Wymowne jest to milczenie od wielu dni w czasie gdy przekaz wizerunkowy Tuska i jego otoczenia, mówiąc kolokwialnie, wali się.
Zastanawiałem się, czy tytuł powinien być w tym przypadku opatrzony znakiem zapytania. Blisko miesiąc temu pisałem "Czy media będą chciały uratować Tuska przed nim samym?"http://internaut.nowyekran.pl/post/69289,czy-media-beda-chcialy-uratowac-tuska-przed-nim-samym
zakładając, że stratedzy pilnujący porządku pomagdalenkowego w Polsce doszli właśnie do wniosku, że to jest ostatni właściwy moment, kiedy Platforma z Tuskiem, lub bez, może jeszcze raz sięgnąć po władzę. Należy tylko doprowadzić do wczesniejszych wyborów. Później, gdy kryzys uderzy z całą mocą i pojawią się skonsolidowane efekty miernych rządów tej ekipy i zaniechania reform może być o wiele trudniej, a wynik bardziej nieprzewidywalny.
Problemem wydawał się sam Tusk, który prawdopodobnie sam nie zdecydowałby się na przyspieszenie wyborów.
O ile sama sprawa młodego Tuska nie jest jakąś specjalną niespodzianką, to jest nią zapewne postawa mediów i przypływ nagłej, niespodziewanej odwagi dziennikarzy, uważanych dotąd za sprzyjających Tuskowi. Z dnia na dzień młody Tusk zastąpił w mediach matkę Madzi.
Zdezorientowane lemingi oskarżają o zamieszanie PIS, jakby nie chcąc widzieć, że zarówno sama partia, jak i jej prezes nie bierze udziału w tej nagonce (i bardzo dobrze), a kreują ją media, które do tej pory były "opiniotwórcze".
Można więc śmiało założyć, że ktoś postanowił wymusić na Tusku tą decyzję, której sam by nie podjął, w imię "wyższej konieczności" i być może, że nie będzie miał wyjścia, jak w przypadku rezygnacji z kandydowania na fotel prezydenta.
Jeśli ten plan się powiedzie, to Polacy na razie nie mają co liczyć na poprawę warunków, czy stylu sprawowania władzy.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.