„Zamachnął się ręką, uderzając w twarz – moje spotkanie z bezpieką
Tych wydarzeń do końca życia nie zapomnę.
Przed laty byłem pracownikiem działu zaopatrzenia i pamiętam takie zdarzenie, że każdy z nas opowiadał coś z własnego życia.
’W naszym zespole pracowały trzy osoby, łącznie z kierownikiem.
Zespół, który tworzyliśmy należał do bardzo komunikatywnych, ale i aktywnych w swojej pracy i odpowiedzialności zawodowej.
Ale jak to my młodzi lubiliśmy się wykazać i pracą, ale i popisami naszych zachowań, czyli, podbojów sercowych no i polityki.
Każdy z nas uwielbiał opowiadać swoje wrażenia ze spotkań towarzyskich zakrapianych, ale i tych z miejsc i możliwości pokazania swojej siły i sprawności fizycznej i sprawnych nóg, kiedy chodziło o ucieczkę przed milicja
Niektóre zdarzenia były oparte o autentyczne fakty z życia ulicy inne o stare wydarzenia, kiedy było się świadkiem wydarzeń o charakterze zdarzeń ulicznych, ale i tych, kiedy osobiście uczestniczyło się w wydarzeniach o niezapomnianych w skali kraju.
Nasz kierownik potrafił podpuszczać nas pod takie rozmowy, żebyśmy o uczestniczeniu osobistym potwierdzili ze tam byliśmy i czynnie braliśmy w nich udział.
Na przykład relację wypadków, jakie miały miejsce w Poznaniu w czerwcu 1956 roku umiał tak wprowadzić, że podnieceni tym tematem, poruszyliśmy się żeby mu zaimponować.
Przed laty byłem w tym czasie, w Poznaniu i pamiętam przebieg wydarzeń, ale i konsekwencje wynikające dla studentów.
Za uczestnictwo w czynnym udziale groziło nam uczestnikom nie tylko relegowanie z uczelni, ale i konsekwencje prawne, czyli kary wiezienia a rodzicom także konsekwencje służbowe.
Konsekwencje wyjazdu do Poznania i bycia oraz czynnego uczestniczenia miałem już za sobą, tyle, że dopiero po latach ten temat okazał się dla mnie przykry w skutkach.
Moje opowiadanie, czyli mój czynny udział, nawet, jako tylko obserwatora został sprytnie wykorzystany przez mojego kierownika a ich, czyli pracowników urzędu bezpieczeństwa, żeby zaprosić mnie do siedziby urzędu przy ul. Sienkiewicza w Lodzi i przesłuchać mnie w charakterze nie tylko świadka, co prawie przestępcy.
Poproszono mnie, żebym potwiedził swoja obecność w Poznaniu i zrelacjonował przebieg wypadków.
Zrozumiałem po chwili, ze moje opowiadanie o wypadkach w Poznaniu zostało w formie donosu przekazane, jako raport, za, który donosiciel otrzymał wynagrodzenie.
Moja postawa i chwila zastanowienia została odebrana w ten sposób ze ja próbuję wykręcić się od składania zeznań i przesłuchujący zamachnął się reką udarzając mnie w twarz.
Natychmiast zrozumiałem, ze mogę dostać drugie uderzenie i tego już musze uniknąć.
Zgłosiłem chęć do otwartej rozmowy i świadczyłem ze cała notatka jest gówno warta, bo jest to wymysł tego osobnika.
Musiałem złożyć oświadczenie ze nie uczestniczyłem w wypadkach ulicznych i ze relacje z jej przebiegu się znam od innych, ale sam w nich nie uczestniczyłem.
Po podpisaniu tego zeznania udałem się do domu a następnego dnia do Dyrektora firmy, żeby złożyć podanie o natychmiastowe przeniesienie mnie na każde wolne miejsce.
Na zapytanie Dyrektora, dlaczego proszę o przeniesienie dałem odpowiedz, ze w tym dziale brzydko pachnie.
Odpowiedz w sprawie przeniesienia otrzymałem już następnego dnia w kadrach, a po spotkaniu z kolega z byłego działu ten zakomunikował mnie ze nasz kierownik właśnie zachorował, czyli on również był poproszony na dywanik.
Ten incydent z bezpieka mnie osobiście ustawił do życia, żeby unikać ludzi z kręgu polityki tylko jak ich rozpoznać.
Z poważaniem
kresowiak24
,