przestępców i ich współpracowników!- nie w przestępczych sądach ”państwowych”, ale narodowych, o ile rząd nie poda się natychmiast do dymisji. Tylko wtedy zgodzimy się na abolicję.
Nawołuję do szerokiej technicznej koalicji wszystkich sił prawicowych dla obalenia Układu władzy, demontażu systemu i stworzenia rządu technicznego pod hasłem ”Bóg, Honor i Ojczyzna”. Proszę Kaczyńskiego by nie upierał się przy swoim i nie blokował zjednoczenia narodowego, jeśli nie, musi być uznany za hamulcowego i osądzony. Wojsko i służby mundurowe proszę o wywiązanie się z konstytucyjnych obowiązków obrony narodu.
Sytuacja jest tragiczna, patologia władzy zaszła za daleko i kto upiera się przy swoim, musi być odsunięty. Władza nie radzi sobie z przestępczością władzy- ustrój i system są przestępcze, rządzą nami zorganizowani przestępcy. Bereza Kartuska dla Układu postkomunistów!
Poniżej opis zarazy, który obserwujemy w każdym obszarze władzy od góry do dołu, w sądach też.
Za Frondą;
– Dzieci reżymowych dziennikarzy i decydentów telewizyjnych niekoniecznie są tak znane dzisiaj, jak np. red. Kraśko i wiodą medialny prym w życiu telewizyjnym. Dużo bardziej destrukcyjny wpływ na TVP i udział w wyprowadzaniu pieniędzy na rozmaitych etapach produkcji, mają dzieci nieznane, dzieci byłych dyrektorów, kierowników, sekretarzy redakcji, czy wprost politruków z KS PZPR – mówi Anna T. Pietraszek (Państwowy Instytut Sztuki Filmowej) w rozmowie z Robertem Witem Wyrostkiewiczem.
– Po jedenastu miesiącach tego roku Telewizja Polska ma 150 mln zł straty. A może być jeszcze gorzej. Na koniec roku wynik ten może wynieść 180 mln zł. Tak przynajmniej poinformował „Puls Biznesu”. Czy „tefałpe” grozi plajta?
– Warto powiedzieć kilka słów gorzkiej prawdy o marnotrawstwie pieniędzy w TVP. Nie znam obecnie szczegółowych danych z bilansu rocznego TVP S.A., ale bazując na swojej wiedzy praktycznej, jako filmowca o 25-letnim stażu pracy w tej firmie, a w tym jako doradca prezesa TVP (w 2009 roku), a potem jako pełnomocnik do spraw nadzoru nad produkcją zewnętrzną (to z kolei w latach 2009-2011), mam podstawy orientować się w zasadach finansowania choćby tej „produkcji”. Już zawężając obraz finansowania, wydatkowania pieniędzy TVP na same te zakupy od zewnętrznych producentów, mogę powiedzieć wyraźnie: z TVP regularnie wypływają setki tysięcy złotych bez uzasadnienia, tj. na podstawie wyolbrzymianych kosztorysów programów. To oczywiście dotyczy „swoich” artystów, twórców, producentów, firm wykonawczych itd. to jest ludzi z układu. Takie są fakty, żadne „tajemnice”, wiedzą o nich zapewne wszyscy pracownicy TVP.
Nie ma instrumentów uczciwego zamawiania programów, wyceniania dzieł, rozliczania wynikowego. A ludzie, którzy tworzą te kosztorysy, w których upychane są nieuzasadnione olbrzymie koszty, gaże, podwójnie wynajmowany technik itp. itd., to w większości decydenci z owego „układu”. Większość najwyższych stanowisk decyzyjnych w TVP obstawiona jest „swoimi”, powiązanymi z opcją polityczną i układem finansowych powiązań, większość tych ludzi nie ma pojęcia o realizacji filmów, o wycenie realnie włożonej wartości twórczej dzieł, o wycenie techniki itd .
– Na co dokładnie, „z imienia i nazwiska”, telewizja publiczna marnotrawi pieniądze?
Możliwości przekrętów w ponoszonych kosztach jest bardzo wiele, im prostszy program, tym trudniej te napęczniałe koszty ukryć, dopisać, ale i tu jest to dość proste, powszechne, tylko dotyczy mniejszych kwot – np. dopisywanie lewych wykonawców, autorów, transportu, niezbędnej techniki. Na przykład, znam kosztorysy pewnego bardzo znanego producenta, ponoć w dodatku związanego z prawicą, który wpisywał w comiesięczny program, przez kilka lat, rachunki telefonów komórkowych całej swojej rodziny, nowe garnitury dla siebie (nie pokazywał się w nich w studio…), czy np. wystawne obiady w restauracjach, rzekomo jako „spotkania realizacyjne” czy coś w tym guście. Wszystkie księgowe to zatwierdzały, uznawały te oczywiste naciągane rachunki, ale cóż, ten pan był kolesiem prezesa. Inny, bardzo znany reżyser pewnego głośnego filmu dogadał się z drugim reżyserem, kolegą, który produkował inny film, też potem dość głośny. I w jednym i drugim filmie były bardzo wysokie koszty scenografii „z epoki”… Rachunki od krawców i wynajmujących ozdoby były bardzo duże. Auta, stroje wyglądały bardzo ekskluzywnie, ale wic polegał na tym, że tę scenografię wykonano tylko raz, a zagrała w dwóch filmach i dwa razy została opłacona. Wyprowadzone koszty w tym jednym przypadku zapewne sięgały miliona złotych.
No ale to takie moje domniemania, takiego jedynego w dziejach TVP „wewnętrznego Sherlocka”, jak mnie przezywano. Z moich opinii na temat analizowanych dokumentów nic nie wynikało, nikt nie korzystał z tego typu wiedzy, z wyjątkiem dwóch dyrektorów Biura Zarządu, ale oni bardzo krótko byli w firmie, naciski na nich były bardzo silne, pozbyto się ich. Byli to znakomici menadżerowie, uczciwi i profesjonalni, kierujący się dobrem firmy, Wojciech Bosak i Dariusz Lasocki.
– Mówiła Pani kiedyś, że na korytarzach TVP pojawiły się znowu twarze z 1981 r. Chodzi o starych reżymowych dziennikarzy i pracowników czy może raczej o ich dzieci?
– Dzieci reżymowych dziennikarzy i decydentów telewizyjnych niekoniecznie są tak znane dzisiaj, jak np. red. Kraśko i wiodą medialny prym w życiu telewizyjnym. Dużo bardziej destrukcyjny wpływ na TVP i udział w wyprowadzaniu pieniędzy na rozmaitych etapach produkcji, mają dzieci nieznane, dzieci byłych dyrektorów, kierowników, sekretarzy redakcji, czy wprost politruków z KS PZPR, czy innych komitetów wojewódzkich, rozmaitych służb, od milicji, czy MON i MSW, czytaj: od gen. Kiszczaka, gen. Jaruzelskiego i po decydujących o personaliach w poszczególnych zespołach TV gen. Baryły czy Buły…
Pojawili się osobnicy wprost z Ludowego Wojska Polskiego, oficerowie polityczni, skierowani „na służbę” do TVP w latach 80-tych ubiegłego wieku. Znam pewnych byłych oficerów, których specjalnością była i jest dezintegracja zespołów ludzkich. Jeden z nich powiedział mi kiedyś wprost, gdy podjęłam realizację pierwszej transmisji satelitarnej z Lasu Katyńskiego, w 1995 r., za darmo (byłam „naczelną” wtedy, więc uznano, że mi nie przysługują honoraria za taki wyczyn realizacyjny, nie – bo nie), ten były oficer LWP tak powiedział mi na osobności: „Po co ty to robisz, ten Katyń ?! Nic z tego nie będziesz miała! Przecież MY wrócimy!” Miałam to odebrać tak, że za to, ze forsuję niechciany politycznie temat, zamiast z nimi wejść w układ finansowy, to mi to popamiętają i odegrają się. I częściowo im się odwet udał…
– W zeszłym roku młody chłopak z nieszablonową wyobraźnią i sprytem, Paweł Miter, podał się za człowieka z Kancelarii Prezydenta, dostał własny program, kontrakt na 39 tysięcy i samochód z kierowcą. Wszystko po jednym udawanym mailu z kancelarii Komorowskiego. Tak się dalej da załatwić pracę w TVP?
– To wielki wyczyn tego młodego człowieka, znakomicie obrazujący realia personalne w TVP. Tak, zawsze tam tak było i ten stan trwa nadal. Ale może jakiś cud sprawi kiedyś, że będą TVP zarządzać ludzie fachowi, a nie z układu politycznego, tacy, którzy będą się kierowali dobrem, interesem widza i interesem państwowym, bo z tym państwem i narodem będą się uczciwie utożsamiali, a nie z prywatą.
– Prezes TVP, Piotr Farfał, zatrudnił Panią jako doradcę Zarządu TVP. Doradzała Pani Zarządowi jeszcze w tym roku. Co radziła Pani poprzedniej i obecnej władzy na Woronicza?
– Odpowiadałam głównie na zapytania od prezesów, bo nie tylko prezesa Farfała, tego młodego idealisty, zdeterminowanego na dokonanie jakichkolwiek zmian ku zachowaniu polskości TVP i ku ograniczeniom wpływów wewnętrznych grup interesu, grup nacisku. Zapytania dotyczyły wartości scenariuszy większych pozycji zgłaszanych do ewentualnej realizacji, seriali, dokumentów, albo oceny kosztorysów wykonanych lub proponowanych.
Byłam świadkiem, jak decyzje prezesa Farfała i dyrektora Biura Zarządu (dziś człowieka w strukturach Platformy Obywatelskiej) były blokowane niemalże „piętro niżej”, gdy tylko wyszły z gabinetu prezesa. Pamiętam, jak sprawnie usunięto z emisji, na dzień przed zaplanowaną emisją, pewien program nagłaśniający Instytut Pamięci Narodowej, przeforsowany przez śp. Janusza Kurtykę i – co istotne – opłacony z funduszy IPN. Zablokowały ten program dwie osoby, które w TVP są „ważne” od chyba stanu wojennego, nienawidzące tzw. wartości narodowych. Podjęłam bój o przywrócenie tego programu na antenę. Wspierał mnie w tym zarówno prezes Kurtyka jak i prezes Farfał. Program przywrócono, ale cóż, bardzo wiele przyszło znieść przykrości od środowiska tych obu osób decyzyjnych w TVP, a także – co może być jeszcze bardziej szokujące – ze strony pewnych „figur” w IPN!
– Jest pani recenzentem Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, który na film „Pokłosie” (którego koproducentem jest właśnie TVP) przyznał 3,5 mln złotych. Drugie tyle dorzucili Rosjanie i kilka innych państw (w tym 1 mln z UE). Cały budżet filmu to 9 mln zł. Jest Pani filmowcem więc zapytam od strony technicznej: tyle kosztuje produkcja takiego filmu?
-Nie recenzuję w PISF filmów fabularnych, tylko dokumenty, nie chcę więc oskarżać z góry producentów tego filmu, nie widziałam ich kosztorysu, byłoby to więc uznane za imputowanie… ale na podstawie doświadczeń z TVP ja uważam, że taki film można zrealizować za połowę tej kwoty. No cóż, pozostaje się domyślać, że to może honoraria odtwórców głównych ról i tak profesjonalnej ekipy realizatorskiej musiały być tak wysokie…
– Oglądała Pani „Pokłosie”. Co wyniosła Pani po seansie zarówno w obszarze uczuć jak i rozumu. Co Pani poczuła na filmie i co pomyślała po nim?
– Obrzydzenie. Nienawiść do Polaków próbowała się we mnie pojawiać na sali kinowej, podczas mocniejszych scen, ale na szczęście nie poddałam się tak zmasowanej propagandzie nienawiści… To nie jest żaden film historyczny, jak sugerują realizatorzy i producent, to film usiłujący być horrorem, ale z głównym przesłaniem: zohydzić polski naród zagranicą!
– Widzi Pani jakieś światełko w tunelu dla polskiej telewizji i polskiego kina?
-Liczę po prostu na zwykłą kolej rzeczy, gdy jest długo źle i sięgamy dna, to musi nastąpić naturalne odbicie od tego dna, jakaś normalność nastanie, zwycięży też pragnienie normalności, dobra, szlachetnych wzruszeń u polskich widzów i dojdzie do głosu utalentowana młodzież, reżyserzy i scenarzyści kochający Polskę, Boga i gotowi do twórczych wyczynów i poświęceń dla dobra widzów.
– Jaki jest najlepszy i najgorszy film, który zobaczyła Pani w 2012 r.?
– Najgorszy to na pewno „Pokłosie”. A najlepszy…? „Róża” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego, wyprodukowany w 2011, ale obejrzałam go w tym roku, dlatego tak go datuję. Wstrząsający film o II wojnie, pełen straszliwych, trudnych scen, ale pełen miłości, przyjaźni, wielkości człowieka, nawet tego, któremu przychodzi mierzyć się z największą ohydą wojny. Prawda, ból, groza, ohyda i przeciwstawiona im przyjaźń i miłość… Bardzo mądry film. To ten film powinien być „zalecony” szkołom, ale na szczęście młodzież sama zwiedziała się, że to tak wartościowy obraz i pójście do kina na ten film było „cool”. Wiem też, że oczywiście wykradziono go na Youtube i zgrywano po domach z płytek na płytki DVD… Dzieło zawsze się obroni, ale niepojęte jest dlaczego w Polsce zwykle dzieło prawdziwe nie uzyskuje publicznego, medialnego mocnego wsparcia, nagród, podkreślania jego wybitności, a autor musi borykać się z trudnościami finansowymi.
– Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Robert Wit Wyrostkiewicz
http://www.fronda.pl/a/anna-pietraszek-o-poklosiu-i-telewizji-publicznej,24668.html
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas