,,Państwo polskie zdało egzamin” i wszyscy zginęli zgodnie z procedurami, a jeśli coś tam nie będzie grało, to się dorobi – w końcu papiery są najważniejsze.
Kreatywna jest nie tylko księgowość, ale także dokumentacja z tak zwanej katastrofy lotniczej Tu154M z 10 kwietnia 2010 roku. Przedstawiony przypadek wymaga komentarza oraz postawienia podstawowego pytania o przyczyny kreatywnej dokumentacji smoleńskiej. Posłuchajmy zatem ludzi którym prokuratura postawiła zarzut zbiorowej halucynacji.
Pytanie nasuwa się samo, kto i w jakim celu dokonał zabiegów kosmetycznych twarzy śp. Anny Walentynowicz w centrum Moskwy przy obecności tak licznej rzeszy ludzi ? Ale czy jest to tylko kwestia kosmetyki? Ostatnie wieści wskazują na coś zupełnie innego :
,,
Spośród 24 rosyjskich dokumentacji medyczno-sekcyjnych dotyczących 24 kobiet, które zginęły na pokładzie tupolewa, żadna nie opisuje śp. Anny Walentynowicz. Tak twierdzą syn i wnuk legendy Solidarności, którzy zapoznali się z aktami w prokuraturze. – Dokumentacja przypisana do osoby pochowanej po ekshumacjach w grobie Anny Walentynowicz nie dotyczy naszej Matki i Babci. W grobie w Gdańsku leży inna osoba – zapewniają w rozmowie z „Gazetą Polską” Janusz Walentynowicz i jego syn Piotr.
”
niezalezna.pl/49350-syn-anny-walentynowicz-nie-wiem-gdzie-spoczywa-moja-mama
Biorąc pod uwagę, że Instytut Medycyny Sądowej w Moskwie przechodził ,,chrzest bojowy” na ,,katastrofie smoleńskiej” – budynek oddano do użytku na krótko przed wydarzeniem zwanym katastrofą smoleńską
lamelka222.salon24.pl/546921,rzeczy-ofiar-raz-jeszcze-13-04-2010
oraz wypowiedzi świadków zdarzeń w Moskwie, dotyczących antydatowania dokumentacji sekcyjnej, należy z pełną mocą stwierdzić, że śp. Anna Walentynowicz nie zginęła w miejscu zwanym miejscem katastrofy prezydenckiego samolotu Tu154M na leśnej polance, którą opisał Chris Cieszewski jako miejsce spreparowane już w dniu 05.04.2010.
W dniu 27 września 2012 r na 22 posiedzeniu sejmu VII kadencji Prokurator Generalny Andrzej Seremet powiedział :
,,W dniu 10 kwietnia 2010 r. w godzinach od 14.25 do 20 przeprowadzone zostały oględziny miejsca katastrofy – sektora oznaczonego nr. 8, gdzie wewnątrz kadłuba samolotu TU154 M nr
101 ujawniono zwłoki kobiety, które oznaczono nr. 3. W dniu 11 kwietnia 2010 r. w godzinach od 1.40 do 3.15 śledczy Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej w obecności dwóch świadków obywateli rosyjskich z udziałem rosyjskich biegłych medycyny sądowej dokonał oględzin wyżej wymienionych zwłok. W stosownym protokole opisano ubiór zwłok, a także widoczne obrażenia ciała, w tym uszkodzenia głowy. Ciału poddanemu oględzinom nadano nr 21, przy czym do nadgarstka lewej ręki przytwierdzono kawałek papieru z odręcznym napisem: nieznana kobieta, sektor 8, obiekt 3 nr 21. Następnie dnia 11 kwietnia 2010 r. w godzinach od 6 do 9.30 przeprowadzona została ekspertyza sądowo-medyczna zwłok oznaczonych nr. 21 sektor 8 nr 3. Powyższa ekspertyza nosi nr 21. W jej treści przywołano protokół okazania zwłok celem rozpoznania z dnia 13 kwietnia 2010 r., zgodnie z którym zwłoki nieustalonej kobiety zostały rozpoznane jako Anna Walentynowicz.
”
Na postawione pytanie :
,,Które to zwłoki (numer) zostały zbadane na miejscu w Smoleńsku w sposób właściwy (chyba była mowa o sektorze nr 8) ?”
Stanisław Zagrodzki, osoba będąca krewnym jednej z ofiar ,,katastrofy smoleńskiej” odpowiedział :
,,
Sektor 8 obiekt nr 3. Cały sektor od strony medycznej jest zrobiony najlepiej ze wszystkich. Jeden z trzech posiadających odręczny szkic sytuacyjny.
”
http://stanzag.salon24.pl/545620,prezentacja-z-ii-konferencji-smolenskiej-dla-zainteresowanych
W związku z powyższym, należy stwierdzić jednoznacznie, że omawiany przypadek przez PG Andrzeja Seremeta dotyczył tej osoby, którą obecnie syn i wnuk śp. Anny Walentynowicz nazywają ,,inną”. Wyjątkowe ,,badanie” ciała 8/3 należy uznać za efekt działań po fakcie, mających na celu ,,wyprostowanie” dokumentacji z miejsca odnalezienia zwłok a także uprawdopodobnienie iż na polance zwanej miejscem zdarzenia wydarzył się wypadek zwany dalej ,,katastrofą smoleńską”. Ciało 8/3, jak twierdzi po fakcie tzw biegły, wykazywało oznaki ciepłoty – przez przypadek jako jedyne tak dokładnie zbadane spośród odnalezionych w miejscu zwanym miejscem zdarzenia.
Innym elementem, który stanowi składową układanki smoleńskiej, jest nadpalony oryginał/duplikat dowodu osobistego śp. Merty. Trudno jest to komentować, gdyż gdyby nie tragizm rodzin, można by rzec, że mamy do czynienia z beczką … nie samolotu lecz śmiechu.
,,Dyrektor Biura Pełnomocnika Ochrony Informacji Niejawnych (BPOIN) w MSZ Monika Sudar twierdzi, że zatelefonowała do ambasady w Moskwie. Gdy powiedziano jej, że w worku oprócz ubrań były dokumenty oraz notes śp. Merty, zaczęli wyciągać paczkę z ognia.”
Na podstawie relacji pani Merty wynika, że pracownicy MSZ postanowili komisyjnie wyjść przed budynek i spalić podejrzaną przesyłkę. Jedna z osób, która paliła papierosy, podpaliła już wystarczająco przesiąkniętą paliwem lotniczym przesyłkę. Coś jednak ruszyło panią Sudar, tak jakby instynkt proletariacki, i postanowiła zadzwonić do przyjaciół z ambasady moskiewskiej zapytać o zawartość przesyłki. W międzyczasie, gdy paczkę ogarniały płomienie podsycane ulatniającymi się oparami węglowodorów pochodzących z paliwa lotniczego, pani Sudar dowiedziała się od kolegów i koleżanek z ambasady w Moskwie, że owa paczka, która na jej oczach właśnie płonie w centrum Warszawy tworząc gęste kłęby czarnego dymu, zawiera notes śp. Merty i dowód osobisty, którego to swąd spalenizny plastikowego pokrycia dokumentu dobiegł do jej nosa. W tym momencie, pod wpływem stresu i chwili oraz wiedzy zdobytej w wyniku przeczucia a także ze względu na wyczuwalne różnice pomiędzy smrodem palącego się nasączonego paliwem lotniczym pakunku a smrodem palącego się plastiku pochodzącego z ochronnej warstwy dowodu osobistego, łamiąc protokół dyplomatyczny i wszelkie zasady postępowania służbowego obowiązującego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych kierowanym przez Radosława Sikorskiego i opatrzność, a w zasadzie można powiedzieć Siły Wyższe, pani Sudar wydała polecenie natychmiastowego ugaszenia pożaru. Pożar został ugaszony, gdy ktoś poświęcił swoje okrycie wierzchnie, bez którego to butami i rękoma trudno byłoby pokonać ogień. Do ustalenia pozostaje tylko miejsce w którym ekipa pracowników MSZ, w tym jeden który odszedł z tego świata w dziwnych okolicznościach, próbowała dokonać spalenia przesyłki. Tak oto wygląda teren wokół budynku MSZ, gdzie można było palić raczej głupa, a nie rzeczy śp. Tomasza Merty :
Plan ogólny obrazujący wszelkie możliwe lokalizacje zarzewia ognia wokół posesji MSZ :
niezalezna.pl/49352-magdalena-merta-dla-niezaleznapl-nie-wierze-w-opowiesci-msz-i-sikorskiego
Wnioski :
1. Śp. Anna Walentynowicz – ta prawdziwa – nie zginęła w miejscu zwanym miejscem zdarzenia, w którym nastąpiła tzw katastrofa smoleńska tzw prezydenckiego samolotu Tu154M. Okazana rodzinie cała dokumentacja z oględzin miejsca zwanego miejscem zdarzenia nie zawiera informacji o zwłokach śp. Anny Walentynowicz takiej, jaką świadkowie widzieli w Moskwie w czasie dokonywania rozpoznania zwłok.
2. Nadpalony rzekomo dowód osobisty śp. Tomasza Merty przez pracowników MSZ jest oryginałem/duplikatem duplikatu/oryginału okazanego pani Mercie w Moskwie.
Mając powyższe na uwadze, a także nadzwyczajne zainteresowanie redaktora Sekielskiego osobą Chrisa Cieszewskiego, orzeczono jak w tytule.
Jeden komentarz