Pięć dni później rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej płk Zbigniew Rzepa stwierdził, iż protokół rosyjskiej opinii zawiera rozbieżności z ustaleniami dokonanymi przez polskich biegłych. Wczoraj natomiast orzekł pułkownik, iż "wnioski biegłych pozwalają na jednoznaczne wykluczenie, że mechanizm powstania obrażeń ciała śp. Zbigniewa Wassermanna miał związek z działaniem materiałów pirotechnicznych, wysokiej temperatury lub tym podobnych czynników".
Podczas posiedzenia zespołu parlamentarnego d/s wyjaśnienia przyczyn katastrofy Tu-154M Małgorzata Wassermann wyraziła swe zaskoczenie ilością rozbieżności między ustaleniami polskich i rosyjskich ekspertów. "Generalnie jest to poświadczenie od początku do końca nieprawdy. I w ogółach, i w szczegółach – oceniła córka zmarłego posła dokonania Rosjan. Zapytana o szczegóły dotyczące bezpośrednich przyczyn śmierci jej ojca, powiedziała: "Nigdy się prawdopodobnie nie dowiecie, czy oni przeżyli tę katastrofę i ile minut lub godzin żyli po tej katastrofie, i czy w związku z tym była im udzielana jakakolwiek pomoc".
Małgorzata Wassermann uznała też polską opinię za niepełną, gdyż brakuje w niej m.in. badań wykluczających działania osób trzecich w spowodowaniu katastrofy. Podkreśliła też, że nadal nie ma opinii ABW w sprawie telefonów osób, które zginęły na Siewiernym.
Przewodniczący zespołu parlamentarnego poseł Antoni Macierewicz w wywiadzie dla portalu stefczyk.info zwrócił uwagę na różnice w wypowiedziach rzecznika NPW i Małgorzaty Wassermann, dotyczących badań, które wykluczyłyby wybuch jako przyczynę śmierci. "Mamy w tej sprawie do czynienia z absolutnym przeciwieństwem i sprzecznością – powiedział A. Macierewicz. – Ja nie ukrywam, że po doświadczeniach ubiegłych dwudziestu miesięcy większe zaufanie mam do pani Małgorzaty Wassermann".
Wspomnijmy tutaj o ważnym tekście Demostenesa zatytułowanym "Ślady materiałów wybuchowych na ciele Zbigniewa Wassermanna" (nowyekran.pl). To jest artykuł, który nie tylko warto, ale trzeba przeczytać. Zwróćmy uwagę, iż czekaliśmy aż cztery miesiące na opinię sądowo – lekarską. Demostenes – na podstawie danych informatora – pisze: "Na ciele były śladowe ilości materiałów wybuchowych. Dlatego tak długo nikt nie chciał tego podpisać".