Oficjalna strona wyborcza PiS. Listy kandydatów do Brukseli ze zdjęciami i krótkimi życiorysami. Każdy chwali się tym co najważniejsze dla wyborców. Tylko przy jednym kandydacie „biała plama”. Pan Wojciech Jasiński, jedynka z woj. mazowieckiego, niczym się nie chwali. Nie prezentuje również swojego życiorysu. Nie ma wyborcom nic do zaprezentowania i z niczego nie jest dumny. Jako jedyny nie prezentuje hasła obecnego na zdjęciach wszystkich innych kandydatów: „Służyć Polsce, słuchać Polaków”.
Za panem Jasińskim znane nazwiska: Małgorzata Gosiewska i Zbigniew Kużmiuk. Oboje, tak jak wszyscy inni kandydaci, podają czym chcieliby się zajmować w europarlamecie. „Jedynka” z Mazowsza niczego nie podaje. Tajemnica.
Pan Jasiński nie występuje w blasku reflektorów chociaż jest pisowskim posłem od 4 kadencji. Kolega prezesa Kaczyńskiego z ław uniwersyteckich, poza posłowaniem spełniał ważne funkcje w partyjnych władzach oraz prezesował spółce „Srebrna”, o której do dzisiaj się wiele mówi. Jest jednym z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników prezesa Kaczyńskiego i kandydował już bezskutecznie do PE w roku 2009. Praca „na zapleczu” jest jednak na tyle ofiarna iż w tym roku została wynagrodzona 1-szym miejscem na pisowskich listach.
Mazowiecka „jedynka” ma za sobą ofiarną pracę również w PRL’u. Członek PZPR w latach 1976-1982 pracował na odpowiedzialnym stanowisku szefa wydziału Spraw Wewnętrznych w Płocku i zajmował się m.in. wydawaniem dowodów i przyznawanie obywatelstwa co jak wiadomo było pod całkowitą kontrolą służb SB. Żona również zajmowała odpowiedzialne stanowisko w „Trybunie Ludu” – czołowym organie KC PZPR. „Resortowa rodzina” można powiedzieć gdyż kłótni polityczno-światopoglądowych raczej nie można by podejrzewać. Wspólne cele w doskonaleniu realnego socjalizmu zapewniały harmonię i szczęście małżeńskie.
Kandydat PiS’u na intratną posadę w Brukseli nie udziela wywiadów. Można jednak znaleźć w sieci jego wypowiedzi na temat starych, dobrych czasów. Na reporterskie pytanie: „Po co była panu ta PZPR?” Minister rozkłada ręce: – Kto mógł przewidzieć, że tamten system upadnie? A ja chciałem normalnie żyć. I nie żałować, że czegoś nie osiągnąłem tylko dlatego, że zabrakło mi partyjnej legitymacji”. Podziwu godna szczerość tym bardziej iż „czerwona książeczka” do czegoś przecież zobowiązywała a więc, gdy trzeba było wyrzucić z partii i jednocześnie na bruk kolegę z pracy nieopatrznie demonstrującego w obronie bitych i torturowanych robotników w czasie protestów w roku 1976 pan Jasiński nie miał prawdopodobnie wątpliwości. Jak dyplomatycznie przyznaje: „Możliwe, że byłem za jego wykluczeniem”.
Poparcie represji przeciwko robotnikom w roku 1976 a 30 lat później składanie wieńca pod pomnikiem ks. Popiełuszki oraz 1 maja pod radomskim pomnikiem, w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego, odczytanie listy 21 postulatów do władz – wzorowanych na robotniczych protestach s sierpnia 1980 roku. Jak pisze Andrzej Stankiewicz w „Rzepie”: „Po prostu to, co kiedyś robił, będąc w PZPR, robi dziś w PiS: realizuje linię partii, by odnieść z tego osobiste korzyści.”.
Andrzej Stankiewicz w artykule w Rzepie idzie w swoich ocenach dalej pisząc: „W czwartek pod pomnikiem Radomskiego Czerwca przekroczył kolejną granicę – tylko po to, aby załapać się na dobrze płatny mandat europosła”. Mocne i bezpardonowe słowa ale czyż to składanie wieńców w towarzystwie Prezesa nie jest elementem wyborczej kampanii?
PiS to partia starająca się propagować antykomunistyczny etos. W słowach na pewno ale czy również i w czynach? Czy kandydatura dawnego PZPR’owca, współpracującego służbowo z SB jest odpowiednią nagrodą za lata wiernej służby w PiS’ie? Czy kolesiostwo z Prezesem ma być wynagradzane brukselskimi apanażami? Czy takich przedstawicieli potrzebuje Polska w Brukseli?
2 komentarz