Małopolska
Like

Baba na rybach i… zatramwaje (odc. 7)

31/08/2013
937 Wyświetlenia
1 Komentarze
7 minut czytania
Baba na rybach i… zatramwaje (odc. 7)

Uradowana owocną rozmową z synem i odrobinę mniej efektywną pogawędką z jego wychowawczynią, Wędkowiec, udała się w stronę pomostu. Tamże właśnie jej były małżonek nadziewał kolejnego robala na haczyk a zauważywszy byłą żonę z całkiem zblazowaną miną zagadnął:

– No i co tam? Tylko nie mów…hipopotam!

0


 

– Popatrz, popatrz…Jaki ty przewidujący się zrobiłeś? – syknęła sarkastycznie Wędkowiec – No prawie wszystko pod kontrolą, poza moją wędką oczywiście! Bo kiedy ja prowadzę dyplomatyczne potyczki z kolonistami, nie ma komu pilnować mojego łowiska i haczyka!

statek

– Dzwoneczek sobie kup, kobieto.

– Sam se nabądź dzwoneczki, skoro ci brak – odparowała Wędkowiec.

– Ja już mam. Codziennie nim dzwonię – uśmiechnąłsię szeroko były małżonek.

– Och! W to akurat, nie wątpię – Wędkowiec wydełą usta i zaczęła manewr walnięcia fochem.

– Hje, hje, hje – śmiał się deko złośliwie eks – A no jasne, wy kobiety macie w głowach tylko jedno.

– To wy macie jedno! – wydarla się na 10 okolicznych stawików, powodując syki przybrzeżnych wędkarzy – Wam w głowie tylko…DZWONIENIE!

– Oj Anusia, Anusia… Przypominam ci, gdzie pracuję. No?! I gdzie ja pracuję? No sama powiedz, gdzie? – zachęcał Wędkowiec patrząc jej prosto w oczy.

– Pracujesz w …tramwaju. – Wędkowiec foszenie postanowiła odłożyć na później i zobaczyć jak dalej rozwinie się ta dziwna akcja.

– Ślicznie. A w tramwaju są …co?

– Drzwi!

– Świetnie… Tak, Anusia, są…Ech. Ale co jeszcze są w tramwajach? – wycedził były małżonek, nie przejmując się ani stylem, ani gramatyką ani nawet ortografią wypowiedzi.

– Nooo… Okna? – zapytała Wędkowiec zupełnie głupowato, ale oczy jej  tryskały humorem i pewną dozą przekory.

– Ja zwariuję z tobą – jęknął były mąż – Czyżbym się pomylił myśląc kiedyś, że poślubiłem niezwykle inteligentną kobietę? Żadna inna jej nie dorównywała intelektem…

Tu Wędkowiec spojrzała na byłego spode łba i nieco wyczekująco, więc z pewną dozą nieśmiałości, eks kontynuował wypowiedź.

– Jasne…ani też wdziękiem też nie dorównywała.

– Dzwoneczki są – Wędkowiec walnęła najpiękniejszy uśmiech z cyklu „ależ oczywiście mózg rządzi, na pohybel długim nogom”.

– Noo wreszcie! – ucieszył się były mąż- No więc dzwonię sobie codziennie. A tak…Dzwonię na potęgę, bo ja lubię sowbie tak właśnie podzwonić!

– Ale możesz mi wyjaśnić najważniejszą rzecz? Co to ma wspólnego z wędką?

– A ma…Wędka też może dzwonić.  W sklepach są czujniki na wędki. Zostawiasz i zajmujesz się czym innym – o na przykład możesz sobie telefonować do uśmiechniętej śmierci. Taki sprzęt w odpowiedniej chwili będzie cię wdzięcznie i dźwięcznie informował, że jakiś rekin ma ochotę spojrzeć ci w oczki…

– Aaaa…Widzisz, no skąd mogłam wiedzieć, ja dopiero początkuję i nie do końca wiem, co …na rybach dzwoni.

– To już wiesz. AAaa i jeszcze jedno. Na rybach, moja droga, obowiązuje zawieszenie porozwodowej broni.

– Pod warunkiem, że nie będziesz wykorzystywał go do niecnych celów. Ta ziemia jest niczyja! – odparowała Wędkowiec.

– Dobrze. – poddał się bez żadnej walki eks.

– No jasne! Bo zawsze wolałeś jakieś te swoje koleżanki z pracy… Byle miały długie nogi i blond włosy. – eksplodowała nagłym żalem Wędkowiec.

– Nie prawda. Ty to sobie nawymyślałaś. I w ogóle….

– Ale ja jeszcze nie skończyłam! Wszystkie te Kasie, Asie, Basie i Dorotki! A ja w garach, przy domu i gotowanie, pranie i dzieci…

– Kobieto! To z tobą jestem na rybach!!!! – ryknął eks.

–  No i co z tego, ale za to ja jestem „była”!!!! – identycznym tonem ryknęła Wędkowiec.

– Żadnej innej na ryby nie zabieram, tylko ciebie!

– A no pewnie, no bo ja przecież się tylko do wędki i szuwarów nadaję! – szarżowała już całkiem nielogicznie i ślepo Wędkowiec, bo w piersiach nagle poczuła wieki żal i smutek. Trzeba było zabić to kretyńskie uczucie krzykiem i złością. Tylko, że złość nie przychodziła…

– Grrrr!!!! – zdenerwował się kompletnie były małżonek – Ja ci to wytłumaczę o-bra-zo-wo! Wiesz co co jest „za tramwaj”?

– Zatramwaj? Nie…

– O ludzie! Autobus, który jedzie zamiast tramwaju – ma taką karteczkę i wozi ludzi, kiedy tramwaj zaliczył awarię, albo zabrakło prądu itd, ect. – denerwował się eks.

– A tak.  Ale co to ma do rzeczy?

– Ma. Powiedz mi, czy ten autobus, który ma taką karteczkę, nagle staje się … pięknym tramwajem, wskakuje na tory i dzwoni?

– Nie no… Dalej jest autobusem, jeździ po asfalcie, klaksoni i tylko przez chwilę ma odpowiednią etykietkę.

– Cuuudooownie! – uradował się były małżonek – No. To każda moja koleżanka w porównaniu z tobą to taki „zatramwaj”.

 

Nad brzegiem jezioka zapanowała przez chwilę kompletna cisza.

– Wiesz… To zawieszenie broni nie jest takie głupie- cicho wybąkała Wędkowiec – A dalej to zobaczymy. Za dwa dni wracają dzieci. Zacznie się znów rok szkolny i szara codzienność.

– Będzie dobrze. Zobaczysz. A teraz zbiermy wędki i robale i  haczyki. A jak masz ochotę na rybną kolację, to zapraszam do sklepu.

 

CDN…

Źródło: Osobiste doświadczenia autorki.

 

0

Bez kredek we lbie

Matka-Polka-galopka. Na marginesie - matematyk, księgowa. Staram się nie politykować, nie mam do tego predyspozycji, wolę ... obserwować, wyciągać wnioski, przyglądać się i opisywać. Poczucia humoru nigdy za dużo, nawet sam Pan Bóg je posiada, więc czemu nie człowiek?

20 publikacje
10 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758