Jakie korzenie, takie gałęzie i liście!
Mając na uwadze fakt, że na pewno Petelicki nie popełnił samobójstwa, powinniśmy jednak pamiętać o tym, że nie był to jakiś aniołek, lub osoba, która nagle pojawiła się jako patriota nie wiadomo skąd. Gość miał historię życia i kariery w 100% związaną ze służbami, PRLem, ale i ZSRR. To, że zginął, nie zrobi z niego "santo subito", tak jak z zagryzionego w walce wilka nie stanie się baranek.
Więc, owszem, ciekawe kto go załatwił, dlaczego i czy dowiemy się w ogóle o co buldogi walczyły, ale nie róbmy z niego nagle wielkiego patrioty, nie piszmy "ś.p." (to dopiero!) i nie palmy "świeczuszek".
On wiedział w czym tkwi, co robi i skąd pochodzi. Jeżeli po 89 roku "odmienił się", to z pewnością pozostawił gdzieś interesujące informacje, które wypłyną. Jako zawodowiec, na pewno zrobiłby to, gdyby chiał. A jeżeli nie zrobił, to znaczy, że informacje które posiadał traktował jako ważne dla siebie tylko i swoich rozgrywek, więc po prostu tę partię szachów przegrał, co nie robi z niego patrioty na "Kasztance".
Gryzą, się gryzą, ale nie spieszmy się ze stawianiem ofiar tych walk psów, pomników.
Nawet na NE, który ma troszkę tej agentury, przecież.
Do stu razy sztuka i koniec. http://xiezyc.blogspot.com tam jest wiecej