Unia berlińska czyli Huxley
15/06/2012
410 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
Właśnie się dowiedzieliśmy, że zbawieniem dla Eurolandu, Unii Europejskiej, Europy i okolic jest … unia bankowa. Aż chciałoby się użyć tytułu książki Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat”. Trawestując: nowa, wspaniała unia bankowa!
Właśnie się dowiedzieliśmy, że zbawieniem dla Eurolandu, Unii Europejskiej, Europy i okolic jest … unia bankowa. Aż chciałoby się użyć tytułu książki Aldousa Huxleya "Nowy wspaniały świat". Trawestując: nowa, wspaniała unia bankowa!
Unia fiskalna- to okazało się za mało na mega kryzys. Teraz Niemcy chcą przykręcić śrubę i jako panaceum czyli germańską receptę na wszelkie ekonomiczne problemy uznać właśnie ową unię bankową. Powody jej powołania są podawane w "eurospeaku" czyli w europejskiej "nowomowie". Generalnie mamy uznać, że, używając słynnego określenia Margaret Thatcher "there is no alternative". Czy aby jednak rzeczywiście "nie ma alternatywy"?
Cóż, z punktu widzenia interesów RFN – nie ma. Bajeczki o przekazaniu kompetencji do Brukseli w najlepszym (?) razie oznaczają faktycznie przekazanie większej ilości instrumentów decyzyjnych do Frankfurtu nad Menem (tam mieści się siedziba Europejskiego Banku Centralnego), a w najgorszym, wprost, tradycyjnie, do Berlina.
Jak mówi stare polskie przysłowie: "jak niewiadomo o co chodzi- to chodzi o pieniądze". Otóż to.