Oświadczenie AWR Wprost w sprawie wywiadu Aleksandry Karasińskiej dla miesięcznika „Press” zawiera dość powiedziałbym najdelikatniej
zaskakujące informacje na (nomen omen) temat metod pracy Tomasza Lisa. Oto najbardziej frapujący fragment:
"Do zwolnienia Tomasza Lisa doszło niezwłocznie po tym, jak wydawca otrzymał i potwierdził w wiarygodnych źródłach informacje o tym, iż redaktor naczelny WPROST osobiście prezentował oferty sprzedażowe swojego nowego projektu strategicznym partnerom WPROST, m.in. jednej z firm funkcjonującej na rynku paliw oraz jednemu z operatorów telefonii komórkowej. Sposób złożenia ofert był na tyle niestosowny, iż w odbiorze osób zarządzających tych firm, składał je redaktor naczelny WPROST, a nie przedsiębiorca prowadzący własną firmę. W tym samym czasie Tomasz Lis, nie informując o odbytych spotkaniach handlowych, złożył wydawcy propozycję, aby z prezesami owych firm przeprowadzić i opublikować w tygodniku WPROST debatę wzorowaną na debacie „Polityki” (Nr 47/2010 (2834) – s. 36), co jednoznacznie wskazywało na połączenie korzyści osobistych z naruszeniem wysokich standardów, za które wydawca cenił i szanował redaktora naczelnego."
Przełożę ten fragment pisany na okrągło zapewne ze względu na tzw. ostrożność procesową na język polski.
AWR Wprost były pracodawca Tomasza Lisa jako redaktora naczelnego pisma "Wprost" zarzuca mu, że nakłaniał jeszcze jako naczelny "Wprost" reklamodawców tego pisma do reklamowania się na zakładanej przez niego stronie www.natemat.pl. W zamian oferował im kryptoreklamę w piśmie, w którym jeszcze sprawował funkcję redaktora naczelnego. Oczywiście Tomasz Lis "zapomniał" o tym poinformowac swego ówczesnego pracodawcę. Jednym więc słowem robił za akwizytora reklam do natemat.pl korzystając z możliwości, które dawała mu funkcja redaktora naczelnego "Wprost".
Przyznacie zarzut to poważny, który gdy się potwierdzi powinien skazać Lisa na dożywotnią anatemę zawodową. No ewentualnie redaktorowanie w "Dzienniku Pierdziszewa Dolnego" bo Pierdziszewo Górne byłoby ze względu na to, że wyżej położone zbyt dumne aby kogoś takiego zatrudnić w swej gazecie. Zadziwia jedno. Absolutna cisza w mediach na ten temat. Wszędzie cicho i pusto. Za to wszędzie pełno o "zbrodni" Krzysztofa Skowrońskiego. Jeśli ta cisza wynika z tzw. solidarności zawodowej albo raczej omerty to okazuje się, że polscy dziennikarze w swej dużej masie jak Tomasz Lis mogą być po uszy ubabrani w mniejsze lub większe kręcenie lodów na boku z wykorzystaniem możliwości, które dają im zatrudnienie w określonych redakcjach i funkcje, które pełnią oraz samo wykonywanie zawodu dziennikarza. Ewentualnie też mamy potwierdzony kolejny przypadek tego, że w Polsce istnieją tzw. święte krowy, o których nie wolno mówić i pisać żeby tam źle lub krytycznie. Nawet nie wolno o nich pisać lub mówić w kłopotliwym kontekście! Co jest ciekawym przyczynkiem do rzekomej wolności słowa w III RP.
Wagę zarzutów zwiększa to, iż stawiane są jednemu z najbardziej znanych dziennikarzy polskich. Zdobywcy wielu branżowych nagród. Do tego komuś robiącemu za swojego rodzaju kieszonkowego Katona krytykującego ostro oraz pouczającego z wyżyn swej rzekomej wspaniałości i mądrości osoby, których nie lubi ze szczególnym uwzględnieniem polityków.
Pozostaje też kwestia zachowania TVP, która także milczy w tej sprawie. W normalnej firmie do czasu wyjasnienia zarzutów AWR Wprost program Lisa zostałby zdjęty z anteny. Bo kto włodarzom z ul. Woronicza nie zagwarantuje, że Tomasz Lis nie robi obecnie kolejnego dilu z szefami jakichś dużych firm na zasadzie zareklamujcie się w natemat.pl a ja was za to zaproszę do mojego programu?
W ciekawym świetle sprawa ta stawia także odejście Lisa z Polsatu. Rzekomo po naciskach wiadomej partii siepaczy, których nigdy oczywiście nie dało się potwierdzić. A może Lis już wtedy próbowal coś ukręcić na boku? Natomiast Solorz dla swiętego spokoju i w interesie swej telewizji go tylko wywalił i ukręcił łeb sprawie?
Pozostałe zarzuty wymienione w ww. oświadczeniu jak łamanie zakazu konkurencji przez Lisa, itp. "grzeszki" to małe miki w porównaniu do zarzutu głównego. Blednie też przy tym piękna polszczyzna, którą zwykł zwracać się do swych współpracowników a także obszotorcowywać swych wrogów.
Całość będzie miała finał na sali sądowej:
"Dowody w wyżej wymienionych sprawach zawiera dokumentacja procesowa, która zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią zostanie złożona w sądzie przez AWR „Wprost”."