Koncern naftowy zgodził się na wypłatę 4,5 mld dolarów odszkodowania za wyciek ropy do Zatoki Meksykańskiej. To efekt ugody jaką koncern zawarł z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości – informuje foxnews.com.
Gdzieś trzeba tę forsę zdobyć, prawda?
1.
Kiedy małżeństwo G. dowiedziało się, że będą prowadzić stację koncernu, wierzyli, że spełnił się ich sen – awansowali do klasy średniej. Ba, nawet wyższej średniej.
Był rok 2000.
Przez następną dekadę G. realizowali swoje zamierzenia, bo choć praca była ciężka, to jednak dochodowa.
Wybudowali dom, 200 m2 (co prawda dzięki kredytowi hipotecznemu, który, tym razem już całkowicie hipotetycznie, ma szansę na spłatę do końca 2045 roku), wyposażyli go w to, co niezbędne, a także w parę innych drobiazgów.
Kupili auto.
Ot, zaczęli żyć, jak przeciętny robotnik.
Tyle, że na zachód od Odry.
2.
Kryzys w branży narastał.
Bo z jednej strony samochodów przybywało, czyli potencjalnych klientów również, z drugiej jednak – stacje benzynowe wyrastały jeszcze szybciej.
Ceny paliw szły do góry.
Tak samo czynsz, opłaty, płace pracowników.
Za to coraz bardziej malała marża.
3.
Czy eksplozja na platformie wiertniczej u wybrzeży USA 20 kwietnia 2010 roku wpłynęła na zachowanie BP w Polsce?
Losy małżeństwa G. wskazują, że odpowiedź na to pytanie wcale nie musi być przecząca.
Pod koniec sierpnia 2010 r. na prowadzoną przez nich stację przyjechało kilku panów reprezentujących koncern.
– Przyjechali i wypieprzyli –wspomina dziś G.
Co z tego, że rozliczenia z koncernem były prowadzone tak samo, jak przez minione lata?
Próba powołania się na zapis umowy, wyznaczający 3 miesiące na okres wypowiedzenia, została skwitowana śmiechem.
G. w ciągu 12 godzin opuścili stację.
Powodem natychmiastowego rozwiązania umowy był brak rozliczenia dostaw.
4.
By podpisać umowę G. musieli się poddać (aktem notarialnym) egzekucji do kwoty 250.000,- zł.
BPuzyskał klauzulę wykonalności i wszczął egzekucję.
Ba, nie tylko.
Wystąpił nadto do sądu okręgowego w Gliwicach z pozwem o TĄ SAMĄ KWOTĘ!
G. wedle koncernu powinni zatem zapłacić podwójnie.
5.
I jeśli ktoś myśli, że BP wyczerpał arsenał, to najwyraźniej zna koncern jedynie z reklam i… końcówki dystrybutora.
22 października 2012 roku koncern wniósł do Sądu Okręgowego w Gliwicach kolejny pozew, tym razem przeciw osobie, która poręczyła za G. własnym mieszkaniem.
Dokładnie tyle, na ile opiewał akt notarialny – 120.000,- zł plus koszty adwokackie krakowskiej kancelarii Kaczor Klimczyk Pucher Wypiór – 5.117,- zł.
6.
Pomijam, że G. i poręczyciel są dłużnikami solidarnymi, a więc spełnienie świadczenia przez kogokolwiek z nich zwalnia pozostałych.
Tymczasem sytuacja procesowa, jaką wygenerował koncern, jest taka, że G. powinni spłacić BP kwotą dwukrotnie wyższą, co, gdyby nawet nastąpiło, pozostaje bez wpływu na zobowiązanie poręczyciela.
7.
Oto fragment uzasadnienia ostatniego pozwu:
Jednocześnie celem uniknięcia wątpliwości wyjaśniam, iż Strona Powodowa nie przedkłada wraz z niniejszym pozwem paragonów i faktur (…), tym niemniej sygnalizuje gotowość ich przedłożenia na każde wezwanie tut. Sądu Zaznaczam przy tym, iż w ocenie Strony Powodowej uzasadnione jest wykazanie wielkości sprzedaży Paliw jedynie w oparciu o opinię biegłego…(biegły ten powinien zbadać znajdujące się w posiadaniu Strony Powodowej dokumenty księgowe i w oparciu o nie określić wielkość sprzedaży Paliw). Powyższe motywowane jest tym, że ilość przedmiotowych paragonów oraz faktur VAT jest bardzo znaczna (fizycznie wypełniają one kilka pudeł, przy czym część paragonów dostępna jest w wersjach elektronicznych), a ich skrupulatne przeanalizowanie przekraczałoby możliwości logistyczne większości polskich Sądów…
8.
Ejże, czyżby koncern ustami swojego mecenasa próbował mataczyć?
Rozliczenie każdej stacji paliwowej, należącej do sieci firmowanej przez jakikolwiek koncern, nie polega na przekazywaniu sobie pudel czy tylko siatek wypełnionych dokumentami.
G. byli niezależnymi przedsiębiorcami, a więc rozliczenie pomiędzy nimi a BP następowało wg otrzymywanych wraz z paliwem faktur.
W zależności od miesiąca od kilku do kilkunastu sztuk.
Ba, system elektroniczny, jaki był zainstalowany na każdej stacji firmowanej przez koncern generował niezależnie od woli franczyzobiorcy(czyli, konkretnie w tym przypadku, G.) codzienne raporty dotyczące ilości sprzedaży. Na tej podstawie można było przecież prognozować terminy dostaw tak, aby stacja non-stop oferowała paliwa.
9.
Zatem nic nie stało na przeszkodzie, by do pozwu Strona Powodowa, jak ładnie się sama określa, dołączyła niezapłacone faktury.
Bo tylko i wyłącznie na ich podstawie następowało wzajemne rozliczenie.
Czy ich brak spowodowany jest tym, że wyrzucając G. ze stacji w ciągu niespełna 24 godzin zaniedbano dokonania remanentu i brak jest dokumentu pozwalającego stwierdzić, ile majątku zostawili G.?
I to nie tylko w zbiornikach stacji, ale i w zaopatrzonym w towar sklepiku?
A może przyczyną dziwnej gorliwości koncernu jest i to, że część faktur, które to wedle pozwów są niezapłacone, nigdy nie została doręczona przedsiębiorcom?
Bo były wysyłane na adres stacji już po usunięciu z niej małżeństwa G.
Na korzyść tej wersji przemawia jedno – BP nie powiadomił organów ścigania o przywłaszczeniu mienia, a przecież, gdyby faktycznie zarzuty koncernu były prawdziwe, G. powinni trafić do pierdla przynajmniej na 3 lata.
Na razie poręczyciel G. złożył sprzeciw od wydanego nakazu.
Toczą się również postępowania pomiędzy BP a G.
I to pomimo tego, że adwokat koncernu pisze bezczelnie w pozwie, że G. nigdy nie kwestionowali należności dochodzonej w przedmiotowym postępowaniu egzekucyjnym, ani też nigdy nie wytoczyli powództwa przeciwegzekucyjnego.
10.
Będę wracać do sprawy.
Pora chyba już najwyższa, by słynny slogan reklamowy PZU Duży może więcej przestał obowiązywać przed naszymi sądami.
22 11. 2012