Obecny Sejm, który coraz bardziej przypomina, ten rozbiorowy z 1773-1775 został „zdochnalizowany” skandalicznym pozbawieniem immunitetu Polskiego Posła-Patrioty Antoniego Macierewicza.
Obecny Sejm, który coraz bardziej przypomina, ten rozbiorowy z 1773-1775
został "zdochnalizowany" (prawdopodobnie za sprawą kremlowskiej agentury)
czyli ześwinił się (234 posłów) skandalicznym pozbawieniem immunitetu Polskiego
Posła-Patrioty Antoniego Macierewicza, tak aby mógł być on "sądownie nękany"
za opisanie agenturalnych powiązań lobbysty Dochnala. Pretekstem było
domniemane "pomówienie" Dochnala, że "Czempiński stworzył Dochnala".
W piątkowym głosowaniu za uchyleniem immunitetu posłowi PiS Antoniemu
Macierewiczowi – "za" głosowało 234 kondomijnych POlszewików i bolszewików
Przeciw było 174 polskich posłów, a 28 lemingów wstrzymało się od głosu.
……………………………………………………………………………………………………………
Fragmenty przemówienia Antoniego Macierewicza
na posiedzeniu Sejmu w dniu 21-11-2012 :
…………
…Jest oczywiście nieprawdą, iż w jakimkolwiek wystąpieniu pomówiłem pana
Marka Dochnala o współpracę ze służbami sowieckimi, radzieckimi czy
rosyjskimi. Nic takiego nie miało miejsca. Za chwileczkę odczytam fragment,
który jest przez pana Dochnala tutaj przedstawiony jako inkryminowany i
jest mi zarzucany, i zobaczycie państwo, że nie ma tam ani słowa na ten
temat. Ale w materiałach tej sprawy, i owszem, występuje dokument Urzędu
Ochrony Państwa, który to expressis verbis stwierdza. To nie mój dokument.
Ja w tej sprawie nie wyrażałem dotychczas ani publicznie, ani prywatnie,
ani w żaden inny sposób zdania. Ale taki dokument istnieje i był
przywoływany publicznie przez znaną pani marszałek, a zwłaszcza lewej
stronie i Platformie Obywatelskiej… To się nazywa, o ile się nie mylę,
˝Gazeta Wyborcza˝. A autorem artykułu, w którym cytowany jest ten
dokument, jest pan Czuchnowski. Będę go za chwileczkę w odpowiednim
momencie cytował. Powtarzam jeszcze raz, w mojej wypowiedzi takiego
odwołania nie było.
Co zaś było? Ano, przywołuje pan Zawadzki, adwokat, w imieniu pana
Marka Dochnala, że w jednej z audycji telewizyjnych powiedziałem, że pan
Dochnal został stworzony przez generała Gromosława, który stworzył
spółkę Proxy czy też to przykrył i dał jej możliwość funkcjonowania.
Pan Gromosław, w domyśle, Czempiński dał możliwość funkcjonowania
spółce Proxy. Stworzył im możliwość kontaktów z panem Putinem. To on
umożliwił później wielką karierę Dochnala, pana Vogla, całej tej siatki, która
tak zaowocowała aresztowaniami, które miały dziś – tutaj jest niedokończone,
być może ˝miejsce˝, a może inne słowo, niestety nie wiadomo, jakie – i pana
Siergieja Gawriłowa, który tutaj mógł zupełnie bezkarnie działać na terenie
Polski, dopóki nie został wydalony pod koniec lat 90., i penetrować polski
system bezpieczeństwa. Tak wyglądają słowa, które wypowiedziałem. Jak
państwo widzicie, nie ma tam ani słowa o współpracy pana Dochnala ze
służbami rosyjskimi. Jest pytanie: Czy takie sformułowanie, które zostało
tutaj przytoczone, może naruszać dobre imię, może naruszać interesy,
może wypełniać znamiona art. 212 Kodeksu karnego?
………………………….
Jesteśmy, bez względu na to, kto nas wybrał, posłami reprezentującymi
cały naród, a nie tylko określoną grupę, określone środowisko czy określony
obszar, teren, i mamy obowiązek strzec interesów całego narodu, po to jest
immunitet. Nie po to, żeby nam było miło, sympatycznie i przyjemnie, nie po
to, żeby załatwiać prywatne interesy, nie po to, żeby kraść, nie po to, żeby
nadużywać różnorodnych przywilejów władzy, nie po to, żeby bezkarnie
sprzedawać, wyprzedawać za nic majątek narodowy, tylko po to, żeby
bronić najsłabszych, żeby bronić interesu narodowego.
(Oklaski) ……
Otóż my mamy immunitet po to, by móc walczyć o ich interesy. Oczywiście
ta walka często bywa mało skuteczna. Często bywa tak, że ogranicza się ona
do słów. Bardzo często bywa tak, że ten aparat, wyrosły jeszcze z okresu
komunistycznego, ten aparat, który uwłaszczył się na mieniu narodowym,
ten aparat, który podszyty jest najczęściej ludźmi z dawnych służb
specjalnych, specjalnie na te słowa nie zważa. Tak bywa. Ale czasem,
raz na 10 lat, w jakiejś jednej czy dwóch sprawach uda się nie tylko
powiedzieć prawdę, ale nawet ją obronić. I po to warto być posłem, i
warto, żeby był immunitet, i warto stanąć teraz przed państwem,
wysłuchiwać różnorodnych komentarzy, wysłuchiwać także później
różnych oskarżeń, po to warto być Polakiem i polskim politykiem,
właśnie po to.
I dlatego, Wysoki Sejmie, uważałem, nadal uważam i nie sądzę, bym
zmienił zdanie na skutek wydarzeń, które nastąpią, że obowiązkiem
każdego posła jest publiczne mówienie prawdy na temat nieprawidłowości,
z jakimi mamy w Polsce do czynienia. To jest jego pierwszym obowiązkiem.
(Oklaski)
……………………………..
Kim jest pan Marek Dochnal? To miły, sympatyczny, znany powszechnie
człowiek, gra w polo, miał nawet drużynę polo. Jest bliskim znajomym
wybitnych ludzi i obracał – nie wiem, jak jest teraz, mam nadzieję, że mu się
powodzi – bardzo dużymi środkami finansowymi. No ale tak się zdarzyło,
że w ramach obracania tymi pieniędzmi, tymi środkami finansowymi robił to
tak, że korumpował posłów, polityków, a także organy władzy. Co więcej…
Ja już nie będę mówił o panu pośle Pęczaku, przewodniczącym komisji do
spraw kontroli Sejmu Rzeczypospolitej, który został skazany właśnie za te
relacje z panem Dochnalem na karę więzienia. Ale tak się też złożyło, że za
korupcję, że właśnie za korupcję w tym roku, w roku 2012, po wieloletnim
procesie pan Marek Dochnal został skazany na 2 lata i 10 miesięcy więzienia
oraz grzywnę w wysokości 450 tys. zł.
(Poseł Marek Rząsa: Wyrok jest nieprawomocny.)
To jest wyrok pierwszej instancji, który zapadł po wielu, wielu latach, wielu
latach procesowania się. Nie ma cienia wątpliwości, iż siły, które działały
na rzecz obrony pana Marka Dochnala, miały duże możliwości, naprawdę
duże możliwości, a prokuratura wielokrotnie borykała się z przeciwnościami
i ostatecznie uznała za sukces ten właśnie wyrok.
Czy ten wyrok nam coś mówi, czy on nic nie mówi? Czy z tego wyroku
wynika cokolwiek na temat pana Marka Dochnala, czy też nie wynika? To
pozostawiam do oceny Wysokiej Izby.
Nadal będę przytaczał słowa samego pana Marka Dochnala. Bowiem, jak
państwo zauważyliście na podstawie tego, co przeczytałem, moje
sformułowania, które wobec niego zostały użyte, dotyczą dwóch kwestii.
Kwestia nr 1 to jest rola pana Gromosława Czempińskiego w biznesowej
karierze pana Marka Dochnala. Stwierdziłem, co podtrzymuję, że była ona
istotna, że była ona bardzo duża, że bez tej roli rozwój tej kariery zapewne
wyglądałby zupełnie inaczej. Czy to jest stwierdzenie, które uwłacza
człowiekowi skazanemu za korupcję? Może tak, może rzeczywiście to
uwłacza. Ale czy to jest stwierdzenie, które może, tak jak mówi art. 212,
zagrozić jego pozycji zawodowej? Czy stwierdzenie tego, że miał wsparcie
pana Gromosława Czempińskiego w swojej karierze biznesowej może
utrudnić mu jego rolę, jego dalsze funkcjonowanie, zmienić jego miejsce w
biznesie? Czy może utrudnić to funkcjonowanie człowiekowi, który został
skazany za korupcję? Może tak. Jeżeli mamy kochających inaczej, to mamy
także myślących inaczej. W tej sytuacji pozostaje mi tylko, że tak powiem,
skłonić głowę przed tak szczególnym myśleniem.
Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Mówię o tym, bo mam takie wrażenie, nie
tylko przez obserwację codzienną, ale także ze względu na stanowisko wielu
posłanek i posłów, że tutaj w ogóle nie chodzi o pana Marka Dochnala, że w
ogóle nie chodzi o art. 212. Rzecz w ogóle nie dotyczy zniesławienia czy
działania na szkodę kogokolwiek. W ogóle nie o to chodzi. Za to być może
chodzi o to, żeby zademonstrować właśnie ten stosunek do moralności
publicznej, żeby pokazać całej Polsce, jakie normy będą obowiązywały, co
w Polsce będzie nagradzane, a co będzie karane, jak należy postępować
w życiu publicznym, a jak postępować nie wolno. To jest, myślę, istotą
tego problemu, przed którym Wysoka Izba, głosując, odnosząc się do
tego problemu, stanie.
(Oklaski)
Kariera życiowa, dorobek życiowy pana Marka Dochnala jest długi, nie będę
całego tutaj streszczał, żeby Wysokiej Izby nie zanudzać. W różnorodnych
materiałach sięga się jeszcze do roku 1990, gdy pan Dochnal był asystentem,
stażystą zatrudnionym w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu
Jagiellońskiego i gdy stał przed komisją dyscyplinarną dla nauczycieli
akademickich. To są stare, niedotyczące nas dzieje, które zapewne będą
przedmiotem dyskusji w sądzie. Ważniejsze jest to, co się zaczęło w roku
1991. Znowu tylko starsi z państwa mogą tamten czas pamiętać, ale są
tacy, którzy pamiętają firmę Proxy. Są tacy, którzy pamiętają rząd pana
Czesława Bieleckiego…(Głos z sali: Pana Jana Krzysztofa Bieleckiego.)…
i funkcjonującą wówczas… Przepraszam bardzo, Jana Krzysztofa
Bieleckiego. …………….
Mowa o panu premierze Janie Krzysztofie Bieleckim, mowa o Kongresie
Liberalno-Demokratyczym i mowa oczywiście o reprezentacji parlamentarnej
tego kongresu, tegoż ugrupowania. Otóż wtedy powstała firma o nazwie
Proxy. Firmie Proxy, za sprawą pani minister Bochniarz, po dzień dzisiejszy
czynnej w biznesie, w życiu publicznym, kandydującej w swoim czasie do
najwyższych stanowisk, a więc za jej sprawą i za sprawą tamtejszego
rządu powierzono nieznanej spółce Proxy zadanie zweryfikowania, sprawdzenia
polskiej struktury obronnej, polskiego systemu gospodarki obronnej.
Miałem zaszczyt w tym czasie być ministrem spraw wewnętrznych.
I właśnie wtedy, gdy w grudniu 1991 r. zostałem ministrem spraw
wewnętrznych, doszła do mnie informacja, że oto w przemyśle obronnym,
a zwłaszcza w fabrykach tego przemysłu, w polskich zakładach
przemysłowych zajmujących się zbrojeniówką działa firma Proxy i że
niestety tak się złożyło, że działa ona, nie mając zezwolenia na dostęp do
informacji niejawnej, ale ktoś sprawia, że ona może funkcjonować, ktoś
gwarantuje jej możliwość dostępu do tajemnic państwowych, ktoś trzyma
nad nią opiekuńczą rękę. Potem jeszcze okazało się, że wynagrodzenie,
jakie ta firma otrzymała za materiał, jaki miała sporządzić z analizy polskiego
przemysłu zbrojeniowego, przekraczało wszelkie dopuszczalne granice.
Tak przynajmniej twierdzi Najwyższa Izba Kontroli. Oczywiście Najwyższa
Izba Kontroli tamtego okresu też może być uznana za równie stronniczą,
jak być może uznacie państwo moje stanowisko w tej materii. Podobnie
można uznać za stronniczą ówczesną prasę, a także stanowisko pana
senatora Zbigniewa Romaszewskiego, który publicznie oskarżył Proxy
o powiązania z różnymi niejasnymi strukturami.
Służby specjalne uważały wówczas, że jeśli chodzi o możliwość penetracji
polskiego przemysłu zbrojeniowego przez firmę, w której pracowali ludzie,
co do których nie było jasności, czy nie mają związków z zewnętrznymi
służbami specjalnymi – akurat nie chodziło o rosyjskie, żeby było jasne,
tylko z zupełnie innego kierunku – jest to niewłaściwe, że prawo jest
prawem, a bezpieczeństwo bezpieczeństwem i chociaż rzeczywiście
kryzys zbrojeniówki był bezsporny, to nie znaczy jeszcze, żeby na temat
tego przemysłu ocenę wydawała i miała dostęp do wszystkich tajemnic
tego przemysłu firma, która nie ma certyfikatu, dostępu do informacji
niejawnej, a której urzędnicy są podejrzewani przez służby specjalne o
pracę dla obcych wywiadów. Nie określam strony, powtarzam, nie
chodziło akurat w tym wypadku o wywiad rosyjski.
Gdy zostałem ministrem spraw wewnętrznych, rozpoznałem tę sytuację,
wyciągnąłem z tego konsekwencje. Urzędnicy, którzy tolerowali to, zostali
usunięci. Niestety, nie wiedziałem wtedy jeszcze – o tym dowiedziałem się
dużo później z zeznań pana Dochnala złożonych przed komisją orlenowską,
w której miałem zaszczyt brać udział – że tą osobą, którą wówczas poznał
pan Dochnal i dzięki której te działania były możliwe, był ówczesny zastępca
szefa wywiadu, Urzędu Ochrony Państwa, długoletni, zasłużony i bardzo
szanowany z pewnością funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa pan
Gromosław Czempiński.
Z tym panem była swego czasu taka wymiana zdań, ponieważ on
podkreślał – i słusznie oczywiście – że jest generałem mianowanym przez
niepodległą Rzeczpospolitą. Ja przypomniałem mu także, że poza tym
wydawał ludzi i między innymi składał donosy na księdza kardynała Karola
Wojtyłę, co jest udokumentowane. Mówię o tym nie dlatego, żeby
powiedzieć coś brzydkiego o tym szanowanym, miłym, sympatycznym,
inteligentnym, choć znowu stojącym pod oskarżeniem prokuratury
funkcjonariuszu Służby Bezpieczeństwa, później Urzędu Ochrony Państwa,
jakim jest pan Gromosław Czempiński, tylko żeby pokazać Wysokiej Izbie,
w jakiej to wszystko działo się atmosferze. A więc właśnie, jak mówił pan
Dochnal w swoich zeznaniach przed komisją orlenowską, poznał wówczas
pana Czempińskiego i pan Czempiński umożliwił mu później funkcjonowanie,
tak jak całej firmie Proxy. Ta firma zresztą nie poprzestała na penetracji
polskiego przemysłu zbrojeniowego, ale zajęła się również rynkiem
rosyjskim. I znowu, jeżeli Wysoka Izba pozwoli, przywołam relację samego
pana Marka Dochnala jako człowieka bezpośrednio zainteresowanego, bo
to ona jest tutaj niesłychanie istotna, jeśli chodzi o tę materię. Pan Dochnal
mówił, że wtedy, na przełomie lat 1992/1993, miał zaszczyt poznać jednego
z urzędników w magistracie petersburskim. Ten urzędnik nazywał się Putin
i właśnie dzięki znajomościom z panem Putinem poznał szersze grono ludzi.
To są zeznania pana Dochnala złożone 5 marca 2005 r. To szersze grono
ludzi, które on wymienił, to pan Chodorkowski, pan Oleg Deripaska, pan
Bierezowski, pan Bławatnik, pan Ałganow.
Jak łatwo państwo zauważycie, wśród tego szacownego i niewątpliwie
godnego najwyższego szacunku grona znajdują się także ludzie, którzy
pracowali kiedyś w rosyjskich służbach specjalnych, a nawet pracowali w
nich później. Sam pan Dochnal mówi: ja ich traktowałem raczej jako ludzi
Kremla, ale dopytany przez pana Konstantego Miodowicza – też przecież
bardzo szanownego i świetnie znającego tę problematykę posła Platformy
Obywatelskiej, a wiem to z okresu 1991-1992, gdy jako szef kontrwywiadu
podlegający ministrowi spraw wewnętrznych miał olbrzymie kłopoty z
funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa, którzy robili mu psikusy,
wyśmiewali go, mówili, że jest niekompetentny, a przecież to wszystko
nieprawda; on dopytał pana Dochnala w sprawie jego znajomości – Dochnal
przyznał: no tak, to są ludzie Kremla, ale tak naprawdę ludzie służb
specjalnych. Mówię o tym tylko dlatego, że problematyka służb specjalnych
została poruszona przez pana posła, chociaż nie była poruszana przeze mnie,
powtarzam – nie była poruszana przeze mnie w żaden sposób. Wśród tych
ludzi są także tacy, których organa ścigania uważają za przestępców, ale to
już jest inna materia.
Ponieważ jednak ta kwestia jest niesłychanie istotna, przypomnijmy, że
po firmie Proxy pan Dochnal zaangażował się w firmę bank Leonard i kupił
akcje tego banku, a następnie odsprzedał je panu Gawriłowowi. Niestety pan
Siergiej Gawriłow kilka lat później przez polskie służby specjalne, wtedy
pod kierownictwem ministra koordynatora, został uznany za rosyjskiego
agenta, i to jeszcze do tego wywiadu wojskowego, który nazywa się GRU.
Nie wiem, czy Wysoka Izba zdaje sobie sprawę, ale nie ma zmiany nazwy.
O ile FSB jest nową nazwą KGB, a przedtem jeszcze było NKWD, to GRU
jest tą służbą, która od początku istnienia Związku Sowieckiego po dzień
dzisiejszy utrzymała kadry, nazwę i sposób działania, Wysoka Izbo.
Polacy zawsze muszą o tym pamiętać. Jeżeli Polak zapomina, co
zrobiło GRU, to powinien bardzo głęboko zastanowić się nad tym, jak się
zachowuje, co robi i kim jest, bo GRU nie jest zwykłą służbą i nigdy nie
było zwykłą służbą, zwłaszcza dla Polski.
(Oklaski)
Otóż, tak się złożyło,
że pan Gawriłow został uznany właśnie za agenta GRU, kupił akcje banku
Leonard od pana Dochnala, a następnie kupił także udziały w jego nowo
powstałej, założonej firmie, która się nazywa, po dzień dzisiejszy,
Larchmont Capital. Kupił je i stał się udziałowcem. W obu wypadkach,
jak twierdzi pan Dochnal w swoich zeznaniach, na wszystkich tych
operacjach zarobił naprawdę dobre pieniądze pan Gawriłow i nie powinien
na to narzekać. Twierdzi także, że w jego sejfie w jego domu jest
świadectwo tego, iż za 100 tys. dolarów zostały te akcje sprzedane.
Czy był ten dokument w sejfie, czy nie, ja nie widziałem, nie oglądałem
tego, tak zeznawał 5 marca pan Dochnal.
Mówię o tym dlatego, że wydaje się, że pewien krąg znajomych został
zdefiniowany przez niego w sposób wystarczający. Jeżeli chodzi z kolei o
znajomość z panem Ałganowem, to pan Dochnal w swoich zeznaniach
podkreśla szczególną rolę niejakiego Jarosława Drozda, swojego
przedstawiciela na Rosję, przedstawiciela swojej firmy Larchmont Capital
na Rosję. Poprzez Jarosława Drozda miał poznać pana Ałganowa i nawiązał
z nim tak bliskie stosunki, Wysoka Izbo, tak bliskie stosunki, że – już zaraz
to Wysokiej Izbie przedstawię – gazeta, jedna z gazet o idącym w setkach
tysięcy egzemplarzy nakładzie, uznała za stosowne napisać tak: ABW,
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego – to jest artykuł, Wysoka Izbo, z
1 kwietnia 2005 r. – ABW sporządziła opinię, i tutaj cytat z tej opinii, opinii
ABW, tak twierdzi ta gazeta: Analizując pozycję i dotarcia, jakie posiadał
Jarosław Drozd, niewykluczone, że powiązany jest on z rosyjskimi służbami
specjalnymi, które za jego pośrednictwem kontrolowały poczynania Marka
Dochnala. To Jarosław Drozd nakreśla Markowi Dochnalowi kierunki
działania, przekazuje informacje, umawia spotkania i za pośrednictwem
Marka Dochnala realizuje działania biznesowe zbieżne ze strategicznymi
interesami Federacji Rosyjskiej. Tak twierdzi notatka ABW cytowana w
tej gazecie. Ja wtedy nie byłem… nie nadzorowałem Agencji Bezpieczeństwa
Wewnętrznego, byłem skromnym posłem Sejmu Rzeczypospolitej, który
w ramach komisji orlenowskiej wysłuchiwał, przesłuchując tych ludzi, ich
relacji. I mówię to nie dlatego, żeby oskarżać pana Dochnala na podstawie
tego dokumentu, że miał jakieś związki z rosyjskim wywiadem, tylko żeby
potwierdzić moje sformułowanie, którego użyłem wówczas w tamtym
programie, że istniała pewna sieć powiązań. W ramach tej sieci powiązań
występował pan Ałganow, występował pan Drozd, występował pan
Gawriłow, występowali także inni ludzie.
Otóż kim są ci inni ludzie? Wśród tych innych ludzi warto przypomnieć
człowieka, który odgrywał pośrednio, ale pewną rolę w Sejmie. Myślę o
panu Voglu, może lepiej powiedzieć: panu Filipczyńskim, bo pod takim
nazwiskiem się urodził i pod takim nazwiskiem spędził pierwszą część,
zresztą tragiczną, a nawet dramatyczną, swojego życia, bo, jak Wysoka
Izba może słyszała, zakończyła się ona morderstwem. Pan Filipczyński
zamordował starszą panią i następnie musiał uciekać z Polski, Polski stanu
wojennego. Jakoś tak się stało, że dostał paszport, wyjechał. Co więcej,
jakoś tak się stało, że później na jego wniosek pan prezydent Kwaśniewski
zezwolił mu na powrót i odzyskanie możliwości działania w Polsce. To są
rzeczy, które są zapewne kuchnią, do czego nie chcę teraz wracać. Istota
rzeczy polega na tym, że miał on krewnych w aparacie Wysokiej Izby, w
aparacie marszałkowskim. Tak to niestety było, co więcej, to byli ludzie,
którzy pracowali swego czasu jako najbliżsi współpracownicy pana
Czempińskiego. Tak to właśnie wyglądało. Tak się złożyło, że ten pan Vogel
stał się głównym skarbnikiem Coutts Banku w Szwajcarii. Są tacy, którzy
nawet nazwali go skarbnikiem lewicy. Są tacy, którzy nawet uważają, że to
właśnie tam deponowane były łapówki, jakie pobierano za każdą decyzję
biznesową. Miał się tym, według zeznań pana Dochnala oczywiście, bo
przecież ja nie wiem, jak było, ale według zeznań pana Dochnala miał się
tym zajmować najbliższy współpracownik ówczesnego ministra pana
Kaczmarka. Nie myślę o ministrze sprawiedliwości, bo rzecz dotyczy
oczywiście lat 90. i początku lat dwutysięcznych, mowa o ministrze
gospodarki, później ministrze skarbu. Tak miało to być. Pan Dochnal
mówi, że ja to wiem, bo mnie kazano taką łapówkę zapłacić za prywatyzację
polskich cementowni… Ożarów, o ile się nie mylę. Może się mylę, ale
wydaje mi się, że nazwa brzmi: Ożarów. O tyle jest prościej, że z tych
cementowni po eksperymentach tamtej epoki niewiele zostało, w zasadzie
nic nie zostało. Nie mamy cementowni, nie mamy stoczni, nie mamy 90%
polskiego przemysłu na skutek właśnie takich działań, które tutaj były,
są opisywane.
Pan Vogel stał się także głównym skarbnikiem firmy i działania pana
Dochnala. Istnieje bardzo bogata, proszę państwa, Wysoka Izbo,
korespondencja – kilkadziesiąt wzajemnych… dokumentująca wzajemną
wymianę dokumentów między panem Voglem i panem Dochnalem. Nie ma
wątpliwości, że był to najbliższy współpracownik biznesowy pana Dochnala.
Oczywiście, można uważać, że fakt, że pan Dochnal współpracował
biznesowo z panem Gawriłowem, współpracował z panem Ałganowem,
współpracował z panem Putinem, współpracował z panem Voglem,
współpracował z panem Czempińskim, to nie jest powód, żeby mówić, że
tutaj istnieje jakaś sieć powiązań. Może nie. Mnie się jednak wydaje, że
Wysoka Izba powinna się nad tym przynajmniej pochylić.
Czy jest, pani marszałek, Wysoka Izbo, czy nie jest w interesie publicznym
pokazywanie takich struktur i takich sytuacji? Czy jeżeli polski przemysł
obronny jest przez takich ludzi penetrowany i później wystawiany na
sprzedaż, czy jeżeli polski przemysł petrochemiczny, polski przemysł
naftowy, polskie hutnictwo, wszystkie te dziedziny są przez takich ludzi
penetrowane, a następnie poddawane, powiedzmy, jak to się nazywa,
nieekwiwalentnej wymianie – o tak by to trzeba było nazwać:
nieekwiwalentnej wymianie, to mówienie o tym jest w interesie publicznym,
czy może mówienie nie jest w interesie publicznym? Uważam, że to jest,
Wysoka Izbo, w interesie publicznym. Uważam, że ktoś, kto zostaje posłem
imienia i siedzi tu tylko po to, żeby robić prywatne interesy, a nie po to,
żeby służyć narodowi.
(Oklaski)
Wysoka Izbo! Na koniec już chyba, bo mam wrażenie, że zarówno rola
pana Czempińskiego, z całym szacunkiem, powtarzam, dla tego
szlachetnego, dzielnego człowieka, jak i rola pana Dochnala, który godny
jest najwyższego szacunku tej większości komisji regulaminowej, która
uznała, że należy mnie za to postawić przed sądem, tej większości komisji
regulaminowej – nie komisji regulaminowej, ale tych posłów, którzy uważali,
że za pokazanie tego, tej sieci powiązań poseł Rzeczypospolitej powinien
odpowiadać karnie przed sądem… Słusznie. Słusznie, niech zapanuje etyka
Dochnala. Słusznie, tak powinno się kształtować Rzeczpospolitą.
Otóż myślę, że zarówno jeśli chodzi o pana generała Gromosława
Czempińskiego, jak i o powiązania pana Dochnala ze szlachetnymi ludźmi
typu Deripaska, Bławatnik, Ałganow, Gawriłow rzeczy zostały mniej więcej
powiedziane. Oczywiście nie wątpię, że Sejm mi umożliwi także
przedstawienie tego przed sądem, nie mam cienia wątpliwości w tej
sprawie. Słucham, widzę, naprawdę doceniam, tak.
Nie mam w tej sprawie wątpliwości i będę to szerzej sądowi przedstawiał
na pewno, jeżeli będzie to konieczne. Ale Sejm weźmie na siebie na zawsze
odpowiedzialność za to, że przekształca się w narzędzie, które ma
upowszechniać w Polsce etykę na takim właśnie poziomie, na poziomie
Marka Dochnala.
Ale chciałbym tylko na koniec jeszcze powiedzieć, że jest szereg osób
i będę prosił, żeby w tym sądzie one wtedy stanęły. Niestety, pan
przewodniczący między innymi uniemożliwił mi dokonanie tego podczas
posiedzenia komisji regulaminowej. Wnioskowałem o to, by komisja
regulaminowa zechciała wysłuchać chociażby pana Dochnala, żeby mogła
wysłuchać chociaż pana Czempińskiego, a także innych osób. Niestety, nie
było to możliwe. Ale przed sądem, mam nadzieję, że będzie możliwe
wysłuchanie opinii pana premiera – dzisiaj premiera – Donalda Tuska, by
opowiedział o swoich spotkaniach z panem Dochnalem w latach 1992-1994.
(Oklaski)
Są one liczne, odnotowane, nie ulegają wątpliwości i na pewno
będzie to bardzo istotne i ważne. Będzie niezbędny wniosek o to, żeby sąd
wtedy zniósł klauzulę tajności, panie pośle, bo widzę zainteresowanie na pana
twarzy, chciałby pan poznać te zeznania. Sądy obradują w takiej sytuacji
niestety tajnie, więc jakoś trzeba będzie to załatwić, ale wierzę w państwa
możliwości. Na pewno ważne będzie też zeznanie pana Jana Krzysztofa
Bieleckiego, liczę na to, bo też jego spotkania liczne są odnotowane, i
oczywiście pana Balcerowicza. Bez pana Balcerowicza nie wyobrażam
sobie (Poruszenie na sali), żeby można było prowadzić tę rozprawę, a
także bez pani Bochniarz.
Nie, bardzo wysoko szanuję pana premiera Balcerowicza. Oczywiście pan
Czempiński tam się na pewno stawi, jeżeli tylko sąd przychyli się do wniosku
mojej obrony, a także szereg innych osób, które utrzymywały bliski kontakt
z panem Dochnalem. Lewej stronie powiem, że wówczas wśród nich na pewno –
albo przynajmniej mam nadzieję, że na pewno – znajdą się także ich
bliscy politycy (Poruszenie na sali) i osoby, które oni znają, szanują i na
pewno z nimi współpracują.
Wysoka Izbo, myślę, że to by zamknęło moją wypowiedź, gdyby nie to,
że jeszcze tutaj, widzę, jest zeznanie pana Zdzisława Montkiewicza, bardzo
szanowanego funkcjonariusza II zarządu sztabu generalnego okresu
komunistycznego…
(Poseł Jerzy Borkowski: Niemożliwe.)
Nie, komunistycznego, proszę pana.
…a także oczywiście bardzo szanowanego później przedsiębiorcy
państwowego, prezesa Ciechu i różnych innych rzeczy, który w swoich
zeznaniach przed komisją orlenowską pod przysięgą, Wysoka Izbo, uznał,
że pan Dochnal powoływał się na swoje wpływy u niejakiego Gromosława
Czempińskiego, wówczas już, wyobraźcie sobie, szefa Urzędu Ochrony
Państwa, i mówił, że tutaj właśnie spotyka się i reprezentuje siłę, która ma
za sobą takie właśnie wsparcie. Przypominam o tym nie dlatego, żebym sądził,
że poprzednie moje wywody i argumenty nie przekonały Wysokiej
Izby, bo na pewno przekonały, niewątpliwie, tylko po to, żeby Wysoka Izba
zobaczyła, jak naprawdę wyglądają moje słowa i materiał dowodowy
dotyczący zakresu działania pana Marka Dochnala. Myślę, Wysoka Izbo,
że my się jeszcze z tym człowiekiem i z ludźmi, z którymi on jest związany,
będziemy często spotykali. Tym częściej, im częściej ta strona sali, przed
którą stoję, i ta strona sali będą decydowały o polskiej gospodarce i polskim
życiu publicznym, ale mam nadzieję, że to już niedługo. Dziękuję bardzo.
Dziękuję, pani marszałek.
(Oklaski)
(Głos z sali: Brawo!)
Żródło:
http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/wypowiedz.xsp?posiedzenie=27&dzien=1&wyp=129&type=A&symbol=WYPOWIEDZ_POSLA&id=228&SessionID=DC45CONIYO