Fragment rozdziału 31. Publikacja kolejnego rozdziału już w czwartek.
– NO TO UMOWA STOI?
– Stoi!
– A nie wykiwasz mnie tak, jak ostatnio?
– Jak ostatnio? – spytał Morawski.
– No tak. Już nie pamiętasz. Chciałbym Ci przypomnieć sprawę niejakiego starca ukrywającego się w jaskiniach.
– Chodzi Ci o Osamę?
– Osama Cię zapierdoli. Chris muszę Cię zlikwidować. I to nie chodzi wcale o broń, ale o nas.
– Wiem, że Amerykanie ci zapłacili. Tak? A potem kazali mnie zlikwidować?
– Za to, że jeszcze żyjesz możesz mi podziękować. Złożyłem im propozycje, i okazało się, że możesz być również przydatny.
– Wziąłeś pięćdziesiąt milionów baksów za Osamę!
– Mylisz się! Nie pięćdziesiąt, a sto. I nie za Osamę, ale za jego głowę. Co z punktu widzenia ekonomii jest świetnym interesem. Mam jeszcze nóżki, rączki i tułów. Gotowy zestaw do relikwiarza. Może twój kościół coś kupi?
– Skoro nie ma Osamy, to co do cholery my tutaj jeszcze robimy? Wciąż handlujemy tym żelastwem!
– O Chris mon cheri. Jak ty czasem nic nie rozumiesz. Nie bądź dzieckiem. Właśnie dlatego handlujemy. Komu by opłacało się wycofywać wojsko. Wiesz najlepiej, ile kosztuje jeden transport, a co dopiero tysiące transportów? –powiedział Kovač i dodał. – A tak między nami. To ciało, które mi sprzedałeś, to chyba od ruskich kupiłeś, bo to nie był Osama.
– Jak to nie był Osama. Miałem zrobione badania DNA potwierdzające, że to on. – powiedział z pełnym przekonaniem Morawski. – Dołączyłem Ci wszystkie wyniki i pełną dokumentację. Nasi specjaliści mieli próbki śliny, nasienia i krwi trzech jego synów. Nie mogło być wpadki!
– Wierzę ci Chris, że tak było. – powiedział Kovač spluwając. – Bo wpadki nie było. Tyle, że Osamy nigdy nie było. – rzekł Kovač i dodał filozoficznie – A i tak będzie, tak długo, jak będzie potrzebny! A jak już go nie będzie, to może z Ciebie zrobimy najgroźniejszego terrorystę. – roześmiał się Kovač. – Ale wróćmy do naszych interesów, które właśnie dobiegają do swego kurewsko smutnego końca! – powiedział Kovač celując karabinem Morawskiemu prosto w głowę.
– Co ty znowu pierdolisz?
– Jak to co? Że ce la vie! Jak mawiał Szopenhauer – powiedział rozbawiony Kovač.
– Szopen chyba! – wycedził przez zęby wściekły Morawski.
– Widzisz. Całe życie, odkąd cię znam byliśmy, jak bracia. A Ty chcesz mnie teraz wykiwać i handlować z Fashadim beze mnie!
– To co było, to już przeszłość!
– Masz rację. Braciszku. Masz rację! Było sobie kiedyś dwóch braci K…. Było sobie kiedyś dwóch braci Kennedych… Było. Rozumiesz? Było. Było, ale się zmyło!
Szanowni Panstwo jest mi bardzo milo, ze tu wlasnie na Nowym Ekranie debiutuje w formie elektronicznej moja druga powiesc, pierwsza czesc trylogii Operacja K. - Ostatni Lot. W kazdy czwartek publikacja jednego rozdzialu.