Nie ma co się oszukiwać, czas w miarę spokojnej koegzystencji formacji prawicowych w imię wspólnej walki o eliminację Platformy Obywatelskiej dobiegł końca. Ostry medialny atak Gazety Polskiej na środowisko Narodowe, w dwugłosie z Gazetą Wyborczą, świadczy o tym, że od tej chwili Winnicki i Holocher będą musieli sobie nożami wyrąbywać miejsce w polityce.
I bardzo dobrze, bo polityka to nie zabawa dla grzecznych dziewczynek. Jeżeli jakieś ugrupowanie coś ma zmienić, to musi nauczyć się walczyć o swoje. PiS taką walkę prowadzi skutecznie i dla tej partii to żaden temat, czy wali w postkomunistów, lemingów czy konkurencję po prawej. I wcale mnie to nie dziwi – tak mówiąc między nami – wszak partyjny system wyborczy generuje przede wszystkim tzw. „patriotyzm partyjny” czyli w pierwszej kolejności dbanie o polityczne dobro swojej własnej formacji. A to czy ubieramy to w patriotyzm, kosmopolizm, antykomunizm, postęp czy historię zależy już tylko i wyłącznie od programowej strategii i targetu wyborców, do których trzeba trafić. Po kilku latach w mediach nie mam złudzeń, wiele formacji politycznych powstaje w sposób cyniczny, jako próba zagospodarowania określonej części społeczeństwa poprzez generowanie programu dedykowanego pod nią. Tak było z PiS, które zostało stworzone przez Braci Kaczyńskich w taki sposób, by dopchnąć się do telewizji, uwieść i przekonać do siebie tą bardziej patriotyczną, antykomunistyczną i socjalną część AWS, po którą nie mógł już sięgnąć Związek Zawodowy Solidarność, mający poważne polityczne ograniczenia i przejściowe kłopoty z wizerunkiem. Ruch Narodowy też wszak nie jest wolny od takiego podejścia jeżeli chodzi o sposoby pozyskania poparcia wyborców – opowiadał o tym szczerze Artur Zawisza w debacie z Monarchistami:
– „[…]jadę z tymi kwestiami wschodnimi, bo jest dla mnie czymś zdumiewającym, że w Polsce ani przed, ani po 1989 r. nie było żadnego ruchu rewindykacyjnego. To jest niesamowite! Były ruchy, że tam „Żydów trzeba z Polski wygonić”, były takie, a jakoś się nie narodził ruch rewindykacyjny. Ludzie tam śpiewali piosenki, jeździli do Lwowa, to, tamto, wszystko było żywe w mitologii, po ’89 powstały środowiska kresowe i nawet w tych środowiskach kresowych nikt tego nie… […]
– Prezydent Stalowej Woli Narodu Polskiego Andrzej Szlęzak, powiedział: „Artur, jest świetnie! To pod koniec XIX wieku można było stworzyć ruch polityczny pisząc książkę. To wtedy mogło być tak, że Roman Dmowski napisał „Myśli nowoczesnego Polaka” i one tam zostały powoli wydrukowane, powoli przeczytane i powoli powstał ruch polityczny. Dziś nie ma innego wyjścia politycznego niż najazd na media”. „Więc – mówił – bądźcie jak Palikot i absolutnie róbcie brutalny najazd na media, tupiąc nogą, bijąc pięścią, mówiąc „Jeszcze zagra, zagra hejnał na Mariackiej wieży, / Będą słyszeć Lwów i Wilno krok naszych żołnierzy” i po prostu przyciągając uwagę. A co potem z tym zrobicie, czy zrobimy – to wasza rzecz”. I właśnie tą drogą idziemy.
Strategia Prawa i Sprawiedliwości nigdy nie przewidywała dzielenia się władzą po prawej stronie sceny politycznej. Dlatego właśnie Ligę Polskich Rodzin trzeba było zaprosić do współpracy i wchłonąć lub rozbić. To się nie zmieniło, więc jeśli ktoś się dziwi, że dwór Jarosława Kaczyńskiego atakuje „Oburzonych” Kukiza i Dudy oraz Ruch Narodowy to wykazuje się li tylko naiwnością. Atak zapowiadało dystansowanie się tego środowiska od Marszu Niepodległości i poparcie Posła Tomasza Kaczmarka z PiS dla działań pacyfikacyjnych policji. A, a że walka kroi się bezwzględna odnośnie ugrupowania Winnickiego i Holochera to tylko funkcja zauważenia potencjału i siły tych młodych ludzi. Łokcie i noże poszły w ruch, chociażby po to by nie tracić twarzy i mieć wywalczoną największą ilość mandatów w przyszłych wyborach. Jeśli walec PiS ich nie zabije to z pewnością wzmocni i mocno usystematyzyje podziały na prawej stronie. Wyborców w zasadzie to nie powinno martwić. Bardziej komfortowa dla nas jest sytuacja, gdy można jasno zdefiniować swoje poparcie polityczne, niż – jak było dotychczas – że głosuje się na jakieś mniejsze zło w imię jakichś profetycznych kalkulacji powyborczych. Na razie pełną świadomość paszczy lwa ma tylko Wipler, który w momencie oderwania się od Prezesa musiał być przygotowany na atak. Reszcie pewnie się wydawało, że pociągną całkiem długo dłubiąc sobie te swoje oddolne inicjatywy, zanim PiS rozpozna w nich konkurencję i przyfasoli.
Jeszcze raz oddajmy głos Zawiszy: „zapowiedzieliśmy, że nie tworzymy partii politycznej, z dwóch powodów. Jeden jest pragmatyczny – zupełnie nas na to logistycznie nie stać, już nie będę tutaj wchodził w szczegóły, ale to sobie łatwo wyobrazić – nie mamy dotacji z budżetu państwa, nie finansuje nas Wschód, ani Bliski Wschód, ani Wielki Wschód… […]. Natomiast jest drugi wzgląd, taki, powiedziałbym, ideowo-polityczny – my za wszelką cenę chcemy uniknąć frontalnego zwarcia z dużą partią centroprawicy, jaką jest Prawo i Sprawiedliwość. Z powodów i pragmatycznych, ale i nie tylko. Z powodów pragmatycznych w tym sensie, żeby nas walec nie przejechał, ale i z powodów (obcej wielu na tej sali) solidarności narodowej. To znaczy my uważamy, że jak się z kimś mamy w czymś nie zgadzać – to się nie będziemy zgadzać, ale jeśli się mamy zgadzać, to nie będziemy przeżywali dramatu dusz i sumień, że się musimy z kimś zgodzić, nie możemy być złośliwi, nie możemy wyszydzić i przejechać się po nim – tylko musimy się zgodzić, więc nas to nie martwi tak jak prof. Wielomskiego, który się martwi, gdy się z kimś musi zgodzić. Więc nas to kompletnie nie martwi. My się cieszymy, jak się możemy z kimś zgodzić. Jesteśmy pozytywni, pozytywistyczni i chętnie będziemy we wszystkich możliwych sprawach okazywać solidarność narodową dużemu nurtowi centroprawicy jakim jest Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego tworzymy oddolny, elastyczny, spontaniczny, poziomy, hippisowski…”
PiS jednak przyfasolił!
Jarosław Kaczyński i jego ludzie po prostu dbają o swój interes polityczny, bez względu na to jaki on jest w rzeczywistości. By nie stracić poparcia i obudzić się z ręką w nocniku korzystają zdecydowanie ze sprawdzonych memów i mediów, którymi dysponują.
Jak widać na wyłączność.
Tu raczej się dziwię Gazecie Polskiej (w której zawiera się portal Niezalezna.pl), która rezygnując z obiektywnego podawania informacji na rzecz retoryki politycznej walki i manipulacji, tak bez ogródek wchodzi w wytarte buty Gazety Wyborczej, założone jeszcze na onuce pierwszych szefów Unii Wolności. W ten sposób, jednym nieprzemyślanym ruchem środowisko GP i TVRepublika krzyknęło do czytelników i Internautów ” Zobaczcie, jak coś się PiSowi nie podoba, to nie podoba się nam, jedna Polska, jedna Partia, jeden Prezes !!!”. Moim zdaniem może to korzystne finansowo (Srebrna oraz SKOK = PiS) ale kompletna głupota, jeżeli jednocześnie buduje się pod czytelnika wizerunek mediów niezależnych i dziennikarzy niepokornych. Niepokorny dziennikarz bowiem powinien relację z Kongresy Ruchu Narodowego dać rzetelną, zadowalającą faktograficznie i oddającą atmosferę. Przecież (podpowiadam cynicznie) nic nie stało na przeszkodzie, by zaraz potem kilku komentatorów politycznych pokazało swój punkt widzenia, w trzech przypadkach zbieżny z linią gazety, a w jednym nie.
Tymczasem GP zrobiło to jak zwykle na chama, po swojemu i siermiężnie. Wylewając dziecko z kąpielą na tyle spektakularnie, że teraz gdy imć Sakiewicz będzie chciał pójść na dyskusję historyczną do jakiegoś klubu ONR, Młodzieży Wszechpolskiej lub Narodowych Sił Zbrojnych to może się liczyć z takim potraktowaniem, jak Jerzy Urban gdy przyszedł na Klub Gazety Polskiej.
Ten błąd zauważyła i wypunktowała niezastąpiona Ewa Stankiewicz, choć chodziło jej wtedy jedynie o przemilczenie:
http://naszeblogi.pl/38926-kongres-ruchu-narodowego-cenzura-w-naszych-mediach
Po owym przemilczeniu nastąpił wspomniany atak, w dodatku głupi i mało przemyślany. Nie do każdemu bowiem łatwo dolepić gębę komunisty, agenta rosyjskiego czy esbeckiego sługusa, zwłaszcza gdy jego grupa to w większości ludzie przed trzydziestką. Redakcja GP powinna najpierw sprawdzić, czy uderzenie poprzez reżysera Porębę nie odbije się jej przewlekłą czkawką i czy rykoszetem nie naruszy odcisków ukochanemu PiSowi. Już się dowiedzieliśmy, że Poręba nie był żadnych gościem honorowym tylko jednym z tysiąca uczestników (podobnie zresztą jak komentator z Gazety Polskiej) a Robert Winnicki w odpowiedzi przypomniał o Sędzim Kryże rządzącym z PiS, byłym sługusie sądowym osadzającym patriotów w czasach PRL. Są przymiarki uderzenia w Senatora Bendera ale to przecież były PiSowiec. Media Tomasza Sakiewicza muszą tu strasznie uważać. To nie PO, gdzie szumowina na szumowinie i agent na agencie. Radziłbym nie dotykać patykiem zeschłej kupy, którą się ma utytłane redakcyjne walonki.
Bo jeśli wychodzimy z założenia, że żaden aparatczyk z lat 70-tych czy 80-tych nie może zmienić poglądów, zreflektować się na starość, czy w inny sposób być przydatnym, a na dodatek punktujemy przeciwnika manipulując i wyciągając najmniejszą wpadkę, to musimy być sami jak żona Cezara – poza wszelkim podejrzeniem. Tymczasem Gazeta Polska uderza w Porębę i poprzez Porębę (który jednak kilka wartościowych i patriotycznych filmów nakręcił, a ostatnio od lat walczy z antypolonizmem Grossa) zapominając, że filar redakcji Jerzy Targalski (ps. Józef Darski) także należał do PZPR, a eksponowana przez Sakiewicza red. Teresa Wójcik udzielająca się też w Niezalezna.pl to była wieloletnia asystentka Generała Wojciecha Jaruzelskiego. Kudy do niej Porębie, z jego postgrunwaldzkimi kontaktami u komunistów.
Mam więc propozycję, by sobie darować wzajemnie rozliczanie kto gdzie czyim agentem był i kto na czyim pasku u spodni wisi. Zwłaszcza, że media 1-ego i 2-ego obiegu wiszą na krótkim partyjnym, a agentura to gabinet luster, w którym nic nie jest takie jak się wydaje. Czyż nie najgroźniejsi są najczęściej agenci nierozpoznani, o pięknej legendzie, wpływowi tam gdzie się agentów nie kocha i skuteczni w swoim cynizmie? Kto uważa, że takich nie ma ręka do góry i przeczyta mój tekst o koteriach. Czyż nie najbardziej niekorzystne jest takie obrzucenie się personalnym łajnem, że nawet po wygraniu wyborów przez PiS, Narodowców, Oburzonych i Wolnościowców razem wziętych nie będzie szans na koalicję? Bezmyślne pogrzebanie szans nowych ruchów, to grób dla szeroko pojętej prawicy*.
Tego chcemy?
W zamian chciałbym zobaczyć walkę o wyborcę na programy, działania zmierzające do ich wdrożenia, sposoby obudzenia gnuśnej części społeczeństwa oraz determinację dotyczącą odsunięcia od władzy szkodników i naprawę Rzeczpospolitej.
Może być na noże.
ŁŁ
*Świeże groby zawsze wzruszą, niezależnie gdzie kopane, gdy porosną wyjdzie na jaw, kto szczuł i co było grane – Jacek Kleyff.
Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl
34 komentarz