Serbia najwyraźniej chce stworzyć własne państwo dla swoich rodaków. Według doniesień mediów istnieje już na to tajny plan.
W czasach panowania na Ziemii ustroju szczęśliwości, istniało sobie państwo – Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii. Być może istniało by sobie w dalszym ciągu, ale komuś bardzo zależało, by tak się nie stało. Nastąpiła więc cała seria zdarzeń, która doprowadziła do tego, że SFRJ, poprzez odłączanie kolejnych państw, stopniowo topniała. Wyglądało to chronologicznie następująco:
1/
Do 1991 r. federacyjna Jugosławia składała się z 6 republik:
1/ Bośni i Hercegowiny,
2/ Chorwacji,
3/ Czarnogóry,
4/ Macedonii,
5/ Serbii, w której skład wchodziły również autonomiczne regiony Kosowa i Wojwodiny,
6/ Słowenii.
2/
W 1991 roku 3 z 6 republik, tj. Chorwacja 25 czerwca, Słowenia 25 czerwca i Macedonia 17 września jednostronnie ogłosiły niepodległość. Na koniec roku 1991 Socjalistyczna Federacyjna Republika Jugosławii składała się już tylko z 3 republik: Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry i Serbii.
3/
Ale 5 kwietnia 1992 roku, również Bośnia i Hercegowina ogłosiła niepodległość, a SFRJ dokończyła żywota 28.04.1992 r. Na jej miejsce – 2 pozostałe republiki, tj. Czarnogóry i Serbii utworzyły Federalną Republikę Jugosławii.
4/
Taki stan trwał do 04.02.2003 r. kiedy to na jej miejsce powstało nowe państwo – Serbia i Czarnogóra. Ale już 3 czerwca 2006 roku Czarnogóra ogłosiła niepodległość. I w ten sposób z 2 ostatnich republik byłej SFRJ pozostała już tylko Serbia, wraz z 2 regionami autonomicznymi – Kosowa i Wojwodiny.
5/
17 lutego 2008 roku jedna z tych prowincji – Kosowo – ogłosiła niepodległość. Serbia nie uznała tego aktu.
To, w skrócie, dotychczasowy przebieg rozpadu państwa. Niestety proces tragiczny i krwawy. W ciągu ponad 20 lat, z jednego federalnego państwa „wykluwały się” poszczególne państwa, tak, że z początkowych 6 republik i 2 autonomicznych regionów pozostały „w związku” jedynie Serbia wraz z Wojwodiną.
Proces ten obrazowo i metaforycznie można by nazwać „matrioszką”– w ramach jednego państwa pojawiało się nowe, a w miejsce byłego, pojawiało się nowe, pomniejszone o uniezależniającą się republikę, a z pod tego nowego – kolejne pomniejszone, itd.
Wydawałoby się, że należy spodziewać się już tylko ogłoszenia niepodległości przez ostatnią prowincję autonomiczną – Wojwodinę.
Tymczasem nie jest wykluczone, że powstanie inne, nowe „państwo w państwie”.
Serbia bowiem chce stworzyć dla swoich rodaków w Kosowie własne quasi-państwo. Szczegóły zawiera, jeszcze tajny plan, który przywódcy państwa i rządu w Belgradzie przedstawili krajom UE i USA – poinformowała największa serbska gazeta „Blic” w ubiegły czwartek (20.12.2012 r.). Po tym, kosowscy Serbowie powinni dysponować własnym rządem, flagą narodową, hymnem i własnym godłem.
Ta była serbska prowincja, od 5 lat niezależna, powinna po takiej propozycji zostać zdemilitaryzowana. Gwarancje bezpieczeństwa wziąłby na siebie, ze strony Unii Europejskiej – Eurokorpus. Ale również armie Serbii i sąsiedniej Albanii.
Dla serbskiego kościoła prawosławnego, w tym niemal tylko jeszcze przez Albańczyków zamieszkanym Kosowie, jest przewidziana podobna pozycja, jaką ma kościół katolicki we Włoszech z Watykanem.
Szef kosowskiego rządu Hashim Thaci w dzień poprzedni odrzucił plan jako „pobożne życzenia”. Ten plan umieściłby się w szeregu wielu prób Belgradu, aby ponownie móc panować nad Kosowem.
Czy tak się stanie – pokaże czas. Z pewnością dla Serbów to nie jest sprawa błaha, gdyż jest to obszar, który stanowi ich kolebkę cywilizacyjną. Kosowo jest terytorium spornym, gdyż jest uznawane jako państwo tylko przez cześć wszystkich członków ONZ (mniej niż 50%).
Z pewnością każdy kraj, niezależnie od sensowności gospodarczej, może sam decydować o swojej suwerenności. Z tego skorzystały poszczególne republiki związkowe byłej Jugosławii – dlaczego więc nie „nowa republika” na terytorium „nowej republiki” ?
Byle by tylko bez tragicznych następstw.