Redaktor Tomasz Terlikowski został skazany i musi zapłacić 10 tysięcy złotych Pani Alicji Tysiąc oraz zamieścić przeprosiny na salonie24 za to, że rzekomo porównał Panią Tysiąc do Adolfa Eichmanna i powiedział, że chciała zabić swoje dziecko.
Kuriozalny jest, moim zdaniem sam wyrok, bo ja nie widzę porównania pani Tysiąc do Eichmanna w słowach „Zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa- jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?”. Co do zabicia dziecka, czyli aborcji- Pani Tysiąc nie tylko wcale nie kryła się z zamiarem dokonania aborcji, ale nawet uzyskała odszkodowanie za to, że jej to uniemożliwiono.
Sytuacja ta jednak w dzisiejszych czasach nie jest jakaś nadzwyczajna, wyroku skazującego należało się też spodziewać przy przyjętej interpretacji prawa, kuriozalne jest natomiast jego uzasadnienie. Otóż Pani Sędzia zachowała się jak w przysłowiu o Panu Bogu, Diable, świeczce i ogarku, tylko odwróciła proporcje. Uzasadnienie mówi bowiem, że można mówić o zabiciu dziecka w sensie ogólnym, ale nie w odniesieniu do konkretniej osoby. Logika tego stwierdzenia rzuca na twarz. A więc wynika z tego (co pozytywne i cenne na przyszłość), że aborcja jak najbardziej może być nazwana zabiciem dziecka, ale Broń Boże, powiedzieć o kimś, że dziecko zabił lub miał zamiar. Tu wchodzi polityczna poprawność językowa i cicho sza. Powiedzmy wprost: to jest absurd: z logiki wynika bowiem, że jeżeli w sensie ogólnym aborcję można nazwać zabiciem dziecka a zamiar tejże zamiarem zabicia dziecka, to można w odniesieniu do konkretnego przypadku powiedzieć o osobie, która dokonała aborcji, że zabiła dziecko, a o takiej, która nosiła się z takim zamiarem, że zamierzała dziecko zabić. To ogólnie przyjęte rozumowanie, które w prosty sposób przenosi uogólnienie na przypadek szczegółowy.
Przykład z innej beczki: skoro można powiedzieć, że zabranie bez zezwolenia właściciela cudzego portfela jest kradzieżą a dokonującego tego rodzaju czynności można nazwać złodziejem, to jeżeli pan Iksiński zabrał bez zezwolenia właściciela portfel Pana Igrekowskiego to można powiedzieć, że dokonał kradzieży i w związku z tym jest złodziejem. Sąd jednak dokonał ekwilibrystyki, by wybrnąć z sytuacji i zapalić odpowiednie światełka na ołtarzu politycznej poprawności i prawdy jednocześnie. Wyrok zapadł, bo wydaje się, że musiał zapaść ale jednocześnie sąd uznał „większość argumentów obrony”. Tak więc zadaję proste pytanie: czy pan Terlikowski jest w końcu winny czy nie? Bo według uzasadnienia wyroku jest winny, że powiedział ad personam coś, co można mówić ogólnie. To zaś jest po prostu absurdem. Uzasadnienie wygląda tak, jakby sąd oznajmiał: Terlikowski powiedział coś co powiedzieć wolno ale trzeba go za to ukarać, bo nie należy tego robić chociaż wolno. A więc znowu wychodzi, że to absurd. „Wolno ale nie wypada” należy bowiem do porządku norm obyczajowych i zwyczajowych a nie prawnych, gdzie jeżeli coś wolno to- wolno, a jak nie to nie wolno i już.
Pytanie dlaczego Pani Sędzia wybrała takie rozwiązanie? Prawo mówi, że sędziowie mają obowiązek kierować się jedynie konstytucją, ustawami i własnym sumieniem. Na tym polega niezawisłość sędziowska, która ma gwarantować właściwe działanie wymiaru sprawiedliwości i ferowanie bezstronnych, rzetelnych i sprawiedliwych wyroków. W całej tej sprawie jest najwyraźniej jakiś element, który tę słuszną zasadę zaburza. Sędzia odwołuje się do prawa, sumienie najwyraźniej też posiada i stara się z niego korzystać, ale dwoistość treści uzasadnienia i jego wewnętrzna sprzeczność świadczą, że pulsuje tu jakieś napięcie. Nie umiem powiedzieć, czym jest ten obcy element- strach, polityczna poprawność, czy coś jeszcze innego, ale niejednoznaczność, wewnętrzna sprzeczność i brak jasności a w rezultacie możliwość reductio ad absurdum w uzasadnieniu wyroku niepokoją.
Brak jednoznaczności przy wyraźnej intencji do uznania racji pana Terlikowskiego nie świadczy dobrze o wymiarze… no właśnie, czego? Bo nie sprawiedliwości w tym przypadku- pani z opaską na oczach i wagą jest akurat bardzo jednoznaczna- winny-niewinny, tertium non datur. A tu winny, ale ogólnie miał prawo. Ukarać ale uznawszy większość racji strony. Coś tu jest nie tak. Źle się dzieje w państwie polskim i jego wymiarze, mimo wszystko mam nadzieję, sprawiedliwości.
Monarchistka, z lekka skręcająca ku katolickiemu tradycjonalizmowi, zawsze wierna Kościołowi i Polsce. Liberalizm w gospodarce, konserwatyzm w polityce i moralności.