Z Wysp Brytyjskich przyszła informacja, że obydwie Wielkie Partie, i Czerwoni i Torysi, wpisują do swoich programów postulat przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej.
My tu w Polsce narzekamy na braki leków – i wskazujemy na inne kraje, gdzie z lekarstwami nie ma takich problemów.
Na przykład w Wielkiej Brytanii.
Spokojnie: niedługo wszystko się wyrówna.
Właśnie Unia Europejska kategorycznie zażądała, by Brytyjczycy wprowadzili u siebie takie same zasady, jak w Polsce. By każdy lek „spełniał wymogi bezpieczeństwa”. Innymi słowy: by o ich zakupie i dystrybucji decydowali urzędnicy.
Co oznacza, że – jak to wykażę w piątkowym felietonie – i w Anglii będą musiały występować braki niektórych lekarstw.
Niemal jednocześnie z Wysp Brytyjskich przyszła informacja, że obydwie Wielkie Partie, i Czerwoni i Torysi, wpisują do swoich programów postulat przeprowadzenia referendum w sprawie wyjścia z Unii Europejskiej. I każda będzie się śpieszyć, by Brytyjczycy docenili, że to ona pierwsza z tym wystąpiła.
Co, oczywiście, oznacza, że najdalej w ciągu pięciu lat Zjednoczone Królestwo opuściłoby Unię. Zanim Unia narzuciłaby ten przepis…
Może dlatego tak się śpieszą?
Dlaczego piszę: „opuściłoby” – a nie „opuści”?
Dlatego, że jestem prawie pewien, że ten bękart Traktatu Lizbońskiego nie przetrwa pięciu lat. A trudno jest wystąpić z czegoś, co nie istnieje.
Znacie Państwo nazwisko Jan-Klaudiusz Juncker?
To największy patriota Unii Europejskiej. Premier Wielkiego Księstwa Luksemburg.
Coś mi się widzi, że za jakieś trzy lata w UE pozostanie tylko właśnie Wielkie Księstwo, które… zatrzyma nazwę: „Unia Europejska”.
Są precedensy: mimo wystąpienia z ZRA Syrii i Libii, Egipt chyba przez 10 lat utrzymywał nazwę: „Zjednoczona Republika Arabska”!