Rosyjski prezydent, rosyjski premier i przywódca rosyjskiego kościoła nie są tak naprawdę Rosjanami.
Opowiedział mi o tym Witlod Michałowski, znany polski publicysta broniacy polskich interesów gazowych. W Rosji sowieckiej ciała ludzi zmarłych i zabitych przez reżym były pozbawiane przed pochówkiem mięsistych części, mięso było mielone i sprzedawane na bazarach. Trudniła się tym pewna nacja o tradycjach ludożerczych z północy Rosji – Wotiacy. Z tej nacji pochodzi obecny prezydent Rosji Włodzimierz Putin. Smaczku (brr!) calej sprawie dodaje fakt – że dziadek Włodzimiera Putina był kucharzem Generalissimusa Stalina. Ciekawe – czy w jadlospisie było mielone mieso pozyskiwane z ludzich ciał?
Podobnie jest z mordwińskim pochodzeniem obecnego patriarchy Moskwy Cyryla i żydowskim – byłego prezydenta, obecnie premiera rosyjskiego Dymitra Miedwiediewa.
Co nam pozostało? Warto spróbować rozgrywać kartę dzięki której pozycja Polaków w Rosji sie poprawiła i utrzymywała na dobrym poziomie – jak za ostatniego cara. Mam na myśli Kolej Transsyberyjską (KT). Chodzi o obecność Polaków w Rosji jako dobrych przyjaciół Rosjan, lojalnych wobec cara, ale myślących po swojemu, po polsku. Bez udziału Polaków Rosja nie zdoła dociągnąć projektu KT do Hamburga – pierwszego pełnomorskiego portu europejskiego. Implikuje ten projekt daleko idące współdziałanie Rosjan, Bialorusinów, Polaków i Niemców. Jest gwarancją przyjaznych stosunków. Bo przez nieprzyjazne tereny kolej nie pojedzie. Nieznani sprawy, terroryści, partyzanci… rozumiecie Państwo?
/-/ Eugeniusz Sendecki