Dwa i pół tysiąca lat temu chiński mędrzec Sun Zi, znany też jako Sun Tzu, mawiał: „Człowiek bez strategii, który lekceważy przeciwnika, nieuchronnie skończy jako jeniec”. Słowa te nieraz potwierdzała historia. Na początku XX wieku w szczególnie bolesny sposób przekonali się o tym dowódcy armii carskiej Rosji i sam imperator Mikołaj II, władca największego i najludniejszego kraju Europy.
W II połowie XIX w. przedmiotem rosnącego zainteresowania władców Rosji staje się Daleki Wschód. Już Traktaty Ajguński (1858) i Pekiński (1860) ustaliły korzystny dla Rosjan przebieg granicy z Chinami. Kolejnym przejawem wzrostu rosyjskiego zainteresowania wybrzeżem Pacyfiku była budowa Kolei Transsyberyjskiej na przełomie XIX i XX w. Ważnym krokiem były też rosyjskie poczynania w samych Chinach. W 1898 r. Rosja wydzierżawiła zajęty rok wcześniej Port Artur (dziś w sąsiedztwie miasta Dalian) na Półwyspie Liaodong, po czym zaczęła budować tam umocnienia. Rosja i Chiny podpisały też układ, na mocy którego Rosjanie uzyskali prawo budowy kolei biegnącej przez chińską Mandżurię. Rosnąca rosyjska obecność w Chinach omal nie doprowadziła do zbrojnej kontrakcji Wielkiej Brytanii. Zaniepokojeni rosyjską ekspansją Brytyjczycy zrazu wysłali okręty do Port Artur. Jednak do konfrontacji obu wielkich imperiów nie doszło. Brytyjczycy opuścili rejon Port Artur, najwyraźniej wychodząc z założenia, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci (np. Francja lub kajzerowskie Niemcy) niechybnie skorzysta. Mało kto jednak brał pod uwagę, że pod bokiem wyrasta nowe mocarstwo, dynamicznie rozwijające nie tylko gospodarkę, ale i imperialne apetyty – Japonia.
A przecież już w 1895 r. Japończycy pokazali swoją militarną siłę, sprawność i ekspansywne zamiary pokonując Cesarstwo Chin. Japonia, pod panowaniem cesarza Mutsuhito (epoka Meiji) modernizująca się i czerpiąca garściami z zachodnich wzorców w zakresie administracji, przemysłu i edukacji, zaskakująco łatwo pokonała znacznie większe Chiny, narzuciła im kontrybucję, wyrugowała ich wpływy z Korei i przejęła Tajwan. Ale ówczesne Chiny były słabym, zacofanym gospodarczo, kiepsko uzbrojonym, feudalnym państwem, jakby żywcem wyjętym z innej epoki. Uważano, że z takim militarnym słabeuszem nawet „jacyś tam” Japończycy potrafiliby wygrać. Tak więc Nippon mimo pokonania Kraju Środka nadal był postrzegany z pewnym przymrużeniem oka. Powszechnie uważano, że Azjaci nie są w stanie w otwartym polu stawić czoła którejkolwiek z zachodnich armii, że są zbyt zacofani, że brak im umiejętności organizacyjnych itd. Osób żywiących takie pogardliwe lub wręcz rasistowskie przekonania nie brakło także na carskim dworze.
Tymczasem Rosja skrzętnie korzystała z okazji, by umacniać swoją pozycję w Chinach. I tak na przełomie stuleci wzięła czynny udział w zdławieniu narodowego powstania pod egidą stowarzyszenia Pięśc w Imię Sprawiedliwości (Yihequan), od którego wzięła się zachodnia nazwa „powstania Bokserów”. Rosjanie tłumiąc ów narodowo-wyzwoleńczy ruch nie ustępowali barbarzyństwem innym armiom kolonialnym. Po stłumieniu powstania obce mocarstwa nałożyły na Chiny olbrzymią kontrybucję i okupowały niektóre tereny tego kraju. Rosjanom przypadła w udziale Mandżuria, gdzie zaczęli usadawiać się na dobre. Zwłaszcza Harbin stał się miejscem masowego osadnictwa Rosjan, gdzie wyrastały rosyjskie domy, placówki kulturalne, sklepy, magazyny, banki, biura, świątynie – słowem, rozmaite oznaki obecności poddanych cara.
Na ten obszar łakomym okiem spoglądali Japończycy. Jak wspomniałem, na Zachodzie wciąż nie traktowano Japonii jako równorzędnego partnera ani tym bardziej rywala. Anglicy i Amerykanie, którzy krzywym okiem patrzyli na „rozpychanie się” Rosji w Chinach, uznali, że dobrze będzie udzielać poparcia Tokio i tym samym osłabiać wpływy Petersburga. Wychodzono z założenia, że Japonia nawet jeśli uzyska coś kosztem Rosji, to i tak nie będzie stanowiła zagrożenia dla anglosaskich interesów w Kraju Środka. Niektórzy nawet w swojej naiwności kalkulowali, że Japonia stanie się państwem marionetkowym, że w zamian za udzielane wsparcie i niewygórowane korzyści będzie udzielała poparcia Wielkiej Brytanii i USA. Ludzie tak myślący nie mieli żadnego rozeznania w świecie japońskiej polityki. Nie mieli też bladego pojęcia o prawdziwych zamiarach Japończyków. Stali się zakładnikami myślenia w kategoriach stereotypów i uprzedzeń. W wypadku rosyjskich elit takie lekceważące myślenie miało przynieść katastrofalne następstwa.
Cesarz Mutsuhito, za którego czasów Japonia weszła na drogę modernizacji i imperialnych ambicji. Domena publ., Wikimedia Commons.
Tymczasem, korzystając z politycznego wsparcia Londynu i Waszyngtonu, Tokio usiłowało osłabić pozycję Rosji w Mandżurii. W Petersburgu natomiast ścierały się dwie grupy: rzeczników rozwiązania konfliktu interesów przy stole rokowań oraz zwolenników konfrontacji siłowej, liczących na szybkie pokonanie Japonii. Tym pierwszym przewodził hrabia Siergiej Witte, carski minister finansów, późniejszy premier (szef komitetu ministrów). Z kolei na czele zwolenników rozwiązań siłowych stał generał-major Władimir Biezobrazow. Car Mikołaj II przychylił się do opinii grupy Biezobrazowa. Niejednokrotnie zresztą sam imperator wypowiadał lekceważące opinie nt. Japończyków. Bardzo możliwe, że na jego zdanie o Japonii wpływ miała podróż do tego kraju, którą odbył jako następca tronu w 1891 r., trzy lata przed koronacją, w tym nieudany zamach na jego życie, dokonany przez japońskiego członka jego ochrony, nazwiskiem Sanzo Tsuda. Tsudę skazano na dożywocie, ale cała sprawa zapewne nie pozostała bez wpływu na to, jak przyszły car postrzegał Japończyków. Mikołaj II prawdopodobnie nie brał też pod uwagę, że to, co widział kilkanaście lat wcześniej, mogło ulec radykalnej zmianie (np. widoczna na zdjęciu ryksza piesza), bowiem ówczesna Japonia była najszybciej modernizującym się krajem świata.
Przyszły car Mikołaj II, jako carewicz z wizytą w Japonii w 1891. Źródło: Archiwa Biblioteki Miejskiej Nagasaki. Domena publiczna.
Witte przeciwstawiał się polityce Japonii metodami pokojowymi. Był zwolennikiem zbliżenia z Chinami. Przy jego czynnym udziale zawarto sojusz obronny Rosji i Chin skierowany przeciw Japonii. Miał on odstraszać Japończyków przed podejmowaniem działań zaczepnych. Starcie z grupą Biezobrazowa dotyczyło m.in. kwestii rosyjskich planów wobec Korei, gdzie rosyjskie wpływy bezustannie rosły. Witte i jego zwolennicy byli gotowi zrezygnować z prób podporządkowania sobie tego kraju i ustąpić pola Japonii za cenę pokoju. Czy Witte był kapitulantem, jak o nim myśleli ludzie z obozu Biezobrazowa? Cóż, czas pokazał, że był realistą.
Hr. Siergiej Witte w 1905 r. Fot. Rosyjska Biblioteka Państwowa (dlib.rsl.ru). Domena publiczna, Wikimedia Commons.
Patrząc z czysto matematycznego punktu widzenia, Rosja była znacznie silniejsza od Japonii. Na początku XX w. była piątą potęgą przemysłową świata, posiadała ogromną armię i imponujące zaplecze surowcowe. Japonia pomimo rozpoczęcia procesu industrializacji i modernizacji, wciąż pozostawała w tyle. Jednak Japończycy mieli przewagę logistyczną i dysponowali świetnym rozeznaniem na temat sił i możliwości rywala. W okresie wzrostu napięcia na linii Petersburg-Tokio na rosyjskim Dalekim Wschodzie było mnóstwo japońskich szpiegów. Podejmowali różnorodne zajęcia: jako kucharze, fryzjerzy, uliczni handlarze, nie brakowało nawet japońskich prostytutek. Jeśli któraś ze stron znała i brała sobie do serca rady słynnego chińskiego stratega Sun Tzu, to z całą pewnością nie byli to Rosjanie. Ci bowiem mieli bardzo słabe rozeznanie na temat japońskich poczynań, a zwłaszcza japońskiego wywiadu. A przecież Sun Tzu radził: „Gdy chcesz atakować armię, oblegać miasto lub zabić kogoś, musisz najpierw zdobyć wiedzę o broniących generałach, ich gościach, strażnikach ich bram i ich sługach. Niech zajmą się tym twoi szpiedzy”.
Poza tym Japończycy posiadali w rejonie konfliktu przewagę na morzu. Witte i inni trzeźwo myślący ludzie brali pod uwagę zagrożenia w razie konfliktu i mówili o nich na carskim dworze. Jednak lekceważono te ostrzeżenia. I gdy w II połowie 1903 r. jego rywal Biezobrazow objął funkcję szefa Komitetu Specjalnego ds. Dalekiego Wschodu, stało się jasne, że carat obrał konfrontacyjny kurs i że wojna praktycznie jest nieunikniona.
Gen. Władimir Biezobrazow, którego polityka przyczyniła się do rosyjskiej klęski. Domena publiczna, Wikimedia Commons.
W Tokio z satysfakcją obserwowano, jak carat brnie w kłopoty. Japończycy zerwali stosunki dyplomatyczne z Rosją 5 II 1904 r. Trzy dni później japońskie torpedowce zaatakowały rosyjskie okręty stojące na redzie w Port Artur, poważnie uszkadzając trzy duże jednostki. Dnia 9 II 1904 r. w rejonie koreańskiego portu Czemulpo (dzisiejszy Incheon w Korei Pd.) Japończycy ciężko uszkodzili też rosyjski krążownik pancernopokładowy „Wariag”, zatopiony później na redzie przez Rosjan (Japończycy podnieśli go w sierpniu 1905 r. i po remoncie włączyli do swojej marynarki, gdzie służył do 1925 r.). Rosjanie od początku znajdowali się w niekorzystnym położeniu, jako że większość zaopatrzenia trzeba było dowozić z europejskiej części Rosji. Tymczasem jedyną linią w miarę szybkiego transportu na front walk była cieniutka linia transsyberyjskiej magistrali. Kolej ta była technicznie słaba i posiadała dodatkowo poważny mankament: miała przerwę między wschodnim a zachodnim brzegiem Bajkału. W czasie pokoju na zachodnim brzegu towar przeładowywano na promy, a potem z powrotem ładowano na pociąg na wschodnim brzegu. Dlatego po rozpoczęciu wojny Rosjanie położyli szyny wprost na lodzie, a równocześnie wzięli się za szybką budowę torów okrążających Bajkał od południa. Jednak szala przewagi była już zdecydowanie przechylona na korzyść Japonii, do czego przyczyniła się nieprzynosząca efektów taktyka pasywno-obronna prowadzona z inicjatywy generała-adiutanta Aleksieja Kuropatkina, dowódcy rosyjskiej Armii Mandżurskiej, wcześniejszego ministra wojny. Działania zbrojne kładły się ciężkim brzemieniem na barkach zwykłych Rosjan, zwłaszcza Sybiraków. Ze wsi i miast werbowano nie tylko rezerwistów, ale i członków pospolitego ruszenia. Na miejscu pozostawali starcy, kobiety i nieletni, co negatywnie rzutowało na prace w rolnictwie. Rosło niezadowolenie z nieudolnych rządów Mikołaja II i z podejmowanych w Petersburgu decyzji. Japończycy nie mieli takich problemów. Kwestionowanie decyzji przełożonych lub okazywanie jakiegokolwiek nieposłuszeństwa było wprost nie do pomyślenia w warunkach ówczesnej Japonii.
Jakby mało było zarysowującej się klęski na lądzie, dnia 13 kwietnia 1904 r. flagowy pancernik Floty Dalekiego Wschodu „Pietropawłowsk” wpłynął na minę morską w pobliżu Port Artur. W wyniku eksplozji poszedł na dno wraz ze znaczną częścią załogi. Wśród zabitych znalazł się utalentowany dowódca, polarnik, wiceadmirał Stiepan Makarow. W tej sytuacji w Petersburgu postanowiono skierować na Daleki Wschód II Eskadrę Floty Bałtyckiej pod dowództwem Zinowija Rożestwienskiego. Kilka dni po przeglądzie dokonanym przez Mikołaja II w Rewlu (dzisiejszy Tallinn), dnia 15 X 1904 r. eskadra ta wypłynęła z portu w Lipawie (dziś łotewskie miasto Liepaja) w rejs na Daleki Wschód, wokół Afryki. Rożestwienski, choć kilka dni po wypłynięciu mianowany wiceadmirałem, nie był jednak dowódcą na miarę Makarowa. Despotyczny, uparty, nieufny wobec kompetencji podwładnych – taką opinię miał Rożestwienski wśród współpracowników. O wyprawie eskadry Rożestwienskiego przesądziło zaślepienie kliki Biezobrazowa – ślepa wiara tych ludzi w możliwość zmiany juz wtedy katastrofalnego położenia rosyjskich sił. Najwyraźniej Sun Tzu, który uczył: „Rosną w siłę ci, którzy czekają na wroga ciągnącego z daleka, wypoczęci oczekują zmęczonych, najedzeni oczekują głodnych”, był dla zarozumiałych rosyjskich dowódców i elit tylko „jakimś tam” Azjatą. O ile w ogóle ludzie ci wiedzieli o tym, że ktoś taki kiedyś żył.
Wiceadm. Stiepan Makarow, który poległ pod Port Artur. Domena publiczna, Wikimedia Commons.
Wiceadm. Zinowij Rożestwienski, który trafił do niewoli pod Cuszimą. Domena publiczna, Wikimedia Commons.
Droga rosyjskich jednostek na Pacyfik. Autor: Ref.(Futabasya NihonkaiKaisen ISBN 4-575-47639-0). Creative Commons 3.0 license, Wikimedia Commons.
Tymczasem na lądzie Rosjanie ponieśli klęskę. Mimo początkowych niepowodzeń i ogromnych strat, japoński generał, hrabia Maresuke Nogi ze swoją III Armią 2 I 1905 r. zdobył Port Artur, a jeszcze zanim do tego doszło, Japończycy zatopili tamtejsze jednostki rosyjskiej I Eskadry Pacyfiku. Ceną, jaką przyszło zapłacić Nogiemu była śmierć ukochanego syna poległego w boju z Rosjanami. Za zdobycie Port Artur został uznany za bohatera narodowego. Później jeszcze Nogi odniósł zwycięstwo w bitwie pod Mukdenem (obecnie Shenyang). Ten po japońsku surowy wobec siebie człowiek, po zakończeniu wojny osobiście zrelacjonował cesarzowi przebieg walk o Port Artur. Podczas referowania strat nie mógł powstrzymać łez; prosił monarchę o przebaczenie za 56 tys. ofiar blokady twierdzy oraz o pozwolenie popełnienia seppuku za poniesione straty. Cesarz nie zezwolił. Nogi był człowiekiem honoru. Z szacunkiem traktował rosyjskich jeńców. Nie był zresztą wyjątkiem. Taki był wtedy standard; Japończycy okazywali pokonanym Rosjanom szacunek i uznanie za okazaną odwagę i bohaterstwo. Jakaż różnica w porównaniu z traktowaniem jeńców przez Japończyków niecałe 4 dekady później, gdy militaryzm wbił im do umysłów przekonanie o ich rzekomej wyższości nad innymi narodami…
Gen. Maresuke Nogi przed swoim tokijskim domem. Domena publiczna, Wikimedia Commons.
Ostatnia bitwa między siłami obu cesarstw rozegrała się na morzu. Do wspomnianej II Eskadry Floty Bałtyckiej, po blisko 7 miesiącach żeglugi poprzedzonej m.in. pomyłkowym ostrzelaniem brytyjskich kutrów (wziętych za japońską zasadzkę) i własnego krążownika na Morzu Północnym, 9 V 1905 r. w Indochinach dołączyła III Eskadra Pacyfiku pod dowództwem kontradmirała Nikołaja Niebogatowa. Flota rosyjska otrzymała zadanie przedostania się do Władywostoku. Do tego jednak nie doszło. Siły rosyjskie spotkały się z okrętami japońskimi w rejonie wyspy Cuszima (Tsushima) w Cieśninie Koreańskiej. 27 V 1905 r. doszło do bitwy, która trwała jeszcze kolejny dzień. Rosyjskie transportowce płynąc przy pełnym oświetleniu, zostały dostrzeżone przez Japończyków. Adm. Heihachiro Togo płynąc na swym flagowym pancerniku „Mikasa” wykorzystał spowolnione tempo rosyjskich flot (dostosowane do najwolniejszych jednostek transportowych), wyprzedził Rosjan i zastosował genialny w swej prostocie manewr, który umożliwił zdziesiątkowanie jednostek rosyjskich przy minimalnych stratach własnych. Nie bez znaczenia było też świetne wyszkolenie japońskiej obsługi dział oraz nowoczesne celowniki do dział dostarczone japońskiej flocie przez Brytyjczyków. Wiceadmirał Rożestwienski ze swej strony popełniał poważne błędy; nieraz hamował przejawy inicjatywy podlegających mu oficerów, nie ujawniając przy tym wcześniej swoich planów operacyjnych, nie mówiąc już o tym, że nie posiadał zawczasu planu na wypadek, gdyby doszło do bitwy. Rosyjski zespół poniósł druzgocącą klęskę, a przeważająca liczba jego okrętów została zatopiona lub zdobyta, w tym wszystkie 11 pancerników. Zginęło 5182 Rosjan, a 5917 trafiło do niewoli. Japończycy stracili 181 zabitych oraz 3 torpedowce. Kilka japońskich jednostek doznało poważnych uszkodzeń.
Zwycięzca spod Cuszimy, adm. Heihachiro Togo. Domena publiczna, Wikimedia Commons.
„Admirał Heihachiro Togo na mostku pancernika Mikasa”. Mal. Shotaro Tojo (1906). Domena publiczna, Wikimedia Commons.
Rożestwienski został raniony w głowę na pokładzie flagowego pancernika „Kniaź Suworow”, po czym z uszkodzonego i płonącego „Suworowa” został zabrany przez niszczyciel „Bujnyj”, tracąc kontrolę nad dalszym przebiegiem bitwy. 28 V dostał się do niewoli na niszczycielu „Biedowyj”, który został otoczony przez siły japońskie i poddany bez walki. Przytoczone na wstępie słowa Sun Tzu sprawdziły się w całej rozciągłości na osobie Rożestwienskiego. Tak to zwolennicy militarnej konfrontacji skupieni wokół gen. Biezobrazowa, korzystając z poparcia Mikołaja II, doprowadzili do sytuacji, w której marynarze musieli opłynąc przez ponad 30 tygodni pół świata po to tylko, by zginać lub dostać się do niewoli…
Po klęsce Siergiej Witte przyczynił się do podpisania pokoju w Portsmouth, kończącego wojnę z Japonią i przynajmniej nieco łagodzącego jej fatalne dla Rosji skutki. Biezobrazow pomimo kompromitacji jego polityki, w 1905 r. stał się członkiem carskiej świty i kontynuował wojskową karierę. W czasie I wojny światowej dowodził ze zmiennym powodzeniem w walkach z Niemcami.
Zarysowująca się sromotna klęska w walce z azjatyckim państwem stała się przyczyną niepokojów społecznych i uszczerbku prestiżu caratu jeszcze przed końcem wojny. Mikołaj II został zmuszony do politycznych reform, ograniczających carskie samodzierżawie. Rosja utraciła na rzecz Japonii południową Mandżurię, w tym Port Artur i Dalian, a także południowy Sachalin. Zwycięstwo Japonii umożliwiło jej podbój Korei, uzyskanie znacznych terenów połowowych na Pacyfiku i demilitaryzację (czytaj: wycofanie rosyjskich sił) na większości obszaru Mandżurii. Wojna japońsko-rosyjska była szokiem dla świata Zachodu, przyzwyczajonego do postrzegania Azjatów jako ludzi zacofanych, militarnie bezradnych wobec nowoczesnej zachodniej techniki, swoistych „chłopców do bicia”. Wojna ta, a także późniejsze wydarzenia pokazały, że wcześniejsze lekceważenie Japończyków było nie tylko błędne, ale wręcz głupie i wysoce nieodpowiedzialne. Trzy dekady później Japonia była już piątą potęgą przemysłową świata, budującą pancerniki, lotniskowce i inne jednostki morskie, a także szeroki asortyment uzbrojenia dla sił lądowych, morskich i lotniczych. Słowem, stała się jednym z czołowych mocarstw świata.
Flagowy pancernik Mikasa w Yokosuka. Obok pomnik adm. Togo. Fot. Tokyo Watcher. Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 license, Wikimedia Commons.