Dlaczego Tuleya uniewinnił doktora G. i „skazał” CBA
14/01/2013
614 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
i prokuraturę ?
12 miesięcy więzienia w zawieszeniu za 17,5 tysięcy PLN łapówek w 2 miesiące i oddalenie wszystkich zarzutów wobec czynów nie utrwalonych przez kamery CBA, a sformułowanych na podstawie zeznań świadków, to jest poza wszelką wątpliwością uniewinnienie. Albo inaczej wyrok ratujący życie doktora G.
W odniesieniu do „skazania” CBA i prokuratury należy zapytać o cel jaki przyświecał Tuleyi. Tu odpowiedź jest prosta, chodziło o odwrócenie uwagi od istoty wydanego wyroku, czyli od uniewinnienia.
Kompromitujące i niedorzeczne sformułowania wypowiedziane przez Tuleyę w trakcie ustnego uzasadnienia podstaw wyroku budzą zdumienie, chociaż jak łatwo zauważyć nie u wszystkich. Przecież dla każdego jest oczywistym, że bez specjalnej ochrony, zrównanie kilkugodzinnych przesłuchań oskarżonych przez upoważnione do tego organy państwa prawa ze zbrodniami stalinowskimi, eliminuje sędziego z zawodu. Eliminuje z każdego zawodu gdzie wymagane jest zaangażowanie kory mózgowej.
Tu możemy już zacząć formułować przyczynę dla której Tuleya mógł i musiał tak postąpić.
Nie zapominajmy, że Tuleya jest członkiem korporacji sędziowskiej, będącej po za jakąkolwiek kontrolą zewnętrzną. Korporacji, w której o karierze decyduje pełna lojalność i posłuszeństwo wobec środowiska i osobiste zasługi dla osobników zajmujących w hierarchii miejsca czcigodnych. Korporacja żąda i wymaga ale jednocześnie zapewnia ochronę i bezkarność. Według mnie korporacja sędziowska w Polsce to już patologia ale nie każdy musi podzielać moje przekonanie.
Po tym wstępie właściwym wydaje się przeformułowanie tytułowego pytania, które powinno jednak brzmieć: Dlaczego Tuleya musiał uniewinnić doktora G. i „skazać” CBA i prokuraturę?
Podstawową przyczyną postępowania Tuleyi jest ułomne polskie prawo, które nie koncesjonuje posiadania mikrofonów i kamer nagrywających dźwięk i obraz. Otóż nie łudźmy się doktor G. też nagrywał. Oczywiście doktor G. nie nagrywał „wręczania” przez takich na przykład wieśniaków, którym radził sprzedanie krowy. Doktor G. nagrywał to lepsze towarzycho, tych wszystkich sędziów okręgowych, apelacyjnych i generalnych, tych wszystkich posłów i senatorów koalicyjnych i niezrzeszonych, tych wszystkich topowych dziennikarzy mediów opiniotwórczych, cały ten świat nauki brylujący z rana w radiach, a z wieczora w telewizjach. Przecież oni też mają rodziców i teściów oraz bliższą i dalszą rodzinę, a choroby układu krążenia są w Polsce bardzo popularne. Takie towarzycho nagrywał doktor G.
A prawo stanowi, że osoba zawiadamiająca o udziale w przestępstwie korupcji prawie z automatu unika oskarżenia i uzyskuje status świadka. Teoretycznie towarzycho też mogłoby skorzystać z tego dobrodziejstwa polskiego systemu prawnego ale zachowajmy powagę. I tak jakby mimochodem odpowiedzieliśmy sobie na tytułowe pytanie. Tak to towarzycho zaszantażowane audio i wideoteką doktora G. niedwuznacznie zasugerowało Tuleyi czego się od niego oczekuje, jednocześnie zapewniając go o pełnym wsparciu i ochronie ze strony korporacji i mediów. Niewykluczone, że nie było to takie trudne, bo przecież Tuleya też mógł występować w archiwach doktora G.
Wszystko co napisałem powyżej to oczywiście moje osobiste i subiektywne nie poparte żadnymi dowodami opinie. To tak na wszelki wypadek.