Tak, tak… nie władza, ale frekwencja! Frekwencja jest najważniejsza…
Dopiero dziś okazało się, że telewizyjne bajki "demokratów" to oszustwo.
A wszystko dzięki tekstowi największego polskiego demokraty, Adama Michnika o "wziąściu udziału" (relacja Onetu):
"Adam Michnik apeluje na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej", aby wziąść udział w wyborach. Naczelny "GW" prosi o chwilę namysłu i wyjaśnia, że bojkot wyborów to oddanie Polski "w ręce mitomanów i kłamczuchów". – Nie róbcie tego – szkoda Polski – pisze Michnik.
Jakże to? Nagle przestał liczyć się bożek frekwencji? Gdzie nawoływanie do tych, którym nie podobają się rządowe kłamczuchy? Gdzie pouczenia dla młodego"demokraty", że powinien cieszyć się z każdego oddanego głosu, a z głosu oddanego na partie antydemokratyczne nawet bardziej niż z innych?
Zamiast wielkich ogólnoplanetarnych demokratycznych ideałów, demokraci proponują jakieś zupełnie już irracjonalne "zmień kraj" polegające na… zachowaniu ukadu sił i zablokowaniu opozycji?