Bez kategorii
Like

2013 rokiem przełomu?

26/12/2012
533 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Chciałbym, by doszło do radykalnych przełomów. Jednak obawiam się tego, że znowu ugotuje się rzadka zupa zgniłych kompromisów i połowicznych rozwiązań

0


 

Po 21 grudnia jesteśmy jak obmyci świeżą wodą. Przeżyliśmy koniec świata! To nie byle co. Łowcy sensacji, po takiej spektakularnej klapie, nie dają jednak za wygraną. Koniec świata przerobili na koniec pewnej ery. Mamy właśnie początek nowej ery. Jeżeli tak jest to w nadchodzącym roku będzie się działo. Pospekulujmy sobie, cóż takiego może nas czekać.

 

Mimo, że cały świat o tym trąbi, u nas prawie nic o tym nie słychać. Mówię tutaj o klifie fiskalnym, który czeka Stany Zjednoczone w 2013 roku. (http://en.wikipedia.org/wiki/United_States_fiscal_cliff ). Otóż deficyt budżetowy USA jest ogromny i trzeba coś z tym w końcu zrobić. Tak jak zwykle, wyjście jest tylko jedno: poważne zwiększenie podatków i ostre cięcia w wydatkach budżetowych. Planuje się obcięcie deficytu w 2013 o połowę (to właśnie ten klif). W rezultacie należy się spodziewać łagodnej recesji gospodarczej w Stanach.

Dlaczego zwróciłem na to uwagę? Gdyż będzie to miało kolosalny wpływ na całą światową gospodarkę. Gdy USA zapowiada u siebie „łagodną” recesję, to światowe echo może mieć siłę grzmotu. Co oczywiście oznacza, że w gospodarce światowej w przyszłym roku nie będzie lekko, a uczciwie mówiąc, będzie raczej kiepsko.

Dodatkowo, coraz potężniejsze są głosy, iż w końcu trzeba coś zrobić ze światowym systemem fiskalnym. To, co obecnie mamy, to papierowy kolos na glinianych nogach. Coraz więcej pieniędzy w obiegu jest czysto wirtualnych. Najbardziej radykalni finansiści zapowiadają konieczność powrotu do parytetu. Pieniądz musi mieć pokrycie w czymś wymiernym. Choćby, jak to było jeszcze całkiem niedawno, w złocie. Gdyby taki scenariusz zechciano realizować, to ceny złota poszybowałyby w kosmos. Niektórzy nawet twierdzą, że ceny złota mogłyby nawet wzrosnąć 50 krotnie. Niesamowite.

 

Czemu warto o tym rozmyślać? Ponieważ świadczy to, że rok 2013 będzie trudnym okresem i to dla całego świata. A wówczas, gdy nie ma spokoju gospodarczego i jest kryzys, to wiele niespodziewanych i dramatycznych rzeczy może się wydarzyć. Wszechobecny będzie klimat niepewności i niezadowolenia, klimat ciężkich czasów.

 

Schodząc jeden stopień niżej, popatrzmy na Europę. Wbrew pozorom, to nie Grecja, Hiszpania, czy Portugalia będą mieszać w europejskim tyglu, tylko, co wydaje mi się najbardziej prawdopodobne, Wielka Brytania. Tam już doprawdy potrzeba niewiele, by oficjalnie rozluźnić sztywne więzy królestwa z Unią Europejską. Anglicy dokonują właśnie szczegółowego bilansu strat i zysków, jakie są spowodowane przynależnością do EU. I analiza ta wygląda coraz marniej. Przekonany jestem, że równocześnie w tej chwili, dokonują już wyliczenia kosztów ewentualnego wyjścia z Uni, oraz zakresu dziedzin, w których związki z Unią, będą poluzowane, albo nawet całkowicie zerwane.

Gdyby Wielka Brytania zdecydowała się na taki krok, to jestem przekonany, że nastąpi efekt domina. W kolejce już czekają Szwecja i Finlandia, a i z krajami Beneluxu nie jest nic pewnego. Północna Europa ma dosyć łożenia pieniędzy na utracjuszowskie południe. W konsekwencji takich kroków rozpad Unii byłby nieunikniony. A czym by się on zakończył jest trudne do przewidzenia.

 

Jeszcze jeden stopień niżej i już jesteśmy w Polsce. W 2013 roku w zupełnie nowej Polsce, jakże innej od tej z 2007 roku.

„Zielona wyspa” właśnie się skończyła. I jakby tego było mało, to establishment coraz wyraźniej daje do zrozumienia, że Donald Tusk zawiódł. Więc najprawdopodobniej należy go zastąpić. Choćby po to, by mieć na kogo zwalać bankructwo kraju, które realnie nam zagraża, o czym mówi choćby Krzysztof Rybiński. Oczywiście personalnie Tuskowi nic się nie stanie. Tak, jak caryca Katarzyna (Niemka zresztą) zadbała o króla Poniatowskiego, tak pani Merkel zadba o Donalda Tuska, najprawdopodobniej lokując go w strukturach upadającej Uni.

 

Dają się zaobserwować dziwne i nieco nerwowe ruchy w polskiej polityce. I to w obu jej głównych trendach. Czyli socliberalnym, głównym, mainstreamowym, będącym u władzy, jak i konserwatywnym, lub jak kto chce, prawicowym, co sprowadza się do oficjalnej i nieoficjalnej opozycji.

Dosyć znamiennym tutaj jest zdarzenie, które miało miejsce parę dni przed świętami. Otóż najbardziej zaufany człowiek ex-prezydenta Kwaśniewskiego, pan Marek Siwiec, odchodzi z partii Millera i zbliża się do ugrupowania Palikota. Lewica nagle wykonuje ruchy, które od paru lat, konkretnie od afery Rywina, wydawały się niemożliwe. Próbuje mieszać w krajowej polityce. Oznacza to nie mniej czy więcej, tylko to, że establishment, przez który rozumiem system oligarchów, z którymi Kwaśniewski jest dość ściśle powiązany (jest np. obecnie bardzo wysoko we władzach biznesu Jana Kulczyka), zdecydował się na radykalne zmiany. Cofnął Donaldowi Tuskowi placet na rządzenie krajem, albowiem ten nie spełnił oczekiwań, a jego dalsze rządzenie zaczęło zagrażać interesom szarych decydentów. Czy na jego miejsce zostanie ponownie desygnowany Aleksander Kwaśniewski? Wygląda na to, że tak. Zagranie z Markiem Siwcem wskazuje na chęć jednoczenia poszerzonej lewicy, czyli SLD i partii Palikota, pod jednym wspólnym przywódctwem byłego prezydenta. Taki ewentualny plan potwierdzają zresztą działania takich polityków, jak Kalisz i Oleksy, a co najbardziej znamienne, przypomnienie nagle byłego genseka, jakim był Marek Dyduch.

Będę się bacznie przyglądać tym poczynaniom lewicy, ich nagłaśnianiu w mainstreamowych mediach i czy lemingi zaczną kupować ponownie równiachę, co to wypić lubi, Kwaśniewskiego.

 

Na prawicy do zamieszania w skostniałych układach doszło po 11 listopada. Nagle okazało się, że prezes już najprawdopodobniej nie sprawuje niepodzielnie rządu dusz polskich konserwatystów i tradycjonalistów. Nagle na prawicy wyrosło, ku zdumieniu i zaskoczeniu PiSu, młode, radykalne, prawicowe skrzydło. Trudno na razie przyjąć, czy to skrzydło rewolucyjne, choć wydaje się, że takie właśnie jest. Teraz prezes ma stronę, której nie będzie mógł lekceważyć. I ku swojej rozpaczy, nie będzie miał na nią należytego wpływu. Można powiedzieć, że ta młoda prawica jest dosyć nieobliczalna. A jej moc dopiero pokaże się w przyszłości.

 

Jakie wnioski można wyciągnąć z tego, co pokrótce powyżej opisałem? Ano takie, że nadchodzący rok 2013 niewątpliwie będzie bardzo ciekawym i najprawdopodobniej bardzo dramatycznym.

Wydaje się, że wszystko stoi na krawędzi: i światowa ekonomia, i system finansowy, przyszłość Uni Europejskiej, oraz, co dla nas najważniejsze, zasadnicze zmiany w polskiej polityce.

Osobiście chciałbym, by doszło do radykalnych przełomów. Jednak najbardziej obawiam się tego, że znowu ugotuje się rzadka zupa zgniłych kompromisów i połowicznych rozwiązań. Skutkowałoby to odsunięciem niezbędnych reform o następne kilka, kilkanaście lat i dalsze trwanie w ulubionej strukturze lemingów, którą Tusk trafnie nazwał „tu i teraz”.

 

0

dusia

Taka sobie skromna dzieweczka

166 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758