Nie pamiętam kto użył tego sformułowania: tyrania środowisk. Może i tak było, ale kiedy?
Nie pamiętam kto użył tego sformułowania: tyrania środowisk. Może i tak było, ale kiedy? Dawno, dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami. Dziś o żadnej tyranii nie może być mowy. Dziś jest tylko bezwład środowisk i pretensja do całego świata. Dziś są tylko porozumienia ponad podziałami, które krępują ludzi nie opierających swojego bytu na strukturach nieoficjalnych. Tym bowiem są środowiska, strukturami nieoficjalnymi, strukturami prawie tajnymi, a co my tutaj myślimy o strukturach tajnych i półtajnych było już mówione wielokrotnie. Są także środowiska emanacją wyższego lub jak kto woli niższego (to dla pobożnych) porządku, który co jakiś czas ujawnia się pokazując wszystkim wyraźnie, poprzez środowiska właśnie i ich przedstawicieli, jak beznadziejne są nasze przywiązania i upory. Polityczne głównie, choć także inne, nazwijmy je ideologicznymi.
Mamy tego całego Sowińca, z jego ułomnością, faceta który wpisuje wszędzie „bingo” i „Witku”. Jakoś on tam funkcjonuje w tym Krakowie i próbują nam przez niego wmówić, że ustawienie pomnika, albo wygłoszenie referatu na zamkniętym zebraniu dla kolegów to jest sukces polityczny, albo jakikolwiek. Sowińcowi udało się, po 20 latach postawić w Krakowie pomnik Danuty Siedzikówny. Ja bym rozumiał ekscytację środowisk, gdyby Sowiniec ustawił ten pomnik we Władywostoku, albo w samej Moskwie. Ludzie jednak rzucają do góry kapelusze, bo biedna Danusia „Inka” upamiętniona została po tylu latach w Krakowie. I proszę, władze się zgodziły. Moim zdaniem jest to fakt zasmucający, który nie tylko Sowińca, jako spirytusa movensa całej tej imprezy, ale także wszystkie krakowskie środowiska, stawia poza nawiasem ludzi, który można by podać rękę. Nie chcę tu oczywiście nikogo obrazić, ale sami się nad tym zastanówcie. Kraków, dzwon Zygmunta, sukiennice, Andrzej Wajda, wszystko co najlepsze. A tu taki zonk! 20 lat czekali na postawienie dziewczynie pomnika.
Jest nasz Sowiniec człowiekiem, o którym mawiają, że patriota, harcerz, piłsudczyk i inne jeszcze rzeczy o wiele bardziej budujące. Mawiają, a my myślimy, że to wszystko idzie na serio w czasie rzeczywistym, że Sowiniec – harcerz i piłsudczyk widząc zło, pała od razu świętym oburzeniem. Otóż nie. Sowiniec – co nawet dla mnie było pewnym zaskoczeniem – kumpluje się z blogerem o nicku pantryjota. Trudno doprawdy o większą gnidę w środowisku blogerskim niż wspomniany pantryjota, jego wypowiedzi zaś o Smoleńsku, prezydencie Kaczyńskim i Polsce są oddalone od harcerstwa i piłsudczykostwa o całe lata świetlne. W dodatku reprezentuje ów pantrytjota ten typ wesołkowatości, że człowiek ma ochotę podnieść go za orzydle i wrzucić wprost do otwartego szamba. Ponieważ, jak już powiedziałem, miałem o Sowińcu wyrobione zdanie już wcześniej, a nawet go zbanowałem w związku z wyrobieniem sobie tego zdania, zdawało mi się, że już mnie niczym pan doktor Sowiniec nie zaskoczy. Pomyliłem się niestety. Pomyliłem się, bo zapomniałem, że środowiska w Polsce reprezentują porządek wyższy lub jak kto woli niższy (to dla pobożnych).
I pantryjota wraz z Sowińcem są tego porządku emanacją. I ja bym nawet z dobrodziejstwem inwentarza, przyjął do wiadomości tę ich krępującą diaboliczność, gdyby nie fakt, że Sowińca pokazali w telewizji, a pantryjota napisał na swoim blogu zadanie zaczynające się od słów: „Kiedy zobaczyłem jego szlachetną twarz…”
Wyłożyliście się panowie, o czym donoszę z uczuciem nazywanym przez Niemców Schadenfreude. Wyłożyliście się w sposób nie mniej widowiskowy niż pan Witek ze swoimi piosenkami o Tragedii Smoleńskiej. Mogę wam już, z całą pewnością, opierając się na swoich bardzo głębokich intuicjach powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Nic. Zostaniecie tam gdzie jesteście i nic wam nie pomoże. Dekoracje bowiem do nowych przedstawień uszyte zostaną poza zasięgiem waszego wzroku. Wy zaś jedyne co możecie, to lansować się na blogach. Tu jednak nie ma mowy, by ktoś zwrócił uwagę na wasze szlachetne twarze. Pantryjota zdaje się jest tego świadom nieco głębiej niż Sowiniec i przez to się ukrywa.
Teraz kilka słów wyjaśnienia dotyczących funkcji tychże wspomnianych na początku środowisk. Za komuny środowiska były potrzebne do nadawania ludzkiej twarzy władzy. Dziś zaś żadna ludzka twarz nie jest nikomu potrzebna. Szlachetne oblicze Sowińca można więc sobie powiesić na tarczy, w którą rzuca się strzałkami, ale uciechy z tego będzie na jeden wieczór jedynie.
Środowiska mają jeszcze jedną ważną funkcję do spełnienia, nie jest ona tak upiorna jak to w czym uczestniczą panowie Sowiniec i Pantryjota, ale również nie ma przy tym zbyt wielu powodów do radości. Mamy oto tu w sąsiedztwie, w sobotę, jubileusz jakiś Jarosława Marka Rymkiewicza. Kogóż tam nie będzie: Rafał Aleksander Ziemkiewicz, Andrzej Nowak, i inne mniej znane ale nie mniej zasłużone osobistości. Impreza ta ma cały szereg pobocznych funkcji, wśród których najmniej ważną jest uczczenie Jarosława Marka Rymkiewicza. Funkcją najważniejszą takich imprez jest bowiem przekonanie nas, maluczkich, że wszystko idzie dobrze i hierarchie są ustawione w sposób należyty. Szlachetni i piękni na górze, podli i niegodziwi na dole. Otóż ja mam w tej sprawie zdanie całkiem inne i dlatego do Milanówka w sobotę się nie wybieram. Nie mogę, bo nie mam mojej zgody na treści zawarte w książce zatytułowanej „Samuel Zborowski”. Tak straszliwych przekłamań, dokonywanych w imię nie wiadomo właściwie czego, chyba tego wyższego albo niższego (to dla pobożnych) porządku, nie było w żadnej polskiej książce od dawna. Do naszych serc i mózgów jednak ktoś skutecznie napuścił rozwodnionego gipsu. On tam zastygł i my wierzymy w to, że te dawne, dawne czasy to są sprawy nieważne, nieistotne, baśniowe. Ważne, żeby w Krakowie postawić pomnik Inki, po 20 latach i napisać jeszcze raz o tym, że komunizm to zło, ale minione. Teraz jest już dobrze, bo w Polsacie pokazali szlachetne oblicze Sowińca, a w Milanówku będzie święto. Tak jakby nie było wyższych i niższych porządków, które się przecież nie zmieniają, a przynajmniej tak nam to przedstawiają ludzie pobożni i księża, tak jakby wyborów nie trzeba było dokonywać codzienne. Bo jeszcze jedna jest funkcja elit, zwanych także środowiskami, której tu nie wymieniłem. Chodzi o produkcję pavulonu. Być może jest to ich najważniejsza funkcja.
A wiecie, że Warzecha dostał nagrodę „Złotej ryby”? Nie wiem dlaczego, bo bardziej by doń pasował złoty grzyb, no ale bierze się w końcu to co dają.
Ogłoszenie
Szanowni Państwo, pamiętacie nasze wakacyjne przygody z I tomem „Baśni jak niedźwiedź”? Połowa nakładu została wydrukowana bez ozdobników przy inicjałach i na końcu rozdziałów. Otrzymałem kilka paczek tej książki, ale nie zdecydowałem się na sprzedaż po normalnej cenie, zleciłem ponowny druk. Nie dawno odkupiłem jednak to co zostało z tego źle wydrukowanego nadkładu, czyli ponad 200 sztuk. Muszę je wprowadzić do obrotu, bo praktycznie nie mam już I tomu Baśni w wersji bez wad. Nie wiemy też kiedy uda się książkę dodrukować, bo w naszej drukarni zepsuła się maszyna. To jakaś poważna awaria, czekamy na naprawę. Może to trochę potrwać. Tak więc od dziś do czasu kiedy będziemy mieli znowu dobre książki lub do czasu gdy wyczerpie się zapas książek bez ozdobników tom I „Baśni jak niedźwiedź” kosztuje 15 złotych plus koszta wysyłki. Zapraszam na stronę www.coryllus.pl Pozostałe ceny bez zmian.
Informuję także, że książki nasze są dostępne w hurtowniach, a przez to można je zamawiać w każdej księgarni na terenie kraju. No i oczywiście także kupować na stronie www.coryllus.pl oraz w sklepach wymienionych niżej:
Księgarnia Wojskowa, Tuwima 34, Łódź
Księgarnia przy ul. 3 maja Lublin
Tarabuk – Browarna 6 w Warszawie
Ukryte Miasto – Noakowskiego 16 w Warszawie
W sklepie FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie
U Karmelitów w Poznaniu, Działowa 25
W księgarni Gazety Polskiej w Ostrowie Wielkopolskim
W księgarni Biały Kruk w Kartuzach
W księgarni „Wolne Słowo” w Katowicach przy ul. 3 maja.
W księgarniach internetowych Multibook i „Książki przy herbacie” oraz w księgarni „Sanctus” w Wałbrzychu.
No i oczywiście na stronie www.coryllus.pl
Umieszczam tu także relację z mojego poniedziałkowego wieczoru autorskiego w Klubie Ronina, który prowadził Grzegorz Braun. Relacja ta miała ukazać się w portalu niezalezna.pl, jak wszystkie inne relacje z Klubu Ronina, ale z przyczyn przeze mnie nierozpoznanych, a przez innych zapewne rozpoznanych doskonale ukazać się tam nie może.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy