Tak, tak… nie władza, ale frekwencja! Frekwencja jest najważniejsza… 

Dopiero dziś okazało się, że telewizyjne bajki "demokratów" to oszustwo.

A wszystko dzięki tekstowi największego polskiego demokraty, Adama Michnika o "wziąściu udziału" (relacja Onetu):


"Adam Michnik apeluje na pierwszej stronie "Gazety Wyborczej", aby wziąść udział w wyborach. Naczelny "GW" prosi o chwilę namysłu i wyjaśnia, że bojkot wyborów to oddanie Polski "w ręce mitomanów i kłamczuchów". – Nie róbcie tego – szkoda Polski – pisze Michnik.

 

Redaktor naczelny dziennika wyraża obawy, że "są u nas młodzi ludzie, którzy nie pójdą głosować". I podaje tu przykład młodego człowieka, opowiedziany mu przez znajomego, który chce wyjechać z Polski bo "nie może wytrzymać tego, co robi Kaczyński".Michnik radzi takiemu młodemu człowiekowi, aby przed opuszczeniem Polski poszedł zagłosować, by "zablokować powrót Jarosława Kaczyńskiego do władzy".

 

Jakże to? Nagle przestał liczyć się bożek frekwencji? Gdzie nawoływanie do tych, którym nie podobają się rządowe kłamczuchy? Gdzie pouczenia dla młodego"demokraty", że powinien cieszyć się z każdego oddanego głosu, a z głosu oddanego na partie antydemokratyczne nawet bardziej  niż z innych?

Zamiast wielkich ogólnoplanetarnych demokratycznych ideałów, demokraci proponują jakieś zupełnie już irracjonalne "zmień kraj" polegające na… zachowaniu ukadu sił i zablokowaniu opozycji? 



Aktualna liczba uczestników "Gulaszowego Czwartku" zarejestrowanych na Facebooku: 496 
 
(Facebookowcy! Dopisujcie się! I zapraszajcie znajomych!)
 
image