Bez kategorii
Like

Skąd się biorą “polskie obozy”

15/09/2012
541 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Mały Francuz uczy się z podręcznika historii o “polskich obozach”, mały Niemiec przeczyta co najwyżej dwa zdania o Powstaniu Warszawskim. Dzieci białoruskie widzą w nas wrogów

0



Czego o historii Polski dowiadują się uczniowie w szkołach za granicą? Prawie niczego. Nasze dzieje w ich podręcznikach są pomijane lub minimalizowane. Rzetelność nie jest regułą, a skrajnym przypadkiem instrumentalnego wykorzystania podręczników pozostaje Białoruś.

Jak podkreśla prof. Adam Suchoński, z aktualnych badań wynika, że obraz przeszłości wyniesiony z pierwszych lat edukacji przekłada się na postrzeganie krajów i wspólnot narodowych. Podręcznik pozostaje zaś głównym środkiem służącym nauczaniu historii. Dotąd to raczej polscy badacze weryfikowali zawartość podręczników innych państw. Stąd pomysł, aby oceny dokonali zagraniczni badacze. Efekt prac został zaprezentowany podczas sesji “Dzieje Polski w zagranicznych podręcznikach do nauczania historii”, odbywającej się w ramach II Kongresu Zagranicznych Badaczy Dziejów Polski w Krakowie.

Według Ewy Anklam, która dokonała analizy dwudziestu aktualnie obowiązujących niemieckich podręczników szkolnych pod kątem treści dotyczących najważniejszych wydarzeń z dziejów Polski, uczeń zza Odry o naszych dziejach wie niewiele. Jak się okazuje, wzmianka o rozbiorach znalazła się tylko w czterech podręcznikach, przy czym w dwóch z nich ma objętość jednego zdania. Zaledwie jeden podręcznik traktował o tym wydarzeniu szerzej, ukazując np. skutki kulturowe. Z kolei Powstanie Warszawskie jest wzmiankowane w co drugim podręczniku, a kwantum wiedzy o nim zawiera się zazwyczaj w 2-3 zdaniach. Tu dominuje informacja, że w trzecim dniu powstania oddziały niemieckie wymordowały 15 tys. ludności cywilnej. Nigdzie nie ma informacji, że było prawie 200 tys. ofiar. Z kolei kwestia wysiedleń po II wojnie światowej koncentruje się na problemach obywateli Niemiec. Za to modelowo zostały opracowane stosunki polsko-krzyżackie, bo podręczniki ujmują zarówno polski, jak i niemiecki punkt widzenia, bez “zbędnych” komentarzy.

– Zasadniczo poziom informacji na temat Polski jest minimalny. To m.in. rezultat cięć programowych, ale analiza pokazuje, że wątki dotykające stosunków polsko-niemieckich umieszcza się w kontekście szerszym, europejskim – zaznaczyła Anklam.

To wynik zmian, jakie wprowadzono nie tylko w Niemczech, ale i we Francji oraz Wielkiej Brytanii, gdy okazało się, że na skutek “wypierania wątków narodowych” obywatele “czują więź ze swoim regionem i Europą”. Postanowiono wówczas maksymalnie eksponować własne dzieje kosztem dziejów powszechnych. W dziejach Rosji np. polecono stosować zasadę, aby promować to, co pomaga w eksponowaniu wielkości kraju.

– Parlament francuski podjął uchwałę, że teraz trzeba przekonywać Europejczyków, iż dzieje Francji są syntezą historii Europy. Parlament włoski podjął uchwałę, w której mówi: musimy Europejczykom tłumaczyć, że współczesna kultura Europy to synteza kultury starożytnej Grecji i Rzymu. Ta presja musiała się odbić na programach nauczania i podręcznikach szkolnych – zauważył Suchoński.

Stalin pacyfista, Polak antysemita

Jeszcze mniej o Polsce wie Francuz. Choć nasz kraj na tle innych krajów Europy Wschodniej, które w ogóle nie istnieją w świadomości młodych, jest tam względnie znany. W podręcznikach zauważalny jest jednak mocny wpływ ideologii komunistycznej. Stąd też ocena historyczna dziejów m.in. Polski jest ukazywana poprzez dość specyficzny filtr. Co ciekawe, we francuskich szkołach można obecnie znaleźć portret Stalina. Bo stalinizm jest kontrastowany ze zbrodniczym, ekspansywnym nazizmem i ukazywany nawet jako pacyfistyczny (!). O wojnie polsko-bolszewickiej jeśli już jest mowa, to tylko w kontekście agresji Polski i konieczności obrony ze strony bolszewików. Nietrudno też uczniom przeczytać, że to w Polsce był faszyzm, a Katyń czy Powstanie Warszawskie właściwie nie istnieją. Dla Francuzów II wojna światowa zasadniczo zaczyna się w 1941 roku, a data 17 września 1939 roku nie jest w ogóle odnotowywana. Podręczniki traktują za to o eksterminacji Żydów, ale mowa w nich o polskich, a nie niemieckich obozach (potem dziennikarze powielają to, czego nauczyli się w szkole). Francuzi niewiele wiedzą też o czasach “Solidarności”. Podręczniki zamieszczają nawet karykaturę “Solidarności”, co ciekawe – z końca lat 70.! Za to bohaterem czasów bez wątpienia należących do “Solidarności” nie jest Jan Paweł II czy Anna Walentynowicz, ani nawet Lech Wałęsa, ale… Michaił Gorbaczow. – Prezentacja dziejów Polski jest nieuczciwa, a przyszłość niepokoi. Bo nowe programy zupełnie nie wspominają o tym, czym był komunizm. Obrany model edukacji historycznej powoduje, że Francuz nie lubi Polaków i postrzega ich jako antysemitów – ocenił Pierre-Etienne Penot. Jak dodał, faktem jest, że w podręcznikach mało mówi się o Polsce, ale niewiele jest też w nich historii Francji, a króluje kolonializm.

Na usługach polityków

Jeszcze gorzej rzecz się ma z edukacją historyczną na Białorusi, gdzie panuje wymuszona politycznie konwencja, że wszystko, co na Białorusi, jest białoruskie, a oddziaływanie Polski na ten kraj ma wyłącznie negatywne skutki. Podręczniki nie są środkiem konsolidacji nacji, ale pogłębiają rozłam, dominuje polityka resowietyzacji. Dość zaznaczyć, że ostatnie sfałszowane wybory prezydenckie są ukazywane w świeżo wydanej książce dla maturzystów jako działania konieczne w obliczu zamachu stanu, za którym stały Polska i Niemcy. To dlatego w grudniu 2010 roku rzekomo doszło w Mińsku do brutalnego rozpędzenia protestujących. W ocenie Tadeusza Gawina, białoruskie podręczniki, niestety, pozostają w służbie reżimowi. I wyraźnie widać to w kształcie tych książek, które po dojściu do władzy Alaksandra Łukaszenki zostały mocno dostosowane do panujących realiów. Co ciekawe, doszło nawet do sytuacji, że nową, reżimową wersję historii pisali ci sami historycy, którzy na początku lat 90. opisywali te same fakty w oderwaniu od narracji sowieckiej.

Na Litwie udaje się wprowadzać w podręcznikach pewne zmiany łagodzące poglądy na stosunki Polski i Litwy. Zdaniem Rimantasa Miknysa (Litwina), istnieje tendencja do obiektywnej oceny historii obu narodów, a spotykana wcześniej polonofobia jest w odwrocie. Jak dowodził, wcześniej pisano np. o “zbrodniczej Armii Krajowej”, która dziś jest opisywana już jako siła walcząca o Polskę. Jednak w litewskich podręcznikach brakuje informacji o fenomenie Polskiego Państwa Podziemnego. Skądinąd wiadomo, że mali Litwini nadal czytają o “polskiej okupacji Wilna” w okresie międzywojennym, w którym ludność litewska stanowiła około 2 proc. mieszkańców dzisiejszej stolicy tego państwa.

Wspólna historia możliwa

Zupełnie inaczej Polska postrzegana jest w czeskich szkołach. Tam programy nauczania często wspominają o naszym kraju, począwszy od założenia państwa polskiego. Co istotne, nawet aspekty najnowszej historii przedkładane są z dużym wyczuciem. W ocenie Frantis˙ka C˙apka i Jaroslava Vaculíka, dzieje Polski prezentowane są w podręcznikach poprawnie i na miarę możliwości programu nauczania. – Zwraca się uwagę na ważne wydarzenia z dziejów Polski i na najważniejsze postaci. Przełamywane są negatywne stereotypy na temat Polaków powstałe z uogólnień zachowań jednostek lub grup etnicznych. Obiektywnie ukazywane są też kwestie konfliktowe (jak sprawa Zaolzia czy wydarzeń z 1968 roku). Przeważa rzeczowa i neutralna narracja – ocenili czescy naukowcy.

Marcin Austyn

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 15-16 września 2012, Nr 216 (4451)

0

norwid

12 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758