W Polsce często nie odróżniamy jednych muzułmanów od drugich, a w szczególności Turków od Arabów. Czyni to nas podatnymi na propagandę tych ostatnich, klepiących slogany o krzyżowcach i kolonizatorach. Napiszę krótko, jak było naprawdę.
Trwające od ponad dwóch miesiecy bezprecedensowe poruszenie w świecie arabskim, które zaowocowało utratą władzy przez Ben Alego w Tunezji i Mubaraka w Egipcie, wojną domową oraz interwencją zbrojną państw Zachodu w Libii oraz ostatnimi zamieszkami w Jemenie, Bahrajnie, a także w Syrii, zaskoczyło wszystkich. Broniący zaciekle swojej władzy libijski dyktator pułkownik Kadafi odgrzał przy okazji stare hasła propagandowe o krzyżowcach i kolonizacji. Tak naprawdę jednak, historia Arabów była zupełnie inna.
Okres ich świetności to wieki VII-XI, gdy podbili rozległe obszary, a kalifat w Bagdadzie był potęgą. Ten złoty okres zakończył się w XI wieku wraz z podbojem znacznej części ziem arabskich przez Turków seldżuckich. Ostateczny cios podupadłemu kalifatowi zadali w roku 1258 Mongołowie pod wodzą Hulagu Chana. Od tego czasu, poza Marokiem i Królestwem Granady nie istniało ŻADNE państwo rządzone przez Arabów. Ten stan rzeczy trwał aż do roku 1919, kiedy to Jemen /północny/ uzyskał niepodległość. Przez 661 lat nie istniały państwa arabskie /oprócz Maroka, gdzie władzę sprawowały na zmianę dynastie berberyjskie i arabskie/. Rządzili Turcy, najpierw Seldżucy i egipscy mamelucy, wywodzący się z Turkmenii, a potem od XVI w. Osmanowie.
Arabowie raczej chętnie się z tym godzili, gdyż z Turkami łączyła ich wspólnota wiary. Jak pisał Bernard Lewis w książce "Arabowie w historii" /PIW, 1995/: "Poczucie, że to tylko Turcy byli przez naturę upoważnieni do władania, tak się zakorzeniło, że w XIV wieku spotykamy się z mameluckim sekretarzem pochodzenia syryjskiego, który zwracał się po turecku do Arabów i korzystał z tłumacza, unikając swojego rodzimego języka, bał się bowiem, że straci twarz, posługując się pogardzanym językiem podporządkowanego ludu. Jeszcze na początku XIX wieku Bonaparte w czasie najazdu na Egipt bezskutecznie próbował wyznaczyć mówiacych po arabsku Egipcjan na wpływowe stanowiska, w końcu musiał posłużyć się Turkami, gdyż tylko oni byli w stanie wymusić posłuszeństwo.".
Za swoje poniżenie i utratę znaczenia Arabowie mogą więc winić Turków i Mongołów, ale nie Europejczyków. Wyprawy krzyżowe byly w końcu dość krótkotrwałym epizodem rozgrywającym się na peryferiach świata arabskiego, w Palestynie i części Syrii. Próba opanowania Egiptu przez krzyżowców skończyła się totalną klęską w bitwie pod Damiettą. Kolonizatorzy europejscy w XIX wieku nie podbijali wcale Arabów, lecz przepędzali Turków z krajów, które dzisiaj są arabskie. Był to skutek upadku imperium osmańskiego. Co więcej, idee nacjonalizmu arabskiego datują się od wieku XIX i pochodzą z Europy, podobnie, jak idea państwa narodowego. Szerzyli je początkowo chrześcijanie arabscy, widzący w nich szansę na poprawę swojego położenia. Jak więc widać, propaganda swoje, a historia swoje.
Namawiam do przeczytania mojej notki "Rolex, Aspiryna i Kot z Cheshire, czyli optymizm" http://blogmedia24.pl/node/46589 .