Bez kategorii
Like

Czy za Michnikiem nikt nie stał?

01/07/2012
589 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Twierdzenie Ziemkiewicza, że Michnik wypłynął przez przypadek, że stał się sławny i wpływowi dzięki tylko nieudolnej propagandzie Moczara jest mówiąc delikatnie, kuriozalne i ośmiesza jego autora.

0


 

Rafał Ziemkiewicz w „Rozmowach Niedokończonych” w dniu 30.06.2012 r. stwierdził między innymi, że Michnik wypłynął i zyskał pozycje przypadkiem. Zareagowałem an to w dzisiejszym poście pt. „Rafał Ziemkiewicz – Telewizja TRWAM – Radio Maryja i masoneria”.

 

Jeden z czytelników wyraził wątpliwości w sposób następujący: „Ludzie! Przecież stwierdzenie, że pana X nie wspierała żadna siła nie oznacza wcale, że:
a) tą siłą może być tylko masoneria
b) masoneria w ogóle nie istnieje”.

 Czytelnikowi temu dedykuję następujący fragment mojej książki pt. „Masoneria i kryzys”:

 

Pierwszą osobą, z którą Michnik spotkał się po wizycie Rywina był Urban. Dlaczego Urban? Okazuje się, że był on kimś bardzo ważnym wżyciu Michnika. Poznali się w 1960 r., gdy Michnik miał 15 lat, na pogrzebie Henryka Hollanda (ojca Agnieszki Holland) przedwojennego komunisty, rewizjonisty z czasów października, który został aresztowany pod zarzutem ujawnienia na Zachodzie niektórych tajemnic stalinizmu i zginął w tajemniczych okolicznościach. Od tego momentu aż do 2003 r. Urban w taki czy inny sposób opiekował się Michnikiem, udzielał mu informacji na temat tego, co dzieje się w PZPR, doradzał, załatwiał mu możliwość drukowania pod pseudonimem w różnych gazetach (co pozwoliło Michnikowi przeżyć w najcięższych chwilach). Dzięki Urbanowi Michnik prowadził nawet (oczywiście pod pseudonimem) rubrykę literacką w Życiu Gospodarczym (1965-1968).

Takich dziwnych znajomości i dziwnych protektorów miał Michnik wiele. Nigdy nie był „zwykłym” człowiekiem. Całe jego życie od samego początku pełne jest wydarzeń niezwykłych, które wskazują na to, że Michnik był „wybrańcem”, który jest nieustannie w sposób specjalny chroniony, promowany, hołubiony.

Jako nastolatek wchodzi w elity ówczesnej opozycji. Bardzo interesujące są wydarzenia związane z jego osiemnastymi urodzinami. Jest wtedy już znanym opozycjonistą, permanentnie inwigilowanym i „prześladowanym”. Nie ma jednak żadnych kłopotów w szkole. Mając 17 lat i 11 miesięcy wyrusza, bezpośrednio po zrobieniu matury, w podróż po Europie (nie ma kłopotów z paszportem w czasach, gdy zwykli ludzie nie mają żadnej szansy, by wyjechać na Zachód). Trasa tej podróży trwającej prawie cztery miesiące jest fascynująca: Wiedeń-Monachium-Rzym-Paryż-Berlin Zachodni. W Wiedniu nocuje w ambasadzie PRL-u. W Monachium odwiedza Wolną Europę i rozmawia długo z Nowakiem-Jezirańskim oraz prowadzi szereg rozmów ze Zbigniewem Brzezińskim, jedną z najważniejszych osób ówczesnej światowej polityki i masonem z kręgu masońskiej władzy światowej. W Monachium spotyka się również z Borysem Łewyckim, „specjalistą od ZSRR”, doradcą SPD. W Rzymie odbywa liczne rozmowy i konsultacje. Jest między innymi przedstawiony generałowi Borowi-Komorowskiemu. W Paryżu odwiedza paryską „Kulturę”, spotyka się z Jerzym Giedroyciem i jest goszczony przez jedną z najbogatszych rodzin żydowskich – Kornblutów, którzy są komunistami, mają wszędzie koneksje i są właścicielami koncernu produkującego prezerwatywy o nazwie „Olla”. W Paryżu spotyka się z przywódcami francuskiej lewicy, między innymi z Victorem Fay`em z socjalistycznej PSU. W sumie spotyka się z kilkuset ważnymi postaciami ówczesnego świata, których nazwisk Bouveure nie podaje. Ukoronowaniem podróży jest Berlin Zachodni, w którym Michnik obchodzi hucznie swoje 18 urodziny. Bouveure nie pisze gdzie dokładnie i z kim. Stwierdza jedynie: „W kraju pojawił się z coca-colą, szerszymi horyzontami i na drżących nogach”.

Drugą podróż po Zachodzie, tym razem o wiele dłuższą, Michnik odbył w podobnych warunkach i w podobny sposób w 1976 r. (zakończyła się w 1977 r.) odwiedzając Francję, Włochy, Wielka Brytanię, Skandynawię i Niemcy. W jej trakcie odbył setki spotkań z różnymi zachodnimi VIP-ami. Rozmawiał między innymi z: Brzezińskim, Smolarem, „francuska inteligencją”, znanym trockistą J. J. Marie, członkiem komitetu generalnego francuskiej Partii Socjalistycznej G. Martinetem, z „przedstawicielami hiszpańskiej i włoskiej partii komunistycznej”, redaktorami pisma „Esprit”, irańskim filozofem R. Jahanbeglou, redaktorami z pisma „Socjalisme et Barbarie”, najważniejszymi przedstawicielami emigracji czeskiej i redaktorami czeskich pism ukazujących się na Zachodzie, W. Maksimowem redaktorem naczelnym pisma „Kontinient”, Ionesco, F. Bondym, „szwajcarskim intelektualistą”, redaktorem naczelnym pisma „Preuves”, francuskimi uczonymi, w tym z rektorem „jednej z ważniejszych uczelni francuskich”, Czesławem Miłoszem, węgierskim filozofem G. Konradem, redaktorami „Le Monde” (napisał dla tego periodyku kilka artykułów), sekretarzem generalnym Włoskiej Partii Socjalistycznej (był też obecny na jej kongresie), z przywódcami włoskich komunistów i związków zawodowych, z wszystkimi praktycznie liderami niemieckiej lewicy, z redakcją „Die Zeit”.

Te podróże i spotkania Michnika są dowodem na to, że był wielką figurą, początkowo „Małym Księciem”, a potem już „Królem”. Każdy z nas musi sobie jednak odpowiedzieć na pytanie: kto taką książęcość i królewskość kreował i kto ją uznawał?

Bouveure niewiele miejsca poświęca współpracy Michnika ze Słonimskim. Pisze tylko: „W roku 1973 Antoni Słonimski zaproponował mu pracę przy bibliotecznych poszukiwaniach…(…) Michnik był jego sekretarzem aż do jego śmierci w lipcu 1976 r. (…) Słonimski mieszkał przy alei Róż, nieopodal pełnej zieleni uliczki Michnika. (…) Związany z przedwojenną liberalną lewicą, ateista, mason, pochodził ze zasymilowanej rodziny żydowskiej” 11.

Książka Bouveure`a jest, jak łatwo się domyśleć, apoteozą Michnika. Autor unika więc raczej odniesień do masonerii. Kilka razy jednak o niej wspomina. Opisując powstanie Kor-u, w którym Michnik był czołową postacią przytacza w jednym miejscu bez komentarza ówczesną kościelną ocenę tego środowiska: „Ta zbieranina bezbożników, masonów, Żydów, ekskomunistów czy trockistów”. W innym miejscu napisał: „Episkopat uważał KOR za zbieraninę masonów, trockistów i bezbożników”.

Opisując wydarzenia 1989 r. Bouveure stwierdza, że środowisko Michnika obawiało się bardzo tego, iż „czarni zastąpią czerwonych”.

Bouveure broni Michnika przed różnymi zarzutami. Jeden związany jest z jego internowaniem. Michnik sam opisuje je tak: „Szczególnie (…) trudno było przekazać na zewnątrz to, co pisałem. W Barczewie (…) system nadzoru był wyjątkowo gęsty (…) Kazali mi się rozbierać, czy czegoś nie ukrywam”. Michnik pisał jednak wiele w tym okresie i całe masy jego tekstów docierały do „świata”. Tak o tym pisze jego biograf: „Dla zasady wierny obietnicy, której, jak mówił, nie wolno mu złamać, Michnik dwadzieścia lat po swym ostatnim pobycie w więzieniu w dalszym ciągu nie chce ujawnić, w jaki sposób udało mu się przemycić z różnych miejsc odosobnienia taką ilość tekstów. Czy w grę wchodziła protekcja? Po upadku komunizmu niektórzy tak twierdzili. (…) Ale jego postawa istotnie rodzi szereg pytań. W jaki sposób człowiek, którego od czternastu lat uważano za jednego z głównych wrogów reżimu (…) bez trudu zdobywał papier, znajdował w więzieniu warunki, żeby pisać teksty, a potem przekazywał je na zewnątrz?”.

Bouveure lansuje tu tezę, że „pomogły mu kobiety”, które nie były przeszukiwane „miejscach intymnych” i że Michnik nie chce o tym mówić, bo „szanuje tę intymność”15

A może po prostu siły, które stały za Michnikiem potrafiły w istocie pokonać każdą barierę jaką tylko chciały?

Warto też zanotować następujące zdania z biografii Michnika zawarte w charakterystyce jego aktywności po 1989 r.: „Michnik stał się ulubionym rozmówcą byłych komunistów. (…) Podobno w dniu powołania rządu Cimoszewicza, w lutym 1996 r., połowa ministrów popołudniu spotkała się u niego przy kieliszku. Między Michnikiem i Kwaśniewskim szybko nawiązała się zażyłość. Adam znów został nadwornym doradcą. (…) Kwaśniewski regularnie zasięgał rady Michnika na temat najtrudniejszych kwestii związanych z polityka zagraniczna i wewnętrzną.

A może nie była to zażyłość tylko „relacja służbowa”?

Biografia Michnika napisana przez francuskiego dyplomatę roi się od dziesiątków różnego typu „ciekawostek” i rewelacji.

Zaczerpnijmy z niej jeszcze tylko kilka danych.

Ciekawe są zatem informacje dotyczące źródeł finansowania „Gazety” i całej Agory. Michnika wspomógł tu przede wszystkim kapitał amerykański i francuski, między innymi pisma „New York Rewiew of Books” i „Le Monde” oraz Radio France International. Dodatkowe wsparcie reklamodawców oraz innych mediów spowodowało, że w 2002 r. liczbę czytelników „Gazety” oceniano na 5, 5 miliona osób. Po aferze Rywina liczba sprzedanych egzemplarzy wciąż spadała (w 2006 r. było ich już tylko 450 tys.).

Pod koniec książki Bouveure próbuje dokonać podsumowania. Jest ono zaskakujące. Służy mu do tego np. następująca wypowiedź Michnika: „Wciąż tkwię jedną nogą w komunizmie, w Azji. Słoma jeszcze wyłazi mi z butów”. Bouveure stwierdza też: „Urzeczony trockizmem jako dwudziestolatek, zdeklarowany socjaldemokrata jako trzydziestolatek, po czterdziestce liberał”.

 

0

Stanislaw Krajski http://kukonfederacjibarskiej.wordpress.com/

Doktor filozofii. Autor ponad 40 książek. Publicysta (ponad 1000 artykułów).

54 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758