Absolutnie nie ma dowodów, że przy niskim poziomie inflacja jest zła dla rozwoju gospodarki.
Kiedy byłem małym chłopcem znalazłem w piwnicy mojego domu dwie walizki pełne przedwojennych polskich i niemieckich papierowych banknotów. Były one duże, kolorowe i wydrukowane na ładnym papierze. Wymieniałem je na znaczki pocztowe do mojej kolekcji. Kiedy się pytałem członków rodziny skąd tyle pieniędzy (miliardy) i dlaczego w piwnicy, z niechęcią dawali mi krótką odpowiedż- inflacja. Otóż moja rodzina przez inflację straciła dużo pieniędzy, które trzymali w gotówce przed wojną.
Dlatego zawsze bałem się inflacji. W 1985 roku w Peru, w pierwszym roku lewicowego rządu APRA z prezydentem Alanem Garcia zaskoczyła mnie hiper- inflacja na poziomie 3600% na rok. Moja pierwsza reakcja to chęć ucieczki. Ale ucieczka jest za łatwa – aby sprostać inflacji postanowiłem więc podnieść cenę usług moich firm 50% na miesiąc. Właściwie nie miałem nic do stracenia – mogłem się poddać bez walki lub ponieść klęskę w walce z hiper-inflacją. Jakie było moje zdumienie, że klienci normalnie płacili co miesiąc o 50% wyższe ceny. It tak pracowały moje firmy w Peru do końca kadencji rządów APRA, kiedy to chory na głowę prezydent Alan Garcia uciekł z kraju na 10 lat – prawny okres przedawnienia przestępstw finansowych. Oczywiście w czasie hiper-inflacji moje firmy co miesiąc podwyższały pensje moich pracownikom o 50%. Po takim doświadczeniu przestałem się bać inflacji. Dziś Peru, dzięki pro-eksportowym reformom i przy pełnej odpowiedziałności fiskalnej państwa ma stabilny pieniądz sol (słońce) i cieszy się lepszym wzrostem gospodarki niż większość członkowskich krajów EU. Po zakończeniu kadencji lewackiego prezydenta Alan Garcia zagranicę, Peru szybko ustabilizowało swój pieniądz bez nadmiernej prywatyzacji i bez bogusowych pożyczek z Banku Światowego i Funduszu Walutowego. Wiele propozycji prywatyzacji infrastruktury wywołało tak silne zamieszki uliczne, że zostały zaniechane. Peruwiańczycy to waleczny naród, który wie jak się bronić przed wyzyskiem ze strony oszukańczych i grabieżczych zagranicznych kapitalistów. W roku 2011 gospodarka (GDP) Peru wzrosla o 6.9% przy inflacji 4.7%. W całym poprzednim dziesięcioleciu Peru miało pozytywne saldo Eksport-Import.
W pewnych okresach, już po drugiej wojnie światowej, inne kraje takie jak Argentyna i Zimbabwe miały roczną hiperinflację ekstra-ordynarną, 20,000% i 100,000%, co zmuszało ich zakłady pracy do wypłat pensji dwa razy dziennie.
Przed wojną hiperinflacja szalała w Niemczech, Austrii, Węgrach – rządy wielu krajów w ten sposób ratowały się przed updadkiem. W Polsce komunistyczny rząd Wojciecha Jaruzelskiego robił to samo – w pewnych okresach lepiej było kupić pięc lodówek czy pralek niż trzymać pieniądze na procent w banku. Poszkodowani byli Polacy, którzy mozolnie ale naiwnie oszczędzali swoje pieniadze w państwowym banku PKO – na koniec ich oszczędnościowe książeczki nie miały żadnej wartości, jak to zwykle bywa w krajach realnego socjalizmu.
Dlatego większość ludzi panicznie obawia się inflacji. Ale z nowych badań tych krajów, które zdołały znacznie podnieść dobrobyt swoich obywateli, okazuje się, że na początkowym etapie w celu rozruchu gospodarki inflacja do 10% na rok, a nawet jak niektórzy twierdzą 20%, jest pozytywna dla szybkiego rozwoju.
Natomiast hiperinflacja to chaos, który jest fundamentalnym zaprzeczeniem kapitalizmu. W miedzywojennycy Niemczech hiper-infalcja zdeskredytowała Republikę Weimarską i pomogła wynieść Adolfa Hitlera do władzy. Niektórzy ekonomiści twierdzą, ze hiperinflacja w Niemchech była głównym powodem II-giej wojny światowej. Dlatego germańskie i żydowskie rasy panicznie boją się hiperinflacji i Bundesbank oraz żydowska grupa władzy w Polsce stały się słynne z nienawiści do lużnej polityki monetarnej. Nawet kiedy powstał pieniądz euro po faktycznej likwidacji narodowych banków centralnych w krajach członkowskich EU, pod naciskiem Niemiec, Centralny Bank Europejski ECB przez lata obstawał przy konieczności ścisłej kontroli polityki monetarystycznej , mimo rosnącego bezrobocia. W Polsce natomiast taka „dyscyplina” jest powodem bezrobocia i dla milionów Polaków przerażającej biedy w celu zniewolenia Polaków przez obcą nam kulturę, sprzeczną z fundamentami etyki kultury rzymsko-katolickiej.
Podobnie dyktat znany jako „Konsensus Waszyngtoński”, który stał się podstawą „Planu Balcerowicza” spotkał się z ostrą krytyką ze strony ekonomistów. Za to, że ekonomista Leszek Balcerowicz wprowadził ten Konsensus w życie w Polsce należy mu się co najmniej dożywotna kara więzienia ale to temat na osobną książkę. Konsensus Waszyngtoński opiera się na 10 podstawowych punktach, które ponoćpowinny być realizowane w celu zapewnienia stabilnego i zrównoważonegowzrostu i rozwoju gospodarczego. Oto jego zalecenia:
1. Utrzymanie dyscypliny finansowej
2. Ukierunkowanie wydatków publicznych na dziedziny, które gwarantują wysoką efektywność poniesionych nakładów i przyczyniają się do poprawy struktury podziału dochodów
3. Reformy podatkowe ukierunkowane na obniżanie krańcowych stóp podatkowych i poszerzanie bazy podatkowej
4. Liberalizacja rynków finansowych w celu ujednolicenia stóp procentowych
5. Utrzymywanie jednolitego kursu walutowego na poziomie gwarantującym konkurencyjność
6. Liberalizacja handlu
7. Likwidacja barier dla zagranicznych inwestycji bezpośrednich
8. Prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych
9. Deregulacja rynków w zakresie wchodzenia na rynek i wspierania konkurencji
10. Gwarancja praw własności
Polityka zaproponowana przez Konsensus nie była do końca kompletna a co więcej w wielu punktach myląca. Jednym z jej punktow według amerykańskiego ekonomisty Olsona, czego tu nie ma, powinna być ochrona przed wszelką grabieżą. Liberalizacja handlu,prywatyzacja, makroekonomiczna stabilizacja oraz niska inflacja to nie wszystko, aby osiągnąć sukces. Nie można zapominać o bardzo istotnych regulacjach prawnych, polityce konkurencyjności, polityce wspomagania rozwoju technologii i ogólnej przejrzystości rynków. Szybki wzrost PKB per capita nie jest rozwiązaniem problemów gospodarczych. Należy uwzględniać także szeroko rozumiany rozwój demokracji i trwały, zrównoważony rozwój państwa oraz infrastruktury instytucjonalnej. Przy jednoczesnej ochronie przed grabieżą wszelkiego rodzaju. Z poszanowaniem własności prywatnej oraz państwowej.
Jednym z bardziej znanych krytyków tego Konsensusu jest Joseph Stiglitz – noblista w dziedzinie ekonomii z 2001 roku – który wypowiadał się w jego kwestii w szczególności w kontekście regionu Europy Środkowo-Wschodniej (państwa postsocjalistyczne) oraz Azji (Chiny). Jako, że w większości przypadków założenia waszyngtońskie miały być implementowane w państwach rozwijających się, w praktyce wyszło na jaw, że wiele z nich było niewystarczająco przygotowanych pod względem gospodarczym na przyjęcie postulatów Konsensusu oraz tempa ich wprowadzania. Okazało się, iż wiele słabszych gospodarek rozwijających się, liberalizowało swoje systemy finansowe, posiadając jednocześnie niedojrzałe systemy bankowe oraz regulacje związane z przepływami finansowymi. Efektem tej polityki w Polsce po zmianie ustroju byla zarobkowa emigracja milionów ludzi przez utratę miejsc pracy z powodu złodziejskiej prywatyzacji. Stiglitz: „Efekty polityki wymuszanej przez porozumienie waszyngtońskie nie były zachęcające. W większości krajów, które oparły się na jego zasadach, rozwój był powolny, a tam, gdzie występował wzrost, korzyści nie były równo dzielone (…) Reformy oparte na porozumieniu waszyngtońskim wystawiły kraje na zwiększone ryzyko, przy czym ryzyko to w nieproporcjonalnie dużym stopniu ponosili ci, którzy byli najmniej zdolni do poradzenia sobie z nim”.
Absolutnie nie ma dowodów, że przy niskim poziomie inflacja jest zła dla gospodarki. Na przykład, nawet badania przez IMF sugerują, że poniżej 10% inflacja nie ma wpływu na ekonomiczny wzrost. Niektórzy ekonomiści nawet podają pułap 40-o procentowy.
Doświadczenia poszczególnych krajów sugeruja, że względnie wysoka inflacja rzedu jest dobra dla rozwoju. W 60-ch i 70-latach ubiegłego wieku Brazylia miała inflację 43% i była jedym z najszybciej rowijajacych się gospodarek świata z realnym wzrostem dochodów swoich obywateli na poziomie 4.5% na rok. W tym samym czasie Południowa Korea rosła 7% na rok mimo 20-o procentowej inflacji.
Co więcej, mamy dowód, że nadmierna polityka duszenia inflacji jest zła dla rozwoju. Kiedy od 1996 roku Brazylia zaczeła walkę z inflacją wysokim procentem od pożyczanych pieniędzy (rzędu 10-12% na rok), roczna inflacja spadła do 7.1% ale wzrost dochodów ludności zmiejszył się do 1.3% w skali rocznej. Południowa Afryka miała podobny skutek, kiedy od 1994 roku zaczeła dusić inflację tak jak wyżej wspomniana Brazylia.
Dlaczego tak jest? Ponieważ polityka duszenia inflacji zmniejsza ilość inwestycji i tym samym rozwój gospodarczy kraju. Neo-liberalni ekonomiści w obronie wolnego rynku argumentują, że stabilność pieniądza jest atrakcją do oszczędzania i nowych inwestycji, co z kolei napędza wzrost dobrobytu. Bank Światowy powiedział to w swoim raporcie w 1993 roku: „Makro-ekonomiczna stabilność zachęca długo falowe plany i prywatne inwestycje oraz przez wysokie stopy procentowe i realną wartość aktywów pomaga w gromadzeniu oszczędności”. Ale prawda jest całkiem inna – polityka dążenia do jednocyfrowej inflacji zniechęca nowe inwestycje. Bank Światowy zatrudnia wielką ilość specjalistów od spraw ekonomii, jest pod butem amerykańskiego imperium i z tego powodu jest nieomylny – ta instytucja, która służy bogatym krajom poprostu bezczelnie kłamie.
Realna stopa procentowa rzędu 10% powoduje, że nie warto inwestować w przemysł bo takie inwestycje rzadko kiedy dają możliwość zysku powyżej 7%. W takim przypadku inwestorzy wolą zainwestować swoje pieniadze w ryzykowne instrumenty bankowe, takie jak pożyczki bankowe czy też akcje przedsiębiorstw na giełdzie papierów wartościowych, czy nawet w martwe złoto, które w ostatnich latach znacznie wzrosło w cenie ponieważ desperacka Ameryka nie może się powstrzymać od nałogowego drukowania pustych pieniędzy.
A więc ekonomiści promujący wolny rynek z premedytacją wykorzystali ludzki strach hiper-inflacji aby wylansować antyinflacyjne programy gospodarcze, które niszczą ludzi. Polityka anty-inflacyjna w Polsce nie tylko wyhamowała inflację, ale także poniosła klęskę swojego celu – przez ćwierc wieku nie doprowadziła do ekonomicznej stabilności.
Musimy skończyć z obsesją na temat inflacji. Inflacja stała sie straszakiem aby uzasadnić gospodarcze agendy korzystne dla finansistów i bankierów, kosztem dlugo falowej stabilności, wzrostu naszej gospodarki i ludzkiego szczęścia z owoców pracy. Inflacja faktycznie pobudza rozwój kraju bo zmusza kapitały do aktywnych inwestycji. Jest też ważnym narzędziem obrony przed grabieżą ze strony zagranicznych banków i finansowych rekinów.
Grupa biznsmenów w dalekiej krainie dała bankowi w zastaw złoto w zamian za pożyczkę na powstanie nowej firmy. Spłacali pożyczkę 10% na rok przy inflacji 8-mio precentowej. Po trzech latach ich firma odniosła wielki sukces na rynkach krajowym i zagranicznych. Pożyczka bankowa została spłacona z zysków oraz inflacji ponieważ po 3 latach ze sprzedaży swojej produkcji mieli o wiele więcjej pieniędzy. Wtedy odebrali z banku swoje złoto, które zawsze było fałszywe. Zyski zainwestowali w państwowe Bony Rozwoju na 10% rocznie.
Podaję tę bajkę jako przykład, że nasze Państwo przy umiarkowanej polityce inflacyjnej nie musi miec złota aby dodrukowac pieniedzy na konkretne potrzeby strategicznych wyselekcjonowanych przedsiębiorstw, które mają największe szanse stworzenia dodatkowych miejsc pracy. Oczywiście to banki komercyjne a nie bank centralny będą pożyczac tym firmom pieniądze ale z gwarancją rządu narodowej Polski. I ten ostatni warunek daje gwarancję, że te pieniądze nie zostaną skradzione, jak to z poręczenia kredytów przez premiera Włodzimierza Cimosiewicza w 1999 roku przepadło 61 milionów złotych z powodu afery Laboratorium Frakcjonowania Osocza (krwi) LFO w Mielcu. Między innymi z powodu nieuzasadnionych nacisków urzędników z biura prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w 2007 roku ponieważ zgineły dokumenty LFO w Ministerstwie Zdrowia. Przez niekorzystne krajowego rozwiązania w zakresie zakupu leków krwiopochodnych słuzba zdrowia mogła poniesc straty rzędu 1,5 mld. Złotych.
Takie niekontrolowane inwestycje zdecydownanie mają wpływ na inflację i nigdy nie powiny zaistniec. Tylko rząd wyłoniony ze naszej elity narodowej może temu zapobiec i kredytami strategicznie wspomagac rozwój gospodarczy Polski.