W nagłaśnianych spektaklach kampanii wyborczej Prezydent Duda kreuje się na obrońcę praw rodziny. Jednocześnie swoimi działaniami Prezydent skutecznie przyczynia się do rozbijania rodzin, których rzekomo jest obrońcą.
W ostatnich spektaklach kampanii wyborczej Prezydent Duda kreuje się na obrońcę praw rodziny. Tematem eksponowanym przez media rządowe stała się kwestia ochrony dzieci przed propagandą homoseksualną w szkołach. Nie wiem, czy jest to akurat najważniejsza rzecz, ale na pewno nośna medialnie i uderzająca w kontrkandydatów ostentacyjnie popierających perwersję społeczną.
Jednocześnie swoimi działaniami Prezydent skutecznie przyczynia się do rozbijania rodzin, których rzekomo jest obrońcą. Konkretnie zaś mam na myśli wspieranie inicjatyw zaburzonego psychicznie ministra „sprawiedliwości”, takich jak podpisana niedawno nowelizacja ustawy antyprzemocowej, której rzeczywistym celem jest zachęcanie do rozwodów i fałszywych oskarżeń, a także niszczenie podstaw ekonomicznych rodzin.
Rzeczywiste intencje Prezydenta widać też w jego zaniechaniach. W swojej pięcioletniej kadencji miał on okazję do wprowadzenia autentycznej reformy wymiaru sprawiedliwości z uwzględnieniem społecznej kontroli. W miejsce tego czynił działania pozorowane a konflikt z częścią sędziów był de-facto realizacją przez rządzący obóz polityki TKM.
Od wielu lat różne środowiska społeczne podnoszą potrzebę wprowadzenia opieki naprzemiennej. Jest to skutecznie blokowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości, a w miejsce tego mamy natychmiastową egzekucję alimentów od ojca, często bez prawa do wychowywania dzieci. Prezydent nie uczynił nic aby naprawić ten chory stan rzeczy.
Ograniczyłem się do kwestii rodziny, ale mógłbym podać podobne przykłady z innych dziedzin.
Trudno mi sobie wyobrazić, żeby człowiek z wykształceniem prawniczym, z doktoratem i o zdrowej psychice nie zdawał sobie sprawy z rzeczywistego stanu rzeczy i jego konsekwencji. Dlatego postawa taka bardziej wygląda mi na zaburzenie procesów intelektualnych i należałoby się przyjrzeć czy nie mamy tutaj do czynienia ze schizofrenią lub co najmniej rozdwojeniem jaźni.
Bogdan Goczyński
Jeden komentarz