno”, a interpelację Pękala nazywa „szkalowaniem”: „Teraz mamy szkalowanie dyrektorki i uczniów najlepszego liceum w dzielnicy. Powinni zostać przeproszeni, ale widać atmosfera w kraju nie sprzyja takiej refleksji.”
Z kolei Newsweek (Marcin Meller, „Myk, piłeczka i dobry gol”, 11-17.04.2016) w tekście swojego felietonisty, ogranicza się do kpin i drwin z radnego Pękala, który „zbulwersował się (…), że uczniowie liceum Witkacego, uznawanego w lewackich kręgach za jedno z najlepszych w Warszawie, zorganizował Sceniczny Otwarty Festiwal Artystyczny (SOFA), w którym nawiązywali do kultury w PRL, co jest klarownym propagowaniem zbrodniczego komunizmu, bo jak prawdziwym Polakom i patriotom wiadomo, w PRL żadnej kultury nie było (…).”
Być może Festiwal SOFA w żoliborskim liceum im. Witkacego nie miał na celu wybielania, relatywizowania czy afirmowania systemu komunistycznego, a jedynie zakładał szukanie pozytywów okresu PRL, ale brak umiejętności nazwania i zatytułowania Festiwalu jak najgorzej świadczy o jego inicjatorach, bo szukanie „pozytywnych aspektów komunizmu” (podobnie jak „szukanie pozytywnych aspektów holokaustu” zamiast, np. „pozytywnych aspektów okresu II wojny światowej”), kojarzy się gorzej niż źle, o czym oczywiście wiedzą redaktorzy i felietoniści wspomnianych gazet, którzy jak ognia unikają określenia „komunizm” zastępując go określeniem „PRL”.
Jaka nauka płynie z tego sporu? Otóż warto uczyć młodzież, że w okresie PRL projektanci, malarze, rzeźbiarze, kompozytorzy i poeci tworzyli wybitne dzieła, ale wartość tych dzieł nie wynikała z tego, że wokół panował komunizm, ale z faktu, że ci artyści mieli talent, a czasem i odwagę, by tworzyć wbrew panującemu reżimowi. Warto uczyć, że opresyjny system komunistyczny czasem inspirował do twórczych działań, ale to nikogo nie upoważnia do szukania „pozytywnych aspektów komunizmu”, bo komunizm sam w sobie takich nie zawierał.
Czy Jarosław Ossowski (GW) i Marcin Meller (Newsweek) pochwalą szkolny festiwal, gdzie młodzież będzie poszukiwać „pozytywnych aspektów pobytu w celi śmierci”, bo historia literatury i sztuki notuje wybitne dzieła inspirowane, czy wręcz tworzone, podczas pobytu skazańca w takim miejscu?
Mąż Agnieszki, ojciec Jana i Joanny, mgr politologii, wiceprzewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej na Mazowszu, radny Sejmiku Mazowieckiego, autor kilku scenariuszy filmów dokumentalnych i fabularnych, miłośnik ogrodów botanicznych.
2 komentarz