Sroce spod ogona nie wypadliśmy i mamy prawo do naszych podkarpackich definicji.
Poniższy artykuł napisałem w okresie gdy były jeszcze szanse na prawne uregulowanie statusu klastrów w Polsce. Był to rok 2006 i ciągle wisi on na portalu www.klastry.org Klastry – spór o pryncypia. Przywołuję go w całosci, bo zgodziliśmy się z Jerzym Wawro, że jeśli już państwo chce wspierać polityke klastrową to przedmiotem tego zainteresowania powina być troska o rozwój gospodarki lokalnej i regionalnej – powiedziałbym "gospodarki dobrosąsiedzkiej".
Nie chcę się wdawać w dyskusję o topologii klastrów. Powiem jedno – wyszedłem z klastrów, aby propagować stowarzyszenia spółek dorazowych. Sroce spod ogona nie wypadliśmy i mamy prawo do naszych podkarpackich definicji.
"…
Jeden z moich znajomych zadał mi pytanie: czy jeśli pies z kotem przyjdą posilić się do jednej miski to czy aby nie jest to szczególny przypadek klastra?. Twierdził, że jest to zarówno "geograficze skupisko" i że można zidentyfikować elementy konkurencji i współpracy. Musiałem zareagować.
———————————————————————————————————————————————————–
Czy klastry przedsiębiorstw rodzinnych uratują klasę średnia?
Sądząc po ilości konferencji i szkoleń poświęconych klastrom gospodarczym, a odbywa się średnio jedna impreza tygodniowo poświęcona temu tematowi, można by sądzić że o klastrach wiemy już wszystko. W perspektywie finansowej 2007-2013 przewiduje się uruchomienie znacznych środków na wsparcie klastrów. Mówi się o kwocie 1 mld euro rocznie co przekłada się na 1 mln zł dla każdej gminy – jedynie i tylko – na rozwój współpracy między przedsiębiorcami przez kolejnych 7 lat. Czy rzeczywiście o klastrach wiemy to co trzeba i czy jesteśmy przygotowani na absorbcję takich kwot?
Otóż jeśli przyjąć definicję klastra wg Portera w której to:„klaster– jest to geograficzne skupisko wzajemnie powiązanych firm, wyspecjalizowanych dostawców, jednostek świadczących usługi, firm działających w pokrewnych sektorach i związanych z nimi instytucji (np. uniwersytetów, jednostek normalizacyjnych, stowarzyszeń handlowych oraz instytucji finansowych) w poszczególnych dziedzinach, konkurujących między sobą, ale również współpracujących”łatwo można znale¼ć się na manowcach. Otóż naprawdę bardzo trudno udowodnić, że coś nie jest klastem. Może się czepiam, ale zastanówmy się:-
firma jest tylko nazwą pod którą kupiec rejestrowy prowadzi przedsiębiorstwo, klaster mogą zatem tworzyć przedsiębiorstwa, ale powiedzmy, że posługujemy się językiem potocznym,
czy wyspecjalizowany dostawca, jednostka świadcząca usługi, stowarzyszenia handlowe nie są firmami? – są, a więc po co to zamieszanie?
czy w dotychczasowym doświadczeniu gospodarczym firmy nie są ze sobą wzajemnie powiązane: są – bo nikt niczego nie wytwarza ani nie konsumuje w całości.
czy w dotychczasowym doświadczeniu gospodarczym firmy skupione terytorialnie – jakoś tam – ze sobą nie współpracują i nie konkurują? – odpowied¼ jest natychmiastowa: i współpracują i konkurują!
Zatem co nowego może wynikać z takiego postrzegania klastrów dla praktyki gospodarczej oraz polityki gospodarczej. Co może uzasadniać wydatkowanie na ten cel takich kwot? Powiem krótko – nic! Aby klastry przekształciły Polskę w gospodarkę „strukturalnie innowacyjna” należy jednak ruszyć głową. Bo warto!
Nasza gospodarka dysponuje sporymi zasobami, które trudno włączyć do obrotu gospodarczego na obecnie dopuszczalnych prawnie zasadach. Poszukiwanie właśnie nowych sposobów skupiania rozproszonych (ułamkowych) zasobów kapitału i pracy do obrotu gospodarczego stało się przyczyną zainteresowania organizacjami o sieciowej strukturze powiązań.Jeśli zatem zdefiniujemy klaster jako : co najmniej kilkadziesiąt wyspecjalizowanych technologicznie samodzielnych przedsiębiorstw, które wypracowały wspólną trajektorię rozwojową i zbudowały instytucje (więzi formalne i nieformalne) wspierające organizację opartą o lojalność i zaufanie – to będziemy mieć do czynienia z zupełnie nową jakością. Co odróżnia nas od Portera:
nie akcentujemy konieczności terytorialnego skupienia. Nie zawsze transport jest problemem. Dowodem mogą być chociażby firmy informatyczne, które całkowicie zintegrował internet.
podnosimy problem specjalizacji. Jest on szczególnie ważny na obszarach wiejskich, które dopiero niedawno wyszły z ery gospodarki autarkicznej. Tradycyjny sposób gospodarowania dawał bezpieczeństwo przeżycia w trudnych czasach, ale okazał się nieprzydatny w walce konkurencyjnej. Specjalizacja to recepta na „dwanaście talentów i trzynastą biedę”. Ten problem szybko spostrzegli informatycy na własnym podwórku co zaowocowało kilkoma inicjatywami klastrowymi.
klaster musi być duży aby stwarzał warunki swobodnego wyboru kooperantów. W przeciwnym przypadku prowadziłoby to do monopolizacji i stagnacji organizacyjnej i produktowej,
klaster musi dopracować się wspólnej trajektorii rozwojowej. Jest to bodajże najważniejsza i najtrudniejsza rzecz do zrobienia bo dotyczy czegoś „miękkiego” zaliczanego do tzw. „kapitału strukturalnego” tkwiącego w ludzkich umysłach. To zadanie należy rozpatrywać w kategoriach regionalnej gospodarki opartej o lojalność i zaufanie. Jak to zrobić? – no właśnie… Dobrym początkiem jest podjęcie decyzji o specjalizacji. To zmusza do współpracy i podpowiada jak budować struktury organizacyjne.
klaster musi zbudować instytucje w oparciu o rozwiązania organizatorskie budzące zaufanie. Tu jest pole do dużego wysiłku intelektualnego. Warto popatrzeć jak to zrobiły państwa, które podejście sieciowe do gospodarki rozwijają od stuleci. Przykładowo w japońskich keiretsach (jap. powiązania) dopracowano się następujących rozwiązań: wzajemny wykup udziałów, wzajemna wymiana kadry, wspólny bank korporacyjny, spotkania dyrektorów, dom handlowy (sogo-sosha).
Załóżmy że wykonaliśmy postawione nam zadanie. Zdecydowaliśmy się na współpracę, opracowaliśmy stosowne statuty i regulaminy, osiągnęliśmy przeświadczenie o korzyściach indywidualnego gospodarowania w oparciu o siłę grupy. Ciągle pozostanie problem włączenia produktów powstałych w klastrze do legalnego (przez co rozumiemy także bezpiecznego) obrotu gospodarczego. Rodzą się problemy natury prawnej i fiskalnej. Wymienię najważniejsze:
jak zbudować system odpowiedzialności za produkt w sytuacji gdy klaster nie buduje wspólnego kapitału?
w jaki sposób dokonać rozliczeń dochodu, podatku PIT/CIT i podatku VAT w sytuacji gdy produkt w imieniu klastra sprzedaje wyspecjalizowany podmiot sprzedający rozliczający się dopiero po sprzedaży ze wszystkimi kooperantami?
Zatem, czy możemy mówić że w Polsce mamy do czynienia z klastrami?
I tak:
biorąc za podstawę definicję Portera to cała nasza gospodarka jest jednym wielkim klastrem z geograficznie wydzielonymi podklastrami i niczego już nie ma do roboty.
traktując jedna rzecz poważnie to mamy szereg „inicjatyw klastrowych”, które mogą – po pokonaniu przeszkód prawnych – przerodzić się w klastry.
W sejmie jest złożona ustawa o grupach przedsiębiorstw rodzinnych. Numer druku sejmowego 204. W samej rzeczy jest to ustawa o klastrach, jednak nie chcieliśmy aby nasze klastry kojarzono z ułomną definicją M. Portera. Poza tym „grupa” to brzmi bardziej po polsku. Ustawa ta adresowana jest do przedsiębiorstw rodzinnych, gdyż te wykazują największy potencjał integracyjny. Przyjmujemy, że przedsiębiorstwo rodzinne to takie przedsiębiorstwo, które ze względu na wielkość i formę własności może być zarządzane przez właściciela (zasada senioratu, brak rozdzielenia funkcji właściciela i zarządcy). Najważniejsze kwestie, które są proponowane w ustawie to:
budowa systemu odpowiedzialności za produkt w oparciu o zasadę odpowiedzialności indywidualnej. Kodeksowe (uproszczone) formy odpowiedzialności jak odpowiedzialność solidarna lub odpowiedzialność subsydiarna nie mogły być zastosowane w sytuacji braku wspólnego kapitału,
dopuszczenie refakturacji faktur sprzedażowych jako formy wzajemnych rozrachunków w klastrze oraz rozrachunków z budżetami.
Jakie wyjście mają małe przedsiębiorstwa w starciu z gospodarką hipermaretową? „Sproletaryzować” się co byłoby socjologicznym nieszczęściem lub połączyć w klaster. One to już wiedzą! To, czy inicjatywy klastrowe przekształcą się w dobrze funkcjonujące klastry będzie w dużej mierze zależało od Sejmu oraz przychylności miejscowych władz.
Józef Kamycki – październik 2006
Więcej: Czy musi dojść do secesji Galicji?