Miało być lekko, łatwo i przyjemnie… Dlatego minister spraw wewnętrznych Libii Abd al-Fatah Junis zrezygnował ze stanowiska i stanął na czele „wielkiej libijskiej rewolucji”.
O bzdurnych relacjach medialnych na temat "libijskiej wojny o pokój" pisałem całkiem niedawno. A sytuacja jest coraz ciekawsza…
"Libijski lud" reprezentowany przez niedawnych ministrów Kaddafiego (i jego synów?) dogadał się z przywódcami demokratycznego świata. "Lud" zachęcony obietnicami demokratów porzucił wygodne życie funkcjonariuszy reżimu i wybrał twardy, rewolucyjny chleb.
Niestety, obiecywane przez Zachód wsparcie dla "wielkiej libijskiej rewolucji" jest ciągle niewystarczające. Byli ministrowie zaczynają się niecierpliwić…
Piszą o tym nawet media… (Np. interia.pl)
Wojskowy przywódca libijskich powstańców, były minister spraw wewnętrznych Libii Abd al-Fatah Junis oskarżył we wtorek NATO o to, że działa zbyt powoli i pozwala, by mieszkańcy Misraty, o którą toczą się walki, "każdego dnia umierali".
Abd al-Fatah Junis /AFP
Junis był ministrem spraw wewnętrznym Libii, uznawanym za bliskiego współpracownika Kadafiego, ale 22 lutego ustąpił ze stanowiska i przyłączył się do libijskiej rewolucji.
Jeśli wierzyć mediom, "libijski lud" coraz ostrzej domaga się zwiększenia ilości bomb zrzucanych na jego kraj. Aby ratować pokój, wolność i demokrację.
"Politycy sa jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wleza w szkode"."