Problemy polskiej EDUKACJI (bo nie prawda, że pseudoedukacji i indoktrynacji) objawiają się zbyt niskim poziomem kształcenia oraz brakiem autorytetu NAUCZYCIELA (bo nie nieprawda, że kata i oprawcy).
Rodzice płacą podatki, z których pokrywany jest koszt EDUKACJI ich dziecka, ale to nie znaczy, że mogą cokolwiek wymagać. Prawdziwie okropną jest sytuacja, w której pośrednictwo państwa i jego przemoc, którą gwarantowane jest płacenie podatków, zostają zniesione, w miejsce czego powstaje dobrowolna i prywatna edukacja (edukacja).
To nie jest tak, że jeżeli człowiek płaci za coś to on powinien wymagać pewnych rzeczy od sprzedawcy – to sprzedawca powinien wymagać od niego! Jeżeli płacimy w sklepie za bułki to nie wymagamy, abyśmy je otrzymali i aby był to towar jak najwyższej jakości. Stąd właściwym jest, że to SZKOŁA (bo nieprawda, że katownia) wymaga od UCZNIA (bo nieprawda, że więźnia, mimo że jest tam częstokroć wbrew woli rodziców lub swojej) określonego zachowania, pracy i jej wyników, a nie odwrotnie.
Należy całkowicie zerwać z antycznym i średniowiecznym dziedzictwem naszej cywilizacji, w tym z przyjmowanym przez naszych przodków wiekiem osiągania dorosłości (14 lat albo mniej). Mądrzy panowie w lożach wiedzą lepiej do kiedy dziecko jest dzieckiem. Ale to nie znaczy, że za takie 17-letnie DZIECKO decydują jego rodzice. Państwo powinno się tym zająć i dokonać jego częściowej nacjonalizacji pod groźbą pełnej nacjonalizacji. To nieprawda, że taki człowiek staje się własnością państwa pod każdym względem i że dla państwa jest potencjalnym wrogiem i zagrożeniem, tak że będzie go gnoić, aby je zneutralizować. Stąd nie jest również dla niego korzystne jak najszybsze się usamodzielnienie. Zwłaszcza wierutnym kłamstwem jest to, że rodzice mają jakoweś naturalne prawo do dziecka.
Uważam podobnie, jak politycy, że Polak jest za głupi, aby decydować o tym, co ma czynić (co jest dla niego dobre, w jaki sposób ma zaspokajać swoje potrzeby), bo sobie zaszkodzi, a nie może sobie szkodzić, bo jego ciało należy państwa, a nie do niego – czyli on należy do państwa, jest niewolnikiem. Ale przecież w TV mówią, że jesteśmy wszyscy wolni, a to znaczy, że jesteśmy wolni! – w „faktach” prezentują całą prawdę. W takim razie to państwo powinno decydować o tym, czy dzieci Polaka lub on sam (zależy jak to ustalą panowie w lożach) się EDUKUJĄ.
W sprawie drugiego najważniejszego problemu polskiej EDUKACJI uważam, że mimo iż NAUCZYCIEL dysponuje częstokroć mniejszym zasobem wiedzy od UCZNIÓW oraz mimo że może się zdarzyć, że będzie to cham, który dwieście lat wcześniej za nieprzychylne spojrzenie dostałby po twarzy od młodego szlachcica, do którego teraz mówi co i jak chce, po czym począłby przepraszać, zasługuje na głęboki szacunek. Skoro jak już pisałem to nieprawda, że przemoc państwowa zmuszająca Polaków do EDUKACJII jest bezprawna i narusza ich lub ich rodziców naturalne prawa, to rzeczywiście nie jest on oprawcą torturującym ludzi za pieniądze.
W ogóle samo urodzenie się wcześniej jest powodem do głębokiego szacunku, tytułu pana, seniora (a czemu nie suzerena???), ustępowania miejsc, przywilejów itd. Bo to nieprawda, że jeżeli ktoś nie może ustać w autobusie to nie powinien nim podróżować – wszyscy mają się do niego dopasować! Dawniej „panem” był szlachcic, teraz już nie każdy człowiek dorosły, ale stary. Napisać można – im starszy tym lepszy. Nie jest tak, że jeżeli stary człek jest idiotą to tylko gorzej o nim to świadczy. Absolutnie NIE(?)!!!