Czy strategia „rodzimych bankowców” polega jedynie na przeczekaniu medialnej burzy, jaka rozpętała się wokół kredytów frankowych? Bo przecież nabici we franka klienci, jeśli nie spłacą pożyczek na warunkach narzuconych przez banki i tak prędzej czy później staną przed sądem.*
Prof. Witold Modzelewski problem przedstawia jasno:
– Sprzedawano nieistniejące franki kredytobiorcom, pobierając spreed. Ktoś musi sprawdzić transakcje, kiedy ktoś sprzedawał coś, czego nie ma.
Były wiceminister finansów jest jednak zdania, że sprawa powinna być rozwiązana w drodze ugody.
– Przedmiotem ugody jest to, co było nienależnym świadczeniem na rzecz banków, czyli różnica między kredytem złotówkowym, a roszczeniem wynikającym z przeliczania tych kredytów na franki – powiedział prof. Modzelewski.
– Niech rząd to poprze. Wiem, że rządowi brakuje nerwów i nie wie, jak się zachować, (…) ale niech poprze swoich potencjalnych wyborców – podkreślił były wiceminister.
– Kredyty we frankach to problem rządu, a nie banków. Lont już płonie – dodał.
http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/prof-modzelewski-o-kredytach-we-frankach-szwajcarskich,518137.html
Okazuje się, że „frankowicze” to łakomy kąsek dla szeregu mniej lub bardziej poważnych prawników.
Wg nich pozew zbiorowy lada moment ma spłynąć do sądu, na razie trwa jedynie zbiórka chętnych.
Ustawa o pozwach zbiorowych wymaga, by zostały one ujednolicone, tj. każdy członek grupy powinien żądać zapłaty przez pozwanego takiej samej kwoty pieniężnej. Jeżeli niemożliwe jest ujednolicenie wszystkich roszczeń, należy dokonać tego co najmniej w dwuosobowych podgrupach. Czy w przypadku kredytów frankowych jest to możliwe do osiągnięcia?
Inną drogą podąża grupa „anonimowych frankobiorców” z terenu Śląska (nie tylko, bo do grupy dołączają kolejne osoby z terenu kraju – ostatnia z Łodzi).
Rozmawiam z jej założycielką:
Chciałaś być sprytna?
Nie. Musiałam wziąć kredyt.
To czemu nie jak inni, w złotówkach?
A temu, że pani w banku kategorycznie odmówiła mi takiego.
??
Po prostu stwierdziła, że nie posiadam zdolności kredytowej, a poza tym bank niechętnie takich kredytów udziela. Dopiero potem przedstawiła mi kalkulację, że to się opłaca.
Który bank?
Następne pytanie proszę. Na to odpowiem, jak już spłacę ostatnią ratę i zlikwiduję konto. 😉
Masz zaległości?
Jeszcze nie. Ale znalazłam się w takiej sytuacji, że lada moment zacznę.
??
W tej chwili pracujemy oboje z mężem. Jedną pensję w całości pochłania rata i opłaty za media. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby tak mocniej zawiało i trzeba by remontować dach. Z auta na razie nie korzystam, miesięczny bilet w PKM jest tańszy.
Wiesz, co ludzie o was mówią? Że dobrze im tak, połaszczyli się na odsetki.
Wiem. Tyle, że ludzie nie wiedzą, że praktycznie mało kto z nas miał jakikolwiek wybór.
Mogłaś kredytu nie brać.
Mogłam. Przecież w Chinach ludzie żyją w o wiele większej ciasnocie, niż 4 osoby na niespełna 40 m kwadratowych mieszkania. Ale chciałam zapewnić rodzinie ciut lepsze warunki, niż sama miałam. Myślisz, że to za duże chciejstwo na „zielonej wyspie”, którą ominął światowy kryzys?
A poważnie – nie bałaś się utraty zatrudnienia?
Akurat jestem nauczycielem, mój mąż również. Oboje jesteśmy mianowani, a więc powinniśmy pracować aż do emerytury bez wstrząsów.
Wróćmy jednak do „anonimów”. Dlaczego nie chcecie się ujawnić?
Boimy się szykan ze strony banków.
Szykan?
Najprostszych z możliwych. Właśnie jedna z naszych koleżanek dostała znaczącą podwyżkę raty ze względu na ukończenie 50 roku życia. Wg banku powoduje to wzrost kosztów ubezpieczenia kredytu, choć był on zabezpieczony hipotecznie! Koszt raty wzrósł o prawie 1000 zł miesięcznie.
Ale przecież są rozwiązania prawne, które zabraniają takich „ruchów”.
Okazuje się, że nie ma. Koleżanka miała pecha, kredyt wzięła na dwa tygodnie przed wejściem przepisów, o których mówisz, w życie. Gdyby poczekała te dwa tygodnie, pewnie dzisiaj śmiałaby się z banku i spłacała jedynie tyle, ile faktycznie pożyczyła. Ale w jej przypadku bank cynicznie do samego końca wykorzystywał stare wzorce umowy, pozwalające bankowi na bezkarne podwyższanie raty w trakcie trwania umowy kredytowej. Trudno zresztą nazywać to inaczej, skoro od opublikowania ustawy bank miał aż pół roku na dostosowanie się do nowych wymogów. Pół roku to prawdopodobnie najdłuższe vacatio legis w Polsce po 1989 roku.
To chyba zrozumiałe, skoro ustawa wymogła daleko idące zmiany w łączących Bank i klienta umowach?
Teraz ty mnie nie rozśmieszaj. Ustawa o kredycie konsumenckim wprowadziła jedynie sankcję za złamanie tego, do czego banki były i są zobowiązane od dawna. Co więcej, rozszerzyła sankcję na kredyty zabezpieczone hipotecznie bez podawania jakiejkolwiek kwoty ograniczającej wysokość kredytu tak zabezpieczonego.
W Polsce? Ochrona konsumenta aż tak daleko posunięta?
Nie w Polsce, ale w Unii Europejskiej. Ten zapis to po prostu dostosowanie do warunków krajowych dyrektywy unijnej.
A konkretnie?
Ustawa o kredycie konsumenckim stawia sprawę jasno. W przypadku naruszenia przez kredytodawcę postanowień art. 4-7 treść zawartej umowy o kredyt konsumencki ulega zmianie w ten sposób, że konsument, po złożeniu kredytodawcy pisemnego oświadczenia, obowiązany jest do zwrotu kredytu bez oprocentowania i innych kosztów kredytu należnych kredytodawcy, z zastrzeżeniem ust. 3, w terminie i w sposób ustalony w umowie. Tak mówi art. 15 ustawy. Te zastrzeżenia z ust. 3 dotyczą jedynie kosztów ustanowienia zabezpieczenia i ubezpieczenia kredytu.
Widzę, że nosisz ze sobą ustawę. A konkretnie o co chodzi w art. 4-7?
Chodzi o podanie faktycznych kosztów kredytu, terminów spłaty itp.
Czy Twoim zdaniem ustawa może być zastosowana wobec „frankobiorców”?
Każda sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie, bo przecież w miarę upływu czasu umowy ewoluowały. Poza tym występują różnice pomiędzy bankami. Jednak podstawą do jakiegokolwiek działania może być tylko likwidacja zapisu art. 66 u. 1 ustawy o kredycie konsumenckim, zgodnie z którym do umów zawartych przed wejściem ustawy w życie stosuje się przepisy uprzednio obowiązujące. Nie wnikam, czy zapis ten jest słuszny w stosunku do każdego artykułu ustawy. Ale z całą pewnością prowadzi do dyskryminacji konsumentów ze względu na czas zawierania umowy. W tym konkretnym przypadku, o którym już mówiłam, pani Zosia (tak ją nazwijmy) jest pozbawiona ochrony, natomiast pan Zenek, który taką samą umowę zawarłby dwa tygodnie później, może z tej ochrony w pełni korzystać. Tymczasem Konstytucja w art. 32 wprowadza zakaz dyskryminacji z jakiegokolwiek powodu. Jeszcze raz podkreślam, te przepisy ustawy o kredycie konsumenckim, na które się powołujemy, nie wprowadzają żadnych nowych wymagań co do treści istniejących umów, nie kształtują inaczej stosunku prawnego, jedynie wprowadzają ochronę konsumenta przed samowolą banków. Kluczem do zwycięstwa z lobby banksterskim jest właśnie stwierdzenie niekonstytucyjności art. 66 u. 1 ustawy o kredycie konsumenckim, bowiem znacząco ogranicza on prawo do obrony konsumentów. Dlatego nasza anonimowa grupa za cel postawiła sobie w pierwszym rzędzie zmuszenie Trybunału Konstytucyjnego do zajęcia się tą sprawą. O ile TK będzie zwlekał będziemy lobbować wśród posłów, żeby nowy Parlament zmienił ustawę tak, aby pozwalała na rzeczywistą ochronę konsumenta, a nie tylko jej iluzję. Raz jeszcze podkreślam, że przynajmniej jeden ze znanych mi banków praktycznie aż do wejścia w życie rozwiązań chroniących konsumentów stosował stare rozwiązania, cynicznie wprowadzając kredytobiorców w błąd.
Który to bank?
Alior.
Na koniec jeszcze jedno pytanie. Dużo was?
Na razie prawie 70 osób. Ale codziennie ktoś przybywa.
A jak was znaleźć?
Do tej pory organizowaliśmy się głównie poprzez osobiste znajomości. Od poniedziałku uruchomiliśmy nasz „anonimowy” telefon dla wszystkich chętnych.
Możesz podać?
A ja na zakończenie chciałabym dodać, że w kupie siła. Ostatnie strajki wykazały, że żyjemy w Państwie, które nie liczy się z obywatelem tak długo, dopóki ten nie wyjdzie na ulicę, i nie stanie obok niego kilku w podobnej sytuacji. Jeśli my tego nie zrobimy, po prostu nas posprzątają. A potem wezmą się za innych.
Dziękuję za rozmowę.
……………..
Wg Witolda Modzelewskiego lont płonie. Nie sądzę jednak, aby jakikolwiek rząd po wyborach znalazł środki na zaspokojenie roszczeń bankowych. Nie wierzę również w to, że państwo „jadące” na deficycie możliwym do osiągnięcia tylko dzięki kredytom okaże się twardym negocjatorem. Łatwo sobie zresztą wyobrazić poziom społecznego niezadowolenia, umiejętnie podsycanego przez „banksterów”. No bo niby dlaczego „frankobiorcy” mają być uprzywilejowani, a ci, co zaciągali kredyty w złotówkach, już nie?
Moim zdaniem jest przesądzone, że „frankobiorcy” będą pozostawieni samym sobie, choć przed wyborami padnie niejedna deklaracja ze strony kandydatów.
Społeczeństwo musi wreszcie zrozumieć, że samo ma dbać o swoje interesy.
Z rozmowy z panią „anonimową” wynika, że broń do walki z bankami już jest. Problem w tym, że poprzez zapis art. 66 u. 1 ustawy o kredycie konsumenckim w znacznej mierze jest ona rozbrojona. Czy w taki sposób daje znać o swoim istnieniu lobby bankowe?
A co najważniejsze ta broń może być użyta nie tylko w obronie ludzi, którzy zaciągnęli kredyty w szwajcarskiej walucie, ale i w każdej innej.
Historia najnowsza III RP uczy, że tylko organizowanie się społeczeństwa daje wyniki. Największym, jak do tej pory, zwycięstwem społeczeństwa obywatelskiego, było zmuszenie rządu do uznania tzw. abolicji ZUS.
Jeśli „frankobiorcy” pójdą tą samą drogą, to sukces powinien się powtórzyć.
Zresztą nie tylko „frankobiorcy”. Pozostali również.
Przecież ONI są mocni tak długo, jak długo MY pozostajemy rozbici.
4.03 2015
___________________
* oczywiście przy założeniu, że będą próbowali obalić BTE.
3 komentarz